/HO, HO HO! Oto mały prezent ode mnie z okazji Świąt <3 Słodki, zabawny i lekki, tego wam życzę w te święta, by były jak ta miniatura! Wszystkiego co najpiękniejsze <3
Pisałam to dość szybko, więc przepraszam, jeśli zauważycie błędy, ale nie jestem przyzwyczajona do tak długich tekstów :3 Użyłam do miniaturki piosenki świąteczne, według mnie bardzo brytyjskiej piosenki świątecznej, która w pewien sposób wpisała się w mój zamysł. Dla zainteresowanych, kiedyś przeczytałam na jednym z forów, że J. K. Rowling często w serii o Harry'm Potterze używa liczby 12 :)
Wesooooołych Świąt od Suzy Sawyer!/
"On the first day of Christmas
My true love gave to me
A partridge in a pear tree"-Harry! - jęknął Ron już kolejny raz tego popołudnia. Hermiona rzuciła rudzielcowi zirytowane spojrzenie, zebrała wszystkie pergaminy i księgi, a następnie odeszła w daleki kąt pomieszczenia prychając pod nosem. Harry był jej wdzięczny, że rozumiała jego motywacje, gdy ogłosił im, że zostaje na święta w Hogwarcie i ze spokojnym uśmiechem powiedziała, że będzie do niego pisać, by upewnić się czy u niego wszystko w porządku. Niestety jej spokój nie powstrzymał wybuchu Weasley'a.
-Ron, tą decyzję podjąłem z dyrektorem. Uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Był wręcz zachwycony wizją mojego pozostania w zamku. Tutaj jest bezpiecznie. A wy będziecie równie bezpieczni z dala ode mnie. Chociaż raz mnie zrozum - westchnął cicho.
-Oh! I wcale to nie ma nic wspólnego z tym, o czym powiedziałeś nami jakieś...-zastanowił się chwilę, drapiąc po głowie- dwa tygodnie temu?!
Harry zaczerwienił się i przytknął palec do ust, starając się uciszyć wzburzonego rudzielca.
-Cicho, Ron! Powiedziałem o tym tylko wam. Nikt więcej nie wie i chcę by tak pozostało, rozumiesz? - objął się ramionami, czując jakby był dzieckiem, które coś zmalowało.
-Harry... stary...- westchnął i spojrzał na niego poważnie - nawet jeśli ma to związek z tym, powinienem uszanować twoją decyzję. Przepraszam.
Harry uśmiechnął się, ale szybko dotarło do niego, że to dopiero początek całej farsy. Ciekawe, czy on... odebrał już swój prezent.
"On the second day of Christmas
My true love gave to me
Two turtle doves
And a partridge in a pear tree"Następnego dnia między nim, a jego przyjaciółmi zapanował dawny początek. Czasem Ron rzucił jakąś zgryźliwą uwagę, ale Hermiona szybko go uciszała i wciągała chłopców w rozmowę na tematy tak nudne, że ci jak najszybciej próbowali przed nią zwiać.
Jak zwykle podwójne eliksiry mijały Harry'emu w stresie, jednakże postępował zgodnie z nawet najmniejszą instrukcją zawartą w podręczniku. Profesor Snape przechadzał się po sali wprawiając wszystkich uczniów w drżenie i to bynajmniej nie z zimna.
Oczywiście koniec zajęć skończył się dla Harry'ego katastrofalnie, gdy Draco Malfoy korzystając z chwili nieuwagi profesora i Harry'ego, który wlepił w niego swój wzrok, dorzucił do kociołka Pottera składnik, który nie znajdował się w ingrediencji. I tak oto kociołek wybuchł, a lepiąca maź obryzgała Złotego Chłopca i twarz profesora, który oceniał właśnie jego dzieło.
Harry nie widział sensu w bronieniu się i wskazaniu prawdziwego winnego, przyjął na klatę krzywe spojrzenia jego kolegów z Gryffindoru, gdy odebrano im dwadzieścia punktów, oraz szlaban, który miał odbyć następnego dnia w lochach.
I w duchu cieszył się, że Malfoy zniszczył jego eliksir. Miał też nadzieję, że Snape znalazł drugi pakunek.
"On the third day of Christmas
My true love gave to me
Three French hens
Two turtle doves
And a partridge in a pear tree"
CZYTASZ
Twelve Days of Christmas /Snarry/
FanfictionHarry przez dwanaście dni przed świętami obdarowuje Severusa Snape'a prezentami. Skrywa w sobie uczucia, które Mistrz Eliksirów powoli zaczyna pojmować.