57.

530 39 20
                                    

*Sprawdź, czy przeczytałeś/ poprzedni rozdział*

Yeol zaniósł mnie na dół, do kuchni. Posadził na krześle i podał nam śniadanie.

- Gdzie jest Noeul? - Zapytałem.

- Wyszła już. - Powiedział, delikatnie ściskając moją dłoń.

- Nie rozumiem. - Naprawdę nie rozumiałem. - Nie widziałem jej od tygodnia. Czuję się, jakby mnie unikała. Yeol, wytłumacz mi to.

- Cokolwiek powiem, nie smuć się, dobrze?

Skinąłem głową, przełykając niedobrą owsiankę. Nie wiem, dlaczego on każe mi to jeść, ale dobrze, że je to samo.

- Dlaczego ja to jem? - Jednak musiałem zapytać. - Tatusiu?

- Zhang powiedział, że przez najblizsze trzy dni masz jeść tylko takie rzeczy. - Wyjaśnił. - Do szpitala pojedziesz na czczo, dzięki czemu przygotują cię do operacji najszybciej jak to możliwe.

- Operacji?

- Kiedy zasnąłeś załatwiłem wszystko z Yixingiem. - Spojrzał na mnie poważnie. - Operację przeprowadzi doświadczony neurochirurg, dlatego martwię się mniej.

Skinąłem tylko głową, wiedząc, że jakiekolwiek spieranie się będzie bez sensu.

Westchnąłem.

- Więc co z Noeul? - Ponowiłem. - Ja muszę wiedzieć.

- Dobrze. - Zgodził się ciężko. - Noeul obwinia cię o cały wypadek i jest o to zła. - Podszedł do mnie. - Ma złamaną rękę i nie wystartuje w najbliższych zawodach pływackich, co kumuluje jej złość. - Przesunął moje krzesło i klęknął przede mną, splatając nasze dłonie. - Dalej nie rozumie, dlaczego jej miłość do Chena jest przez nas piętnowana, przez co dystansuje się coraz bardziej.

- Ja naprawdę przepraszam. - Załkałem cicho. - Nie chciałem nic jej zrobić.

- Baekhyun, nawet sobie tak nie żartuj. - Przytulił mnie mocno. Wtuliłem się w niego, mocząc jego spraną, domową koszulkę. - Zareagowałeś, skręcając w prawo. Noeul siedziała z tyłu, po prawej, przez co tylko ty, siedzący po lewej, z przodu, odczułeś zderzenie z tamtą osobówką.

- Ale jej ręka...

- Policja mówi, że złamała ją, kiedy na chwilę po zderzeniu sięgała po telefon, który jej spadł pod siedzenie. - Jego ciałem wstrząsnął dreszcz. - Podczas gdy ty, skarbie, umierałeś mi w tym fotelu. Podczas gdy ty, kicia, byłeś nieprzytomny trzy dni, z uszkodzonymi nerwami!

- Ale zrozum ją. - Prosiłem. - Zawody były jej marzeniem...

- Naprawdę stawiasz jakieś coroczne zawody pływackie nad swoje życie?! - Nie rozumiał. - Baekkie, mogłeś nie przeżyć. Jestem na nią tak wściekły, że od wypadku z tobą nie porozmawiała, że o mały włos jej nie ukatrupiłem.

- Nie krzycz na nią.

- Nie żartuj. - Parsknął. - Nie chciałem na nią krzyczeć tylko dlatego, że ty spałeś. Inaczej cały Seul by mnie słyszał.

Nie wiedziałem jak odpowiedzieć.

Wcale mi nie ulżyło. Po prostu to wszystko złamało mi serce, które ratowały tylko wargi Chanyeola na tych moich.

Jego oczy, wyrażające troskę. I przeogromną miłość.

MASZ CHŁOPAKA?! 7: MAMA, RATUJ! chanbaek; hunhanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz