Steve wrzucił do kominka kilka owalnych klocuszków, a ogień w palenisku zaczął wesoło strzelać tańcząc na pożeranych przez siebie drewnianych kawałkach. Ogarnął wzrokiem salon, w którym obecnie zgromadzeni byli sami mężczyźni. Clint i Alistair prowadzili prym w rozkręcaniu imprezy, zapewniając niekończące się ilości alkoholu o różnej mocy. Scott krążył po pomieszczeniu chwiejnym krokiem, opowiadając zabawne, jego zdaniem, historie z życia wzięte.
– No i ja wtedy stuknąłem w jej auto, jeździła takim Mercem sedanem czarnym, rozumiecie? Ale, kurwa, przysięgam, że nie widziałem jak parkowała, bo pierwszy wybrałem sobie to miejsce.
– Cud, że jeszcze żyjesz – dopowiedział Tony siedzący na mahoniowym stołku obok choinki, pod którą magicznie znalazły się prezenty dla śpiących już dzieci. – Ada potrafi nieźle dokopać.
– Stary, ja myślałem, że mi oczy wydrapie – odparł Alistair. – Wpadła w taki szał, bo auto prosto z salonu, pierwszy dzień na drodze. No, ale to nie moja wina, że mi się bezczelnie wepchnęła na parking.
– Prawnika nie przegadasz, lepiej się nie kłócić – stwierdził Bruce, sącząc bezalkoholowe piwo o smaku owocowym.
– Na szczęście miałem wprawę z Liz. Adunia nie wiedziała, co mi odpowiedzieć, tak ją zatkało.
Rogers zebrał puste butelki po napojach i wyszedł z salonu. Ruch w domu panował nieustannie, ponieważ co chwilę ktoś wchodził, a potem wychodził ze wszystkich pomieszczeń na parterze. Loki połowicznie przysłuchiwał się konwersacji, siedząc na stołku oparty o pianino i studiował zeszyt z nutami.
Nawet Thor pomimo wcześniejszego ponurego humoru spowodowanego troską o Asgardczyków, rozchmurzył się nieco. Co jakiś czas rzucał zabawną historyjką jako wtrąceniem do opowieści Clinta i Alistaira.
Kobiety zajmowały pomieszczenie obok, konspiracyjnym tonem omawiając różne tematy. Josie dzierżyła dzielnie kieliszek bartonowej nalewki jagodowej, pamiętając o tym, żeby nie przesadzić z ilością. Ostatni Sylwester do tej pory odbijał jej się kacem moralnym i nie tylko. Z nogami podwiniętymi pod biodra, siedziała zagłębiona w miękkim wygodnym fotelu walcząc z zamykającymi się oczami.
– Żebyście widziały minę Steve'a, kiedy Sophie oznajmiła mu, że będzie tańczyła na rurze. – Elizabeth zachichotała pod nosem.
– Nie ma w tym nic śmiesznego, mógł zepsuć nam całą operację przygotowywaną tygodniami – dodała agentka Clark sącząc powolnie mojito.
– Dla mnie było – odparła prawniczka. – Myślałam, że dostanie białej gorączki, gdy cię zobaczył na tej scenie.
– Steve pewnie prędzej odciąłby sobie rękę, niż przyznałby się do tego, ale każdy facet skrycie marzy o tym, żeby jego dziewczyna zatańczyła przed nim na rurze – stwierdziła Natasha.
Do pokoju wślizgnął się Alistair potykając przy okazji o stojącą na podłodze damską torebkę. Dumnie wypiął pierś, nie dając po sobie poznać, w jakim znajduje się stanie i odchrząknął zwracając na siebie całą uwagę.
– Wybaczcie, drogie damy, że zakłócam wam tę jakże interesującą konwersację, ale chciałbym przypomnieć, że przebywamy w domu bożym, gdzie świętuje się narodziny jego jedynego syna, Jezuska Chrystuska. Dlatego napominam damę, która wraz ze swoim partnerem zostawiła spinkę od pończoszki, bardzo ładną zresztą, oraz krawat, proszona jest o odebranie tych przedmiotów z łazienki na parterze.
Kobiety znalazły się pod ostrzałem wzajemnych spojrzeń typujących tę, która potencjalnie mogła być właścicielką spinki. Na moment w pomieszczeniu zapadła grobowa cisza, gdy panie podejrzliwie się sobie przyglądały, czekając aż któraś się wyda.
CZYTASZ
Mercy for Christmas • mercyflies one-shot
Historia CortaAlistair, Sophie i Elizabeth chcą wyprawić święta Bożego Narodzenia, jakich Steve w życiu nie miał. Zapraszają więc do domku otoczonego kilkuhektarowym lasem pozostałych Avengers... i Lokiego. To może oznaczać tylko jedno - totalną katastrofę wigili...