Rozdział 21

644 45 20
                                    

Stałam przed wejściem do kościoła nerwowo gniotąc w palcach łodygi kwiatów, z których zrobiony był mój bukiet. Z wnętrza dochodził gwar i chociaż ciężkie kościelne drzwi były bardzo grube, mogłam łatwo usłyszeć podniecone głosy.

W końcu Louis, który miał nieść tamtego dnia obrączki, otworzył drzwi i kłaniając się jak dżentelmen zaprosił mnie do środka.

Ruszyłam powoli wzdłuż ławek, w stronę ołtarza. Tam stał już Tom, ubrany w czarny garnitur, w którym wyglądał świetnie. Nie mogłam ukrywać, że on był bardzo przystojny. Problem w tym, że go nie kochałam.

Kilkanaście metrów jeszcze nigdy nie wydawało mi się tak długą drogą do pokonania. Możliwe, że to przez szpilki lub szytą we Włoszech suknię ślubną - długą, rozkloszowaną i obcisłą.

Wydawało mi się, że minęły godziny nim wreszcie doszłam do ołtarza. W tłumie wypatrywałam Mycrofta i od razu skarciłam się za to w myślach.

To jest twój ślub, Aileen.

Pomimo, że to sobie wmawiałam nawet widok Mycrofta przy ołtarzu byłby lepszy niż patrzenie w pełne nadziei oczy Toma. Wiedziałam, że to małżeństwo nie będzie udane. Tom mnie kochał, ale ja jego nie.

Modliłam się wręcz o zatrzymanie uroczystości; żeby okazała się tylko snem. Ale to była prawda - on w drogim, czarnym garniturze stał naprzeciwko mnie, a ja w równie drogiej białej sukni nie mogłam nic zrobić.

Od wielu moich przyjaciółek, które wyszły już za mąż, słyszałam, że podczas ceremonii nawet nie słuchasz co mówi ksiądz, bo jesteś tak zajęta patrzeniem w jego oczy, serce biije ci tak mocno... Ja tak nie miałam.

Powiedzieliśmy tak dobrze znane mi formułki ślubne, w których przyrzekaliśmy sobie miłość, wierność i uczciwość małżenśką, a potem nadszedł jedyny moment, który mógł mnie uratować.

- Jeśli ktoś ma coś przeciwko temu małżeństwu niech mówi teraz lub zamilknie na wieki - odezwał się kapłan spokojnie i już chciał przejść do kolejnej części, ale nie spodziewał się tego co nastąpiło.

Z ławki wyszedł Mycroft (w jeszcze droższym garniturze niż ten Tom'a)
i stanął obok nas, a potem stwierdził:

- Ja mam coś przeciwko.

Popatrzyłam na niego przestraszona, ale jednocześnie niezwykle mi ulżyło.
Posłałam Tomowi zdziwione spojrzenie, a on wydawał się być wściekły na Holmesa.

- Jaki to powód? - spytał ksiądz zszokowany.

Dobrze, że to zrobił, bo sama chciałam zadać to pytanie, ale nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa.

Kochani, korzystając z okazji chcę Wam złożyć serdeczne życzenia z okazji Świąt. Dużo ciepełka, radości i energii, również na nowy rok, spełnienia marzeń i rozwijania zainteresowań, nawet jeśli są szalone. Po prostu żyjcie z pasją i nie przejmujcie się opinią innych, bo oni kiedyś umrą i tyle😂
Buziaki😘🎄🎅











I'm serious, Mr. HolmesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz