Rozdział XXX - ,,dziekuję Syriuszu!"

1.7K 99 64
                                    

Obudziłam się o dziwo bardzo wcześnie. Pierwszym przedmiotem którego mój zaspany wzrok odszukał - był budzik.

Denerwujący przedmiot był prezentem od pana Weasley'a, który dostałam na urodziny. Mugolskie wynalazki były ich w domu codziennością.

Sama też posiadałam masę tych wynalazków. Ubiegłego lata zamówiłam telewizor i cieszę się, że zignorowałam ojca oraz jego wyzwisk dotyczących „ogłupienia przez Pottera oraz Weasley'ów". 


Na budziku widniała godzina 6:00, na dworze było już widno, a ptaki śpiewały za oknem. Dzisiaj zajęć nie mieliśmy. Była sobota, która była dokładnie 1 sobotą ostatniego miesiąca Hogwartu. Dzisiaj miały się zacząć ostateczne rozgrywki o puchar Quidditch'a. 

Plan meczy był następujący:

Gryffindor zagra mecz z Hufflepuffem, a Slytherin z Ravenclawem. Później wygrany z wygranym, a wiec szykują się 3 mecze na których musiałam być, ponieważ w składzie był mój brat.

Wstałam z łóżka chcąc zacząć się powoli szykować. Mimo iż nie grałam w meczu to musiałam dziś uczestniczyć w treningu, ponieważ wyjątkowo miałam być na rezerwie gdyby coś stało się Harry'emu. Wood był nie pocieszony naszymi ostatnimi odwiedzinami Skrzydła Szpitalnego, więc wolał mieć kogoś w zapasie. 

Wyjęłam przypadkowy komplet ubrań z powiększonej szafy i weszłam do łazienki delektując się ciepłą wodą. Od incydentu z Syriuszem Blackiem minęło parę dni, uczniowie Hogwartu zdążyli rzucić wszystko w niepamięć. 

Stanęłam przed lustrem zaczesując niesforne kosmyki włosów w ciasnego kucyka, jeśli mam wejść na boisko to żaden nie może wystawać.

Wyszłam z łazienki widząc, że Hermiona już nie śpi. Lavender i Parvati jeszcze spały lecz mało się tym przejęłam. Nie miałam z nimi zbyt dobrego kontaktu. 

-Wcześnie wstałaś. - skomentowała dziewczyna wstając z łóżka, a ja spojrzałam na zegarek na którym widniała za piętnaście ósma.

-Dziś jest mecz. - mruknęłam i wyjrzałam przez okno. Okropna pogoda. - chmurzy się, nie widzi mi się trening w deszczu. 

-Najchętniej w ogóle bym nie przyszła na ten mecz. - dobrze wiedziałam o niechęci Gryfonki do tego sportu. 

-Najchętniej zostałabym w Dormitorium i...

-Poczytała książkę. - dokończyła za mnie uśmiechając się. Trafiła w dziesiątkę, rzeczywiście bym wolała zagłębić się w jakiejś lekturze w fotelu mojego ojca a nie taplać się w błocie.

Chwilę z nią porozmawiałam po czym wyszłam z Dormitorium. Liczyłam, że spotkam Harry'ego na śniadaniu, ponieważ dobrze wiem, że nie może spać przed meczem. 

Wyszłam właśnie z Pokoju Wspólnego kiedy wpadłam na kogoś. Trochę zakręciło mi się w głowie lecz od razu wyprostowałam się chcąc przeprosić. 

-Alex. - no nie, nie wierzyłam własnym uszom. 

-Nick - moje serce przyśpieszyło, a ręce zaczęły się pocić. - co tu robisz?

-Czekałem na ciebie, ponieważ chciałem pogadać. Dokładniej to przeprosić. Nie zrobiłem tego świadomie byłem pod wpływem czaru lub uroku. - zwiesił głowę i lekko cofnął się do tyłu. - sam bym nie uwierzył gdyby to mnie spotkało coś takie, ale...

-Nick - zaczęłam spokojnie uśmiechając się lekko. - Snape mi powiedział. Wierzę mu i wiem, że nie zrobiłeś tego celowo. - chłopak wyraźnie się ucieszył na moje słowa lecz zaraz potem znów zmarkotniał. 

Madame Snape | córka Snape'a.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz