Ten poranek wyglądał, jak każdy inny od ponad miesiąca. Obudziłem się przed szóstą rano, gdy na dworze wciąż panował mrok. Leżałem na plecach, patrząc w pusty sufit, a w uszach rozbrzmiewało mi tykanie zegara stojącego na szafce nocnej obok. Dwadzieścia minut później zadzwonił pierwszy budzik, który wyłączyłem dopiero po kilku długich sekundach. Irytował mnie jego dźwięk, ale nie miałem siły podnieść ręki i nacisnąć guzik. Miał zadzwonić jeszcze jeden, dziesięć minut później, tym razem w moim telefonie, ale wyłączyłem go zanim zaczął dudnić i skrzeczeć. Leżałem jeszcze chwilę, a ciężar na moim sercu nie ustępował.
W końcu udało mi się podnieść. Zapaliłem niedużą lampkę po prawej stronie łóżka i udałem się do łazienki obok sypialni. Szybko opróżniłem pęcherz po ciemku, a gdy stanąłem przy umywalce, włączyłem jasne światło nad lustrem, które poraziło mnie w oczy. Mrużąc powieki obejrzałem swoją twarz. Wyglądałem gorzej niż gówno, jeśli to w ogóle możliwe, i miałem ogromną ochotę zamknąć się z moją brzydotą w pokoju do końca życia, ale przecież nie mogłem. Społeczeństwo kazało mi brnąć naprzód, mimo że sam nie byłem w stanie ruszyć z miejsca moich stóp.
Sprawnie zgoliłem nikły zarost z brody i z nad górnej wargi, wszedłem do białego brodzika, zasuwając szklane drzwi i wziąłem szybki, chłodny prysznic. Ograniczałem moje przyjemności do minimum, dlatego nawet na ciepłą wodę nie byłem w stanie sobie pozwolić. Nie zasługiwałem na nią.
Osuszając ręcznikiem włosy, wszedłem nagi z powrotem do sypialni. Spojrzałem na pogniecioną, białą pościel, a później na okno nad dwuosobowym łóżkiem z szarą roletą zasuniętą do połowy. Powoli robiło się coraz jaśniej. Na szczęście nie padał śnieg.
Po wyciągnięciu z szafy ciemnoszarej, flanelowej koszuli i czarnych materiałowych spodni, ubrałem wszystko na siebie, zostawiając ostatni guzik przy szyi niezapięty. Wysuszyłem włosy na szczotce i spryskałem się perfumami, których zapach wciąż przywoływał masę raniących wspomnień, ale że zasługiwałem na cierpienie, pryskałem się nimi codziennie. W pustej kuchni wypiłem gorącą, gorzką herbatę, wyglądając przez okno. Nic się jeszcze nie działo. Nikt się jeszcze nie spieszył, światło ledwo przedostawało się przez gęste chmury, chodniki były idealnie odśnieżone i wszędzie panowały wszechogarniające pustka, cisza i chłód.
Wróciłem do sypialni, gdzie pościeliłem łóżko. Zatrzymałem się, patrząc na dwie białe poduszki obok siebie. Na jego szafkę nocną, na której cały czas leżały zaczęta książka i czarny krokomierz na gumowym pasku. Wbijałem wzrok w martwe przedmioty, jakbym żądał od nich wyjaśnień bądź usprawiedliwienia. Ale one milczały, leżąc w tym samym miejscu nieruszone od ponad miesiąca. Gdy poczułem pod powiekami piekące, zbierające się łzy, pociągnąłem mocno nosem i opuściłem pokój.
W ciszy posprzątałem łazienkę, korzystając z dodatkowego czasu, który został mi przed wyjściem z domu. Odwiesiłem wilgotne ręczniki, starłem krople wody z boków umywalki, przetarłem nieduże lustro wiszące kawałek wyżej, poprawiłem dywanik spoczywający przed brodzikiem. Chciałem zająć się czymś jeszcze, coś jeszcze ułożyć, coś dopracować. Jednak po obejściu mieszkania doszedłem do wniosku, że naprawdę nie mam już nic do zrobienia. Poczułem wewnętrzny niepokój, jakby coś mi umykało. A przecież sprzątałem wczoraj odkąd tylko wróciłem wieczorem z pracy.
Przejechałem palcami po górze cienkiego ekranu telewizora, szukając choć odrobiny kurzu, ale i tam go nie znalazłem. Zrezygnowany stanąłem przy oknie, tym razem w salonie. Widok szarych, zbitych ze sobą wieżowców na osiedlu zakłóciły kolorowe światełka zwisające z czyjegoś balkonu na czwartym piętrze. Świeciły intensywnie na niebiesko, czerwono, zielono, żółto. Błyskały szybko, a później powoli i leniwie, po czym znowu intensywnie i wręcz natarczywie. Nie mogłem oderwać od nich wzroku, choć irytowały mnie tą paletą kolorów, tym jak szybko się zmieniają z jednego trybu na drugi, a już najbardziej tym, że przypominały mi o dzisiejszej Wigilii. O tym głupim święcie, które wszyscy tak cholernie przeżywają, jakby było to coś niesamowitego.
CZYTASZ
ostatnie życzenie || taekook
FanfictionJedynym, świątecznym życzeniem Taehyunga jest możliwość spędzenia dnia ze swoim zmarłym partnerem. au; taekook/vkook; angst; christmas; pov!taehyung; death; oneshot