i live so i love

1K 163 53
                                    


Namjoon może nie miał skrzydełek, ale był najfajniejszą wróżką na całym świecie! Przynajmniej tak przysiągłby Jungkook, na wszystkie swoje narzędzia w pracowni i ukochane młoteczki, gdyby ktoś się go spytał o zdanie!

O ile rzeczony ktoś w ogóle zrozumiałby to dukanie pod nosem, które wychodziło z Jungkooka za każdym razem, gdy temat schodził na Namjoona. Bo jąkał się wtedy co najmniej jak stara zacięta płyta CD.

Kiedyś Jungkook zresztą znalazł jedną porzuconą w lesie po jakiejś imprezie, wraz ze stertą puszek ze śmiesznym napojem, po którym kręciło mu się w głowie jak od magicznego proszku, a także z kilkoma zepsutymi gałązkami i wypalonym ogniskiem.

Nigdy co prawda nie rozumiał, czemu giganty z blaszanych wozów i marmurowych domów nigdy nie zabierali ze sobą z powrotem tylu ślicznych rzeczy, ale przynajmniej mu – wróżce cynce odpowiedzialnej za naprawianie i budowanie rzeczy – dawało to duże pole do popisu!

Płyta którą znalazł wtedy Jungkook była jednak winylowa, a nie CD. Był mały problem z dostarczeniem jej do Drzewa Domowego, bo nie mieściła się ani do wróżkowego plecaczka, ani na listek, ale w końcu przywiązali ją sznurkami i udało im się dowieść nowy skarb na myszkach, ich wiernych rumakach.

A gdy ją puścili, to choć nie grała już na niej muzyka, była na to zbyt zniszczona i porysowana, płyta kręciła się wręcz magicznie, a oni zrobili sobie z niej najlepszą karuzelę, jaką widział wróżkowy świat!

(choć nie pytajcie o to Taehyunga, bo zwymiotował po szóstym zakręcie. Co prawda to też było zabawne, ale już tylko zdaniem Jungkooka – Taehyunga mniej).

Wracając jednak do jąkania się, to była to przedziwna sprawa, bo zwykle Jeon Jungkook był bardzo pewnym siebie wróżkiem. I to mógł z kolei potwierdzić Jin, opowiadając kolejnej to osobie, jak to ten mały smark nie respektował swoich hyungów i nazywał go dziadkiem, choć naprawdę – dwieście lat to wcale nie było dużo, to była wręcz młodość! Przysięgając na swoją wyścigową żabę, Jin mógłby opowiedzieć wszystkim o tym, jaką to Kookie nie był bezwstydną wróżką, wręcz najbezwstydniejszą po tej stronie lasu!

A jednak ta sama wróżka traciła język w gębie, gdy tylko w polu widzenia pokazywał się Kim Namjoon. Więcej — robiła się jak jeden z tych pomidorów chodowanych przez wróżki ogrodowe, cała czerwona! Jakby tego było mało, Jungkook w brzuchu czuł całe stado małych latających muszek owocówek.

(przecież nie stado motyli, głupku, to były ogromne bestie ochronne wróżek, nie zmieściłyby się w niczyim brzuchu!)

Co prawda Namjoona nie widział za często, bo ten był samotnikiem. Jako jedyny nie mógł mieszkać wysoko na Drzewie Domowym, tylko na ziemi, bo nie miał skrzydełek, by przemieszczać się tak wysoko. Inni proponowali mu, by zwyczajnie poleciał na jednym z motyli, albo by inna wróżka pomogła mu się przedostać, ale Namjoon twierdził, że nie chce ryzykować, poza tym - powtarzał - mi tu dobrze.

Jungkook nie do końca był w stanie w to uwierzyć – przecież na dole nie było nikogo, a ziemia była twarda i zimna!

Dopiero Seokjin uświadomił mu, że Namjoon nie zawsze był mile widziany na górze i inne wróżki traktowały go jak pomyłkę i jakieś nieśmieszne nieporozumienie – ni to wróżkę, ni to człowieka – i strasznie mu dokuczały, zrzucając na niego w locie różne rzeczy albo zwyczajnie wyśmiewając go.

Ponoć mały Namjoon strasznie się tym przejął i często płakał. I tylko kwiaty dotrzymywały mu wtedy towarzystwa, gdy chował się przed wrednymi rówieśnikami w ich kielichach. Kilka razy przez to został użądlony przez pszczoły, ale to mógł zrozumieć – to był ich teren i naturalny odruch.

tinker bell ➳ namkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz