Siedziałem na uboczu i w ciszy przyglądałem się zajęciom wilków, które kojarzyłem jedynie z widzenia. Zabijałem czas czekając na matkę. Kobieta z jakiegoś powodu zapragnęła porozmawiać ze mną na osobności, jeszcze zanim dojdzie do uroczystej kolacji wyprawionej przez stado, aby uczcić mój powrót.
Tak naprawdę znalazłem się w pułapce. Na pozór powinienem odczuwać ogromne szczęście z powodu tego, że w ogóle zostaliśmy przyjęci. Zachowałem się okropnie względem rodziny i watahy, według naszych praw było im wolno nas skrzywdzić, a nawet zabić, gdy tylko naruszyliśmy granice terytorium. Odpuścili nam wyłącznie dlatego, że nie znali prawdziwych pobudek kierujących moim zachowaniem, a stado bez następcy znalazło się w stanie zagrożenia. Zapewne sądzili, że wieczorem przeproszę oficjalnie ojca, zgodzę się na przyjęcie wymierzonej przez niego kary, a następnie obiecam poprawę i przez kolejne kilka miesięcy będę robił wszystko, żeby odzyskać ich zaufanie. Niestety zamiary były zupełnie inne, wkrótce miało się okazać, że jestem straszną osobą i jeszcze gorszym synem.
W tej całej sytuacji nie pomagał mi fakt, że zostałem oddzielony od przyjaciół. Od razu po odejściu ojca skierowano Jongdae i Baekhyuna do namiotu, który mogli opuścić dopiero wieczorem, gdy mieliśmy oficjalnie porozmawiać z przywódcą. Nie pozwolono im wychodzić z kryjówki ze względów bezpieczeństwa, przydzielono nawet grupę strażników do pilnowania dwójki przyjaciół. Pomimo tego, że oficjalnie nazywano ich "gośćmi", nie miałem wątpliwości, iż zostali tam uwięzieni. Ich los zależał od moich działań, a także od przebiegu kolacji. Zaproponowałem, że z nimi zostanę, ale odmówili. Zamiast tego wysłali mnie na spotkanie z dawno niewidzianą matką. Cieszyłem się, że ją zobaczę, jednocześnie jej prośba dotycząca spotkania w cztery oczy wydawała się dziwna... Miałem złe przeczucia.
Na razie pozostawało mi czekać, aż moja mama w końcu się pojawi. Starałem się zachować spokój, dlatego skupiałem się na obserwowaniu innych wilków, krzątających się przy swoich codziennych obowiązkach. W mieście życie biegło w zupełnie innym tempie niż tutaj.
Wcześniej nie zwracałem uwagi na to, ile osób musiało się napracować, żebym zawsze miał czyste koce w namiocie, zacerowane spodnie i świeżą wodę ze strumienia pod nosem, a ognisko żarzyło się w centrum obozowiska. Zajmowały się tym stare bety, które nie były już w stanie pomagać przy polowaniach, więc zostały wyznaczone do prac porządkowych. Pomiędzy nimi przemykały się omegi, one przygotowywały posiłki, prały, szyły i sprzątały. W wolnych chwilach wykonywały drobne ozdoby, które następnie sprzedawano ludziom prowadzącym sklepy z pamiątkami. To za te niewielkie sumy wataha od czasu do czasu mogła sobie pozwolić na zakup pewnych udogodnień, na przykład prostego telefonu czy ubrań.
Jedną z omeg był chłopak w moim wieku, kojarzyłem go z dziecięcych zabaw. Zawsze wybieraliśmy go jako ostatniego do zespołu, ponieważ słabo odbijał i łatwo tracił piłkę. Teraz, klęcząc na trawie, próbował wyprawić zajęczą skórę. Dopiero zaczynał cały proces, w skupieniu usuwał wszystkie błony, zwały tłuszczu oraz pozostałe po wstępnej obróbce kawałki mięsa i resztki krwi. Kiedy podczas pracy przez przypadek koszulka odrobinę mu się przesunęła, zobaczyłem blady ślad ugryzienia na szyi. Bez wątpienia inna alfa naznaczyła tego chłopaka jako swojego partnera. Liczyłem jedynie, że nie zrobiła tego wbrew jego woli. Nie miałem dość odwagi, żeby zapytać czy był szczęśliwy, nie chciałem dowiedzieć się, że pogodził się ze swoim losem, ponieważ nie potrafił go zmienić, pozostawiony sam sobie. Może jednak czuł się spełniony, w końcu niektóre omegi lubiły swoją rolę.
Słowo "może" stanowiło tutaj kluczowe określenie.
— Sehun! — usłyszałem wołanie matki.
Odwróciłem głowę od omegi i skupiłem całą swoją uwagę na starszej kobiecie, która w końcu pojawiła się przy swoim namiocie. Od razu otwarła swoje ramiona w zapraszającym geście, a ja niczym dziecko przytuliłem się do niej.
CZYTASZ
Second skin | seho
FanfictionSehun pragnął uniknąć przeznaczenia, które zgotował dla niego los. Był alfą, ale jakby tylko z nazwy, nie posiadał żadnej z cech, jakimi powinien charakteryzować się młody i silny wilk pretendujący do objęcia przywództwa w stadzie. Niczym tchórz uci...