Gdy gwiazdy płaczą o spokój

54 6 0
                                    

Marinette POV

Rano wstałam z łóżka. Ubrałam się, zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły. Spóźniłam się tylko parę minut. Usiadłam obok Alyi. Pan Michaela kontynuował początek tematu.
-Ludzie postrzegają piekło jako miejsce kaźni i kary za grzechy. I tak w sumie jest.–Czyli rozmowa o Piekle. Alicja podniosła rękę do góry.–Słucham panienko.
–Panie profesorze, kiedy rzucił się pan na Librisa pańska ręka się sparzyła od krzyża. Czy pan też jest demonem?

Sebastian POV

Przez moją głowę przemknął pociąg, w którym jechał brak pewności. Przełknąłem ślinę i oparłem o blat biurka wzdychając.
-Drodzy uczniowie. Chcecie poznać prawdę?-Młodzi ludzie pokiwali głowami potwierdzając.-Tak, więc nie będę krył, że... Jestem Sebastian Michaelis i jestem synem Lucyfera władcy Piekieł. Jestem demonem.-Wyczułem wzrost mrocznej aury w klasie. Oczy Daniela, a raczej... Librisa rozżarzyły się szmaragdową zielenią. Na twarzy zagościł uśmiech, który nie zwiastował niczego dobrego. Demon wstał z miejsca i podszedł do Chloe. Chwycił jej gardło podnosząc ją z miejsca.

-Daniel. Puść ją!-Kiedy Alix próbowała przemówić swojej miłości do rozumu podskoczyłem do chłopaka, który rzucił blondynką przez okno samemu wskakując na sufit.

-Jak kazałaś... Puściłem ją.-Kiedy ten zeskoczył na podłogę zmienił magicznie swój luźny strój na swój klasyczny ubiór. Klasa zamarła w strachu. Na twarzy panienki Kudbel zaczęły pojawiać się pierwsze łzy. Serce dziewczyny krwawiło. Wolnym krokiem zaczął do niej podchodzić. Na jego drodze stanął Kim.

-Nie przejdziesz.-Wedle moich oczekiwań Le Chien oberwał. Wykopem z pół obrotu został posłany na ścianę tracąc przytomność. Moja kolej.

-Paniczu... Jakie rozkazy?

-Sebastianie, Rambo... Macie zabić Librisa.

-Yes, my Lord.-Wyjąłem noże i zacząłem nimi rzucać w przeciwnika. Plume zmienił się w kota unikając ostrzy. Jedno z nich dosięgło Alix. Chwilka... Libris coś czuje do Alix. Trzeba ruszyć płomień jego miłości.

-Alix... TY!-Wrócił do ludzkiego wyglądu i posłał w moim kierunku falę uderzeniową. Klasa pustoszała.-A ty idziesz ze mną, oni wolno myślą.-Libris zarzucił swoją dziewczynę przez ramię. Cóż za romantyk.-Światłość w mrok, czeka na was szok.-Cios laski w podłogę wywołał aktywację zaklęcia, które poraziło prądem mnie, Panicza oraz parę osób, którym nie udało się wydostać z klasy.-Idziemy...-Demon wyskoczył z okna i skokami uciekł w kierunku... nieużywanej starej lini metra. Praktycznie już zapomnianej. Przynajmniej to miejsce wydaje się być dość logicznym na tymczasowe mieszkanie szaleńca.

Libris POV

Gdy dotarłem do kryjówki swej zaraz zająłem Alix się. Na łożu ją złożyłem i kocem otuliłem. Dziewczyna była na wpół przytomna, a krew z rany ciemna, więc ucierpiała od ostrza nie jedna żyła.

-Jestem demonem lecz magię leczącą znam.-Szybkim ruchem wyjąłem ostrze z rany. Krzyk śmiertelniczki powinien przyjemność mi sprawić, a nie o łamiące serce mnie przyprawić. Zdjąłem z niej jej zewnętrzny górny strój (koszulkę). Kiedy zabrać się za czary chciałem uścisk poczułem na dłoni słaby.

-Dlaczego mi pomagasz?-Stanąć muszę z tym twarzą w twarz, ani mi się stchórzyć waż. Plan genialnym miał być, a zakochany jestem dziś.

-Alix... Pomimo mej duszy demona, ma miłość do ciebie nieunikniona. Ciebie nie skrzywdzę, lecz królestwo nam zbuduję. Będziesz mą królową, a ja będę królem.-Ręka Alix opadła na łóżko. Przyłożyłem swoją dłoń do jej krwawiącej rany. Za wiele czasu zajęło mi dotarcie tutaj.-Vos ed adhuc.*-Alix zaczęła krzyczeć z bólu. Po mimo iż jest to leczące zaklęcie to przynosi ono ból i cierpienie, ale ważne, że leczy rany. Kiedy zakończyłem ten mały rytuał Alix była jeszcze bardziej osłabiona.

-Daniel... Proszę... Nie krzywdź nie winnych ludzi.

-Tego nie mogę zrobić.-Uśpiłem ją zaklęciem i samemu przeniosłem się do ratusza. Pora pozbyć się dotychczasowego władcy i zwalić go z tronu. Ochroniarze wystrzelali w moim kierunku chyba całe swoje magazynki. Kule zawisły w powietrzu.-Nie ładnie tak witać króla!-Naboje wróciły do swoich panów śmiertelnie raniąc i zabijając ich. Schodami w górę i w prawo dostałem się do gabinetu burmistrza.-Paryż oferuje wrażeń moc. Spójrzcie jak jego blask opromienia wszystkich was. Kaput.-Burmistrz i jego żoneczka zahipnotyzowani poszli w kierunku okna, z którego skoczyli wprost na chodnik zabijając się. Król i królowa zbici z planszy. Pora na resztę figur.

Marinette POV

Potrzebuję pomocy. Poszłam najszybciej jak mi pozwalało zdrowie do Mistrza Fu, który powitał mnie z kamiennym wyrazem twarzy.

-Czekałem na ciebie Marinette.-Otworzył szkatułkę, w której przechowywał miracula.-Marinette Dupain-Cheng. Wybierz sojusznika, z którym wspólnie wykonasz tę misję. Wybierz mądrze. Te moce służą wyłącznie wyższemu dobru. Gdy misja się skończy musisz odnieść tu miraculum.

-Mistrzu... To sprawa najwyższej wagi...-Mistrz zdjął z nadgarstka bransoletkę, która jest miraculum żółwia po czym wskazał na szkatułkę. Wzięłam miraculum lisa, kota oczywiście, pszczoły.-Obiecuję, że uratujemy Paryż.

-Nie wątpię w to.

-Tikki, kropkuj.-Przemieniłam się i pognałam do paru osób. 


*Jeszcze żyjesz

Nutami usłane||LukanetteWhere stories live. Discover now