Z góry założyłam, że tej nocy nie prześpię spokojnie. I się nie myliłam, dziwne trzaski co chwilę skutecznie mnie wybudzały. Han wraz z Chewbaccą poszli niby to pograć w karty, jednak przez szczelinę w niedomkniętych drzwiach co chwilę widziałam przechodzącą dwójkę, patrolującą nasz statek. Czułam się względnie bezpieczna, lecz uczucie niepokoju nie mijało. Zresztą, nie były to jedyne powody zakłócające mój stan ducha w ostatnim czasie. Myślami wracałam do sytuacji sprzed kilku godzin... nie takiego przywitania się spodziewałam, łzy matki, które nie wyglądały szczerze, oschle zachowanie ojca, którego zawsze byłam oczkiem w głowie, zero ważnych pytań, szybkie zakończenie spotkania. Nawet Han to wyczuł, mówiąc, że jesteśmy przyjaciółmi. Ale przecież... to nie musi tak się skończyć...
Cicho wymknęłam się z Sokoła i udałam się w stronę korytarza z obrazami. Zupełnie nie znałam tego miejsca, toteż szłam trochę na oślep w poszukiwaniu czegokolwiek. Z tylu głowy wyobrażałam sobie siebie w pięknej, czerwonej albo granatowej sukni idącą z Hanem w... mundurze? Z pewnością musi w niego zainwestować. Para królewska godna podziwu, szanowana, nie odmawiająca sobie niczego, szczęśliwa. Z marzeń wyrwała mnie cicha rozmowa. Zobaczyłam uchylone drzwi, w środku było zapalone światło, także nie mogłam tam wejść niezauważona. Stanęłam najbliżej jak mogłam i słuchałam. Dwójka mężczyzn, poznałam po głosie, rozmawiała o raczej mało ważnych sprawach, co chwilę jednak wspominając o „czarnej mocy". Jednak zabrakło mi tchu po tym, jak jeden z nich wręcz wyszeptał:
- Przecież Lidowcy na pewno nam pomogą przeciągnąć złapany towar na drugą stronę.
Zakon Lide?! On jest wszędzie, dosłownie. Czym lub kim był towar? I jaka druga strona? Nie wiedziałam co zrobić, więc korzystając z przywilejów wparowałam do pomieszczenia.
- Witam. Widzieliście moich rodziców? - spytałam dostojnie. Nie wiedziałam, co mogę powiedzieć innego. Mężczyźni wstali i się ukłonili.
- Księżniczko, witamy. Rodzice prawdopodobnie są w swojej komnacie, lecz mogli pójść już spać. Jeśli pani pozwoli, zaprowadzę.
- Byłoby wspaniale.
Energicznym krokiem podążałam za facetem, koło czterdziestki, zadbany, w oficerskim stroju. Mogłabym powiedzieć, że całkiem przystojny.Komnata, a raczej sypialnia nie była daleko, raptem kilka minut marszu. Pozostawiona sama, zapukałam do wskazanych drzwi. Po zadziwiająco krótkim czasie otworzyła mi mama.
- Wiedziałam, że przyjdziesz. Wejdź. - odparła krótko i zaprosiła mnie gestem ręki. W środku siedział ojciec i patrzył się prosto na mnie. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc usiadłam na fotelu obok.
- Domyślam się, że Han to nie przyjaciel. - stwierdził tym swoim tonem.
- Domyślam się, że nie jest to wasza sprawa. Czy tak zachowują się rodzice po dziesięciu latach? - spytałam już lekko łamiącym się głosem.
- Myślisz, że nie słyszeliśmy o twoich dokonaniach? O Endorze? Jesteś sławna, kochanie. Nam to nie umknęło również. - dodała matka.
- Więc czemu nic nie mówiliście wcześniej?
- Nie ufam temu całemu Solo. - wtrącił ukochany tatko.
- Możesz się od niego odczepić? - spytałam zdenerwowana.
Zapadła cisza.
Cisza przed burzą.
CZYTASZ
Only Hope
Fanfiction❝Okazało się, że jest gorzej niż ktokolwiek przypuszczał. Oni są naszą jedyną nadzieją.❝