|4| blondwłosy huragan

980 46 7
                                    

Położyłam torebkę na krzesło obok mnie i rozsiadłam się wygodnie. Za parę minut miała pojawić się tutaj Lousie. Nie kryłam podekscytowania. W końcu nie widziałyśmy się od paru miesięcy i nie mogłam się doczekać, żeby usłyszeć co u niej.

Wpatrywałam się w drzwi, czekając aż wejdzie przez nie moja blondwłosa przyjaciółka. Minuty mijały. Spojrzałam zniecierpliwiona na zegarek. Szesnasta czterdzieści. Gdzie ty jesteś dziewczyno?

Do mojego stolika podeszła rudowłosa kelnerka z notesem w ręce.

- Co podać? - zapytała.

- Nóż. Najlepiej ostry.

- Słucham?

Oprzytomniałam i spojrzałam na kobietę. Uśmiechnęłam się przymilnie.

- Herbatę i torcik wiśniowy poproszę.

Wtem drzwi się rozwarły, a w nich stanęła moja przyjaciółka. Wyglądała jakby przebiegła przez huragan. Włosy miała poplątane i porozrzucane. W jednej ręce trzymała dwie siatki, drugą przytrzymywała torebkę, a między policzkiem i ramieniem miała komórkę, z którą zawzięcie się wykłócała.

Zauważyła mnie i ruszyła w stronę naszego stolika. Rzuciła graty na krzesło, ale nie usiadła.

- Chyba cię posrało, człowieku.

Cisza. Postukałam paznokciami o blat.

- Nie. Powiedziałeś "na jutro". Czyli nie na za tydzień, nie na za miesiąc, tylko na jutro. Jak nie zobaczę tego spisu jutro o osiemnastej na moim biurku, to obiecuje, że poczujesz smak mojej podeszwy. No, to papa.

- Nic się nie zmieniłaś - powiedziałam, patrząc jak rzuca telefon na stół i siada na krześle.

Wzruszyła ramionami.

- Taką mnie znają i kochają.

Lou usiadła, po czym zamówiła cappuccino i tartę cytrynową.

- Co u ciebie? - zapytałam.

- Rzuciłam studia, po tym jak po dwóch miesiącach awansowali mnie na kierownika działu - nie zdziwiło mnie to. Lousie była piekielnie inteligentna. Jej wynik maturalny był jednym z najwyższych w szkole, a wiem, że nad książkami nie siedziała w ogóle - stwierdziła, że nie straci najlepszych lat życia na naukę i co tydzień chodziła na kolejną imprezę. Przekonałam się o tym, gdy musiałam ją odbierać z większości z nich.

Dziewczyna zamyśliła się.

- Możliwe, że moja groźba w stronę dyrektora mogła mieć z tym jakiś związek.

Kelnerka przyniosła zamówienie. Moja koleżanka podziękowała i postawiła przed sobą filiżankę.

- Nie możesz po prostu wymuszać na innych awansu.

- Mój czek z wypłatą pokazuje, że chyba jednak mogę - siorbnęła łyka kawy. - Załatwić ci pracę? Mamy wakat, a po znajomości na pewno bym cię gdzieś wcisnęła.

Pokręciłam głową.

- Nie wyrobiłabym ze studiami. Ale dzięki za pamięć.

- No dobra. Walić robotę - zmrużyła oczy i przysunęła się. - Masz jakiegoś chłopaka na celowniku? Z tego co pamiętam z nikim nie kręciłaś od czasów pierwszej liceum i tego chłopaka, który zawsze śmierdział ziemniakami.

- W sensie Johny'ego Deersa? - przewróciłam oczami. - On nigdy niczym nie śmierdział Lou. Mówiłam Ci, że to ty coś sobie ubzdurałaś. A wracając: nie, nikogo nie poznałam.

- Widzę, że kłamiesz Willow Smiths. Mnie nie oszukasz, pamiętaj.

Westchnęłam.

- No dobra, masz mnie. - kątem oka zobaczyłam jak Lousie uśmiecha się triumfująco. - Jest jeden chłopak.. ale ja nawet nie wiem jak on ma na nazwisko. Serio, spotkałam go parę razy - a i tak zupełnym przypadkiem. Nie ma o czym mówić.

- Parę razy przypadkiem w ciągu tygodnia? Brzmi jak początek kiczowatego romansu. Mów co o nim wiesz, już.

- Chyba jest piłkarzem. I ma na imię Shaker.

Moja przyjaciółka zakrztusiła się kawałkiem tarty.

- W sensie.. Shaker Mokena?

- Chyba?

- SPOTKAŁAŚ SHAKERA MOKENĘ I NIC MI NIE POWIEDZIAŁAŚ?!

- Nie wiem czym się tak ekscytujesz.

Lousie zgromiła mnie wzrokiem. Wyciągnęła telefon, coś napisała, po czym podstawiła mi go pod nos.

- To jeden z najlepszych piłkarzy w tym kraju, jeśli nie na świecie - powiedziała, pokazując mi jego zdjęcia. Tak, to zdecydowanie był on. - Ty to się umiesz ustawić. Pierwszy chłopak, którego tu spotykasz i któremu zawróciłaś w głowie jest światowej klasy sportowcem - pokręciła głową. - Do mnie ślini się jedynie obleśny księgowy z biura.

- Puknij się lepiej w łeb. I to mocno - syknęłam. - Nikomu nie zakręciłam w głowie. Mówiłam ci, że tylko parę razy go spotkałam.. - zawiesiłam głos. - I zapewne już nie spotkam.

***
Lousie:

***Lousie:

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
płacząca wierzba || supa strikasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz