Mycroft nieźle się zdziwił, gdy wrócił do domu i zastał mnie w swojej koszuli, ale nic nie powiedział.
Zaczęłam wypytywać o ten cały zamach, ale stwierdził, że jego ludzie nic jeszcze nie wiedzą. Jego ludzie może nie - on raczej tak. Uprzedził nas o ataku, zanim on nastąpił, czyli miał silne dowody, żeby tak twierdzić.
To wszystko mi nie grało i cała ta sytuacja była chora, ale głowa mi pękała od nerwów i nie chciałam tamtego dnia o tym myśleć.
Wydawało mi się, że to wszystko zdarzyło się kilka dni temu, a nie raptem kilka godzin.- A co z Tomem? I z goścmi? - spytałam, nalewając do swojej szklanki jeszcze trochę wina, które znalazłam w kuchni Holmesa.
Przez chwilę patrzył w ciszy na swój kieliszek, jakby nie miał zamiaru mi odpowiedzieć, ale po chwili odparł:
- Twój narzeczony jest w szpitalu. Jego stan jest ciężki, ale stabilny. Gościom udało się uciec na czas.
Przygryzłam wargę, na której znajdowały się resztki szminki.
- Czyli...ich celem byłam ja? My? - spytałam, choć tak naprawdę odpowiedź poznałam, gdy jeden z terrorystów chciał we mnie strzelić.
- Tak.
Nie chciałam nawet wiedzieć dlaczego; nie było mi to potrzebne - nie teraz.
Wzięłam łyk wina i lekko skrzywiłam się, czując jego kwaśnawy smak. Odstawiłam szklankę na bok, spuszczając głowę.
- Włosy - westchnął Mycroft i odgarnął moje włosy, które prawie wpadły do napoju.
- Mam je w dupie - odparłam, mimo wszystko odrzucając je do tyłu.
- Jakie słownictwo...A zawsze byłaś taka grzeczna - zaśmiał się krótko, a ja pokręciłam głową rozbawiona.
- Znudziło mi się - oznajmiłam.
Mężczyzna wyjął paczkę papierosów i zapalił jednego. Kiedyś powiedziałabym mu, że to niezdrowe i zabrałabym mu papierosa.
Wtedy też go zabrałam, ale zamiast go wyrzucić, przyłożyłam go do ust.Holmes popatrzył na mnie zdziwiony, a ja zanurzyłam się w dymie i po chwili, kaszląc oddałam mu go.
- Nie wiem, co w tym takiego przyjemnego - burknęłam po sekundzie.
- Nie zrozumiesz.
Wstałam od stołu i wyszłam na balkon. Było już ciemno i chłodno, zwłaszcza, że miałam na sobie cienką koszulę. Koszulę Mycrofta.
Oparłam się jednak o barierkę, wpatrując się w nocny, spokojny krajobraz.
- Za cicho tutaj - stwierdziłam, gdy za plecami usłyszałam kroki.
- Nieprawda - odezwał się Mycroft - Jesteś po prostu nieprzyzwyczajona.
Prychnęłam cicho, kręcąc powoli głową. Znowu poczułam w nozdrzach zapach papierosa.
Poprawiłam koszulę na moich ramionach, bo pod koniec października temperatura nie była najlepsza do przesiadywania na tarasie.
Mycroft najwyraźniej to zauważył i westchnął.
- Jesteś nienormalna.
- Dziękuję. Normalniejsza byłam, będąc pupilkiem swojego ojca i przymilając się tym wszystkim politykom. Oczywiście... - odpowiedziałam cicho, a na wspomnienie tamtych dni, w moich oczach zabłysnęły łzy - A teraz jestem nienormalna, bo stoję na tarasie w samej koszuli...
- Mojej koszuli - wtrącił.
- Masz tysiące koszul - odparłam.
- Ale tylko jedna będzie pachnieć twoimi perfumami.
Popatrzyłam na niego z mieszanymi uczuciami. Próbowałam odczytać coś z jego twarzy, ale był porgrążony w ciemności.
- Niekoniecznie - szepnęłam - Jeszcze kilka koszul będziesz musiał poświęcić. Chyba, że będziesz na tyle głupi i dasz mi swoją kartę kredytową.
Wybuchnął śmiechem, a na mojej twarzy nieświadomie również pojawił się uśmiech.
- Nikt nie jest aż tak głupi, Aileen - oznajmił po chwili.
- No to współczuj swoim koszulom...
CZYTASZ
I'm serious, Mr. Holmes
FanfictionWiele osób wmawiało mi, że mam wspaniałe życie. Ja też próbowałam to sobie wmawiać. Ale to nie była prawda. Wszystko było takie nudne. Teraz wiem, że gdyby nie pewien mężczyzna cały czas bym tak żyła.