Mamo, jeżeli mnie słyszysz, proszę – pomóż mi. Nie mogę. Za bardzo mnie boli. Nie mam już siły, by płakać. Nie wiem, ile czasu spędziłem w śniegu. Odmarzły mi nogi...
Mała, blada ręka sunęła po ceglanej ścianie. Szukała czegoś, o co mogła się podtrzymać.
Szedł. Przebierał zakrawionymi nogami, coraz wolniej i wolniej.
Beznamiętnym spojrzeniem obrzucał szczury. Tak samo obrzydliwe jak on.
Nigdy nie czułem się bardziej brudny niż jestem teraz. Wiesz może, dlaczego? Przecież nie wpadłem w błoto. To jest dziwne. Mam ochotę wydrapać sobie brzuch z bólu...
Zakasłał. Z jego ust znowu wydobył się mały obłok pary wodnej.
Noga za nogą.
Ręka sunąca po ścianie.
Wiem, że nie dam rady. Upadnę. Nie mam już skrzydeł, o których mi opowiadałaś. Nie mam nic. Nie czuję, że oddycham. Mam chęć...
„– Skrzydła? – zdziwił się Levi, pocierając oko piąstką. Nie rozumiał, o co chodziło mamie, ale był zaciekawiony. Skrzydła...
–Zamknij oczy. – nakazała, uśmiechając się promiennie. Tak, jak miała w zwyczaju. Mały Ackermann uczynił to, o co go poprosiła. – wyobraź sobie, że na plecach wyrosły Ci dwa, potężne skrzydła. Mogą cię unieść tam, gdzie chcesz. Dopóki będziesz w siebie wierzył. Uwierz mi, one potrafią zdziałać cuda.
– Nie rozumiem... - pokręcił głową.
– Kiedyś zrozumiesz. – pogładziła go po głowie, gdy jego powieki uchyliły się. Dwa kobaltowe kryształki zabłysnęły z zainteresowania. Próbowały spojrzeć na swoje plecy, jednak po chwili poddały się.
– Do czego mają mi służyć? – wziął się pod boki. Kuchel wydawało się to bardzo urocze.
– Bo dzięki nim kiedyś się uniesiesz, Levi..."
Zima w tym roku była wyjątkowo mroźna. Płatki śniegu uderzały z hukiem o okna starego zamczyska Zwiadowców w środku dziewiczego lasu gdzieś za Rose. Zawsze ponury w taką pogodę kapral kończył powoli swoją herbatę, a że dochodziła godzina dwunasta, postanowił udać się z wypełnionymi kwadrans temu papierami do głowy całego korpusu – Erwina Smitha.
Przemierzając lodowate korytarze budynku mruczał coś pod nosem na zakurzone ramy obrazów czy źle wytrzepane dywany. Wchodząc na setny stopień schodów i jednocześnie wchodząc na piętro, usłyszał stłumiony chichot i parsknięcia jakiś dziewcząt. Skrył się za kolumną.
– Cicho, bo jeszcze nas usłyszą! – powiedziała jedna z nich przez śmiech. Miała ciężkie i równe kroki. – Maya, uspokój się!
– Pfff. – prychnęła druga w odpowiedzi. - ,,Sofijo, luba moja, czy zaszczycisz mnie jednym tańcem?" HAHAHA bo Levi NA PEWNO by tak powiedział!
– Kurwa, uspokój się. – powtórzyła. – wiedziałam, że jeżeli Ci to powiem, to będziesz się śmiać!
– A ja myślałam, że mam pojebane sny!
Brunet jedynie oparł głowę o drewno. Dlaczego poczuł się tak dziwnie słuchając śmiechów tych dziewczyn? Może dlatego, że miał świadomość, iż gdyby wiedziały, kim naprawdę jest, nigdy nie popatrzyłyby na niego w ten sposób? To trochę bolało, jednak Levi przywykł. Przez kilka lat jako zwykły Zwiadowca był zwyzywany tyle razy, że nie dałby rady zliczyć. Nawet nie wiedział kiedy jego krąg rzeczy, które go interesowały, bardzo się zwężył. To stało się w tak naturalny i płynny sposób, że nie zarejestrował tego momentu. To było mu zresztą na rękę.

CZYTASZ
⟬✓⟭ Chłopiec z Podziemia | Attack on Titan
Fanfic„Myślałem, że miejsce, w które nie mogą wedrzeć się ci mistyczni wtedy dla mnie tytani musi być rajem na tak śmiesznym skrawku ziemi należącej do ludzkości. I wiesz, choć zostaliśmy zepchnięci pod trzy potężne Mury i trzymani byliśmy niczym ptaszki...