To był normalny dzień dla Deana. Jechał z klubu do motelu, bo jego brat szybciej się zwinął. Klasycznie zaczął rozmawiać z Impalą. Sammy twierdzi, że to głupie pytać się o zdanie swój samochód, ale starszemu Winchesterowi nie przeszkadza jego narzekanie.
Zwykła droga, dzień jak co dzień, ale niestety... Nie tym razem. Dean nagle dosłownie na sekundę ujrzał dziwne stworzenie. Nigdy takiego nie widział, ale to nie było ważne, bo właśnie potrącił "to coś". Usłyszał łamiącą się kość pod kołem samochodu. Wiedział, że to nie człowiek, lecz na wszelki wypadek wysiadł z samochodu, żeby zobaczyć co to. Nic, nic tam nie było.
Dean wsiadł z powrotem do Impali o zjechał na najbliższej stacji, aby zapytać Sama czy kiedyś słyszał o stworzeniu... Wyglądało ono jak kot, ale nie taki zwykły. To był szary kot - wysoki, sięgał by mu do pasa i miał bardzo długie łapy.
- I jak? Tata coś o nim pisał? - zapytał starszy Winchester
- Nie, nic, a nic. - to była rozczarowująca odpowiedź - Poczekaj! Mam pomysł, w collegu mieliśmy kiedyś wykład o stworach słowiańskich.
- I myślisz, że to może być bożek słowiański?! Żartujesz sobie ze mnie?! - poirytowany Dean rozłączył się. Miał ochotę na tylko jedno - placek, właśnie po to poszedł do baru obok stacji.