Rozdział 9.

45 7 11
                                    

Czarna, nieprzenikniona toń przed oczami. Ciało wstrząsane rozrywającym, nabierającym na intensywności bólem. Bezimienny odczuwał go tak, jakby ktoś przedzierał się przez jego masę, by sięgnąć duszy. To ona była w tym upiornym procesie celem.
– Nie... – wyszeptał spanikowany, ale słowo to pojawiło się wyłącznie w jego szumiącej głowie. Coraz bardziej pogrążał się w mroku. "Chyba tak musi wyglądać koniec" – pomyślał jeszcze, zanim całkowicie stracił przytomność.
– To jest twój koniec – Zimnokrwisty jakby czytał mu w myślach. A może i tak właśnie było.

Ernest zachłannie pobierał energię Bezimiennego. Samym dotykiem bezwzględnie wyssiewał cząsteczki życia z każdej jego kości i każdego włókna mięśnia. Dzięki temu miał być silniejszy, szybszy, bystrzejszy. Lodowate łapsko mocniej przycinęło klatkę piersiową Aleksa do chodnika czyniąc gest, który powinien pozbawić ofiarę ostatniego tchnienia. Była ona już w takim stanie, że nie potrafiła krzyczeć. Znalazła się na granicy śmierci.
– Natychmiast go puść! – kobiecy głos dotarł do uszu drapieżcy.

Zaskoczenie sprawiło, że gwałtownie odsunął się od zmaltretowanego młodzieńca i odwrócił się w stronę intruzki. Stała nieruchomo przy metalowych schodkach, złowrogo wpatrzona w niego epatującymi wściekłością oczami. Wyprostowana jak struna i gotowa do wszczęcia walki w każdej chwili. Kobieca dłoń zaciskała się ze złości na lodowatej poręczy. W Zimnym ujawniło się nieznane dotąd uczucie respektu, jakby spotkał kogoś, od kogo biła potężniejsza moc. Nie bardzo wiedział, co pod wpływem tego niespodziewanego wrażenia powinien zrobić.

Chwila wytchnienia wystarczyła Bezimiennemu, by wróciła mu jasność umysłu. Spróbował podnieść się ze ścieżki, ale słabe po brutalnym ataku ciało odmówiło posłuszeństwa. Z cichym jękiem opadł z powrotem na twardy beton, czym zwrócił na siebie uwagę zarówno drapieżnika, jak i swojej obrończyni.

– Odejdź, kobieto. On już należy do mnie – powiedział Zimny, a w jego głosie dało się usłyszeć nutę radości i podniecenia. Tak długo czekał na ten dzień! W samotności, spowity zasłoną nocy często wyobrażał sobie moment, gdy wreszcie to się stanie.
– Nie dostaniesz go, dopóki ma we mnie wsparcie.

Mówiąc ogarnęła ją nagła pewność, że jest to prawda, która wypłynęła prosto z jej dotąd niewzruszonego serca. Wypowiadając na głos słowa czuła się tak, jakby przyznawała przed całym światem, że i ona doznała tego, co ludzie nazywają "zakochaniem". Kiedy na strychu walczyła z dwoma zimnokrwistymi mężczyznami, jedyne, o czym wtedy potrafiła myśleć, dotyczyło tego, czy Aleksander jest już bezpieczny. Stał się jej pierwszą i chyba jedyną słabością w życiu. Za niego była gotowa nawet zginąć. Już nie tylko za sprawiedliwość, co było jej przeznaczeniem, teraz także za miłość.

Z zamyślenia wyrwał ją głośny, nieprzyjemny śmiech. Trochę zirytowała się tym, że wprawiła przeciwnika w rozbawienie. Jej nie było tej nocy do śmiechu. Właśnie rozniesiono lokal Nikoli, połowa pracownic uciekła z niego w popłochu, a jej ledwo żywy, wstrząsany drgawkami przyjaciel leżał właśnie na chodniku i czekał na swój koniec. O nie, ona na to nie pozwoli! "Dobra, koniec tej zabawy" – pomyślała, po czym pozwoliła buzującemu w niej i ledwo nie eksplodującemu, z trudnością ukrywanemu wcieleniu się ujawnić.
– Co jest...? Co się dzieje? – Mina Zimnemu szybko zrzedła, kiedy piękna dziewczyna zaczęła na jego oczach przeobrażać się w szkaradę.

W jednej chwili u rąk wyrosły jej długie pazury, a nogi zamieniły się w ptasie, zakrzywione szpony. Materiał T-shirtu został rozsadzony przez wzrastające na plecach skrzydła, które po chwili rozpostarły się nad głową Nikol, osiągając szerokość kilku metrów. Wiatr złowrogo zaszeleścił brunatnymi piórami do złudzenia przypominającymi wyglądem te orle.
– Harpia? To wy nie wyginęłyście w starożytności?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 01, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

BezimiennyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz