Libris POV
Chociaż serce paliło nie bez litości ja nie przerywałem pocałunku. Staję się uniosłym. Kiedy skończyliśmy się całować upadłem na ziemię z bólu, który przeszywał moje serce. Chwyciłem za kostkę dziewczyny, którą... ko-ko-kooocham. Ciężko mi to przez gardło przechodzi. Otchłań na szkolnym boisku została zamknięta i w jej miejscu znów były środkowe linie boiska. Z budynku wyszły dwie osoby w bieli.
-Boża pułapka.-Starszy z nich posłał w moim kierunku świetlisty promień, który oplótł mnie.-Libris. Masz szansę, by wrócić na ścieżkę człowieczeństwa. Na ścieżkę dobra. Innymi słowy musisz zostać oczyszczony.-Bóg i jego syn stanęli na przeciw siebie po dwóch stronach okręgu. Wydałem z siebie najgłośniejszy krzyk na jaki było mnie stać. Przybyły me sługi. Ale przy okazji przybyły anioły oraz wrogie mi demony.-Deszcz oczyszczenia, krwawiące serce dobra, mglista nienawiść, ognista miłość.-Świetliste więzy weszły w me ciało, które przeszył ból... ból wszystkich moich ofiar. Alix stała tam ochraniana przez kilka aniołów. Biła od niej silna aura miłości. Miłości do mnie. Po mimo tego kim jestem.
Mefisto POV
Przywołałem swojego Mrocznego Jeźdźca, który rozpoczął walkę z archaniołami. Muszę uratować Librisa i naprawić go. Chwila... jego oczy... z zielonych stają się niebieskie.
-Mroczny umysł, ciernie mroku, krwawy deszcz, cień demona, umysł grzechu.-Seria przeciw zaklęć poszła w stronę mojego przyjaciela.-Wiem, że cierpisz Librisie, ale nie możesz się poddać tym, którzy chcą naszej zguby. Kto będzie rządził Neo Inferno.-Czterech mężczyzn z narzędziami ogrodniczymi zaatakowali mnie.-Bogowie śmierci.
-Płomienna przemowa, ale pozbawiona jakiegokolwiek sensu i zabierająca czas.-Powiedział ten z sekatorem, którym próbował mnie przedziurawić. Siwowłosy bóg śmierci posłał we mnie zieloną świetlistą falę, którą przeskoczyłem. Kosiarka i piła łańcuchowa zaatakowali w tym samym momencie. Kolejny skok i zdarzenie czołowe. Jak zabić kogoś kto nie żyje? Bogowie śmierci to ludzie, który popełnili samobójstwo. Jak zabić zbyt żywego trupa?! Unertaker przebił moją klatkę piersiową swoją kosą. Po jego ciosie poczułem ciosy jego przyjaciół. Nie...
Libris POV
W trakcie rytuałów straciłem na chwilę przytomność. Kiedy ją odzyskałem ujrzałem coś więcej niż tylko piękny chaos. Ujrzałem... to, że do tego nigdy nie powinno, by dojść. Wstałem.
-Co dalej Librisie?-Sebastian trzymał noże w gotowości, ale ja wiedziałem co dalej.
-Sebastianie...-Czas jakby się zatrzymał.-Nazywam się Daniel Domenico de Plume i jestem... UNIOSŁYM DEMONEM.-Usłyszałem czyjś rozkaz do ataku na nas i zadnie, iż jestem zdrajcom, ale ja znalazłem sens życia. Zacząłem ciskać falami powietrza w moją armię. Nie mam nad nimi ani grama władzy.-Pora zakończyć to szaleństwo.
-Masz rację Librisie.-Mefisto stał przy Alix z nożem przyłożonym do jej szyi.-Mieliśmy w tobie nadzieję, ale... zaprzepaściłeś ją. I to dla tak słabej istoty jak ludzka dziewczyna?-Wybuchłem śmiechem.
-W Alix jest... siła. Jest niezmordowana w swoich celach. Niezmordowana jak ruska wiertarka. Więc... radzę ci... zapamiętać, że nazywam się Daniel Domenico de Plume, a jak chcesz walki ta walcz, ze mną... no chyba, że tchórzysz.-Trafiłem jego piętę achillesową. Odepchnął od siebie Alix. Mocą wytworzył klatkę energetyczną, w której się zmierzymy. Obydwoje mamy laski. Będzie ciekawie. Natarliśmy na siebie. Wysunęliśmy ostrza z nóżek naszych artefaktów. Pomimo walk toczących się na zewnątrz poza powłoką klatki tutaj również była wojna niczego sobie. Fale ciosów i zaklęć raniły nas. Zakończę to szybciej niż się zaczęło. Wziąłem rozbieg przyjmując wszystkie ciosy na klatę. Stalowe ostrze przeszyło czaszkę demona zabijając go i unicestwiając na amen, że tak powiem. Powłoka opadła. Wrogie armie zaczęły się wycofywać do Piekła. Kiedy na niebie znowu zajaśniało słońce upadłem na ziemię. Alix podbiegła do mnie kładąc moją głowę na swoich kolanach.
-Wszystko będzie dobrze kochany.-Pokręciłem przecząco głową.
-Alix... umieram. Rozmiar ran jest...-Wyplułem krew. Umieranie...-zbyt duży. Nie ma ratunku.
-Musi być.-Łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
-Zrobię co mogę.-Bóg uklęknął obok mnie. Próby uleczenia spełzły na niczym.
Alix POV
Trzymałam jego dłoń bojąc się, że jeżeli ją puszczę mój chłopak umrze. Rany nie goiły się, a Daniel stawał się coraz słabszy. Błagałam siły wyższe o pomoc, ale w pewnym momencie uścisk dłoni Plume osłabł, a ciało zwiotczało. Dotarło do mnie... nie żyje. Rozpłakałem się do reszty. Krzyczałam do niego, by otworzył oczy, by powiedział, że mnie kocha i zapewnił, że nigdy mnie nie opuści. Pan Michaelis odciągnął mnie od ego ciała, a Rose i Julek przytuliły mnie. Płakały wraz ze mną. Powiedziały, że widziały całe zajście przez ona jednej z sal. Poszliśmy do stołówki, gdzie wpadł Nathaniel w lekko podartej marynarce. Później przyszli Mari, Luka, Nino, Alya i... Adrien Agreste. Jak się okazało Niezwykła Biedronka zdołał go uleczyć. Jego jak i również Marca Anciela. Od teraz nic nie będzie takie samo. Straciłam miłość swojego życia.
YOU ARE READING
Nutami usłane||Lukanette
FanfictionCóż. Mari dostała kosza od Adriena Agreste. Co ciekawsze do szkoły głównych bohaterów zaczyna chodzić także i Luka Couffaine, starszy brat Juleki. Niby wszystko ok, ale czymże byłoby opowiadanie bez antagonisty. Czytajcie, a wszystkiego się dowiecie.