Rozdział 7

77 12 21
                                    

Kiedy moje stopy uderzają o ziemię, zaczynam się bać. Wokół jest ciemno, nie widać żywej duszy, nawet nic nie słychać, jakbym była tutaj zupełnie sama. Ogarnia mnie lęk. Czy ten ktoś już mnie śledzi? Wykorzystuję swój dar i mam nadzieję, że nie będzie w stanie mnie namierzyć.

Przez dłuższą chwilę po prostu stoję i zastanawiam się, co mam dalej robić. Przypominam sobie to, co mówiła Faida - muszę znaleźć dom, w którym akurat nie ma właścicieli. Wydaje się dosyć łatwe...

...ale takie nie jest. Staram się i szukam, ale widocznie w tym mieście nikt nie wyjeżdża, wszyscy trzymają się kurczowo swoich domów.

Po kilku godzinach jestem zrezygnowana. Mam ochotę wrócić do Nieba i powiedzieć, że się do tego nie nadaję, ale wiem, że zawiodłabym Królową, a tego nikt nie chce robić. Dała nam szansę na drugie życie, ale w zamian za to, musimy jej służyć, a nie użalać się nad sobą.

Wzdycham i do głowy przychodzi mi pewien pomysł. Mój podopieczny ma ogromny dom, a jego mieszkańcy używają jego niewielkiej części. Nikt nie zauważy, jeśli tam zamieszkam. Ukryję się w najrzadziej używanej części domu i nikt nie odkryje mojej obecności. Mam eliksir, nie muszę tkwić tam w ludzkiej postaci.

Mój pomysł podnosi mnie na duchu. Rozprostowuję skrzydła i lecę w kierunku domu mojego podopiecznego. Kiedy lecę, czuję jak chłodne powietrze smaga moją skórę, ale nie jest to nieprzyjemne uczucie. Widok rozmywa się przez dużą prędkość, ale nie zamykam oczu.

Zwłaszcza, że po niedługiej chwili jestem na miejscu. Spodziewam się zgaszonych świateł, ale w salonie najwyraźniej ktoś jest, bo jest jasno, aczkolwiek słyszę również głośne krzyki. Wkradam się do środka i wkraczam prosto w piekielną kłótnię.

Kyle i jego ojciec stoją na przeciwko siebie. Ten drugi patrzy na swojego syna z mordem w oczach, ale Kyle wydaje się być niewzruszony.

- Gdzie to schowałeś, gówniarzu? - Warczy pan Thomson.

- Nigdzie. Wszystko już wypiłeś - wzrusza ramionami Kyle.

- Kłamiesz!

- Mogę już iść? Bo ta rozmowa prowadzi do nikąd, może gdy kiedyś wytrzeźwiejesz, to... - Kyle nie kończy, bo dostaje od swojego ojca pięścią w twarz. Z moich ust wydobywa się zduszony okrzyk, na szczęście nadal jestem w anielskiej postaci i nie mogą mnie usłyszeć.

Kyle cofa się i łapie za oko. Gdy w końcu odsuwa rękę, widać, że w tym miejscu wykwita mu ogromny siniak. Nie daje jednak po sobie poznać, że go to zabolało.

Nic nie mówi, po prostu odwraca się i idzie na górę. Lecę za nim i bezszelestnie wkradam się do jego pokoju. Chłopak najpierw po nim krąży, jakby się nad czymś zastanawiał. W końcu jednak sięga do plecaka i wyciąga coś niewielkiego. Wygląda jak zwinięty papierek. Wytrzeszczam oczy, kiedy Kyle wkłada końcówkę do buzi i odpala drugi koniec zapalniczką. Po chwili w pokoju roznosi się dziwny zapach, jakby to była jakaś mieszanina ziół... Nie znam się na tym, ale widocznie to mu pomaga, bo wydaje się bardziej rozluźniony.

Po kilku minutach kończy i wstaje. Podchodzi do lustra i ogląda podbite oko, kręcąc głową. Wzdycha i ściąga koszulkę, rzuca ją na podłogę, po czym kieruje się do łazienki.

Czuję się dziwnie i sama nie wiem, czy mam na niego czekać, czy może rozejrzeć się, by znaleźć dla siebie jakieś miejsce w domu. Postanawiam zrobić to drugie. Zaglądam jeszcze do ojca Kyle'a. Siedzi na kanapie, oglądając telewizję. Przed nim leży opróżniona do połowy butelka alkoholu. Nie wygląda tak, jakby żałował tego, co zrobił swojemu synowi. Narasta we mnie złość, co jest dla mnie dosyć obcym uczuciem. Jak ojciec może bić swojego własnego syna? Gdybym miała moc, która sprawia ból, pewnie użyłabym jej w tej chwili.

Jednak jestem Aniołem. Mam chronić, nie się mścić. Muszę o tym pamiętać i nie dać ponieść się emocjom. Ciężko jednak pozostać neutralnym w tej sytuacji. Ale reagowanie przemocą na przemoc nie jest najlepszym rozwiązaniem.

Szukam jakiegoś małego pomieszczenia, w którym mogłabym się po prostu zatrzymać za dłuższy czas. W końcu trafiłam do pokoju, który wygląda na nieużywany. Są tam podstawowe rzeczy potrzebne do życia, takie jak łóżko, szafa z lustrem. Wygląda jak pokój gościnny. Teraz będzie moim pokojem. Chowam w szafie buteleczki z eliksirem. Zaraz potem je wyciągam, bo wydaje mi się, że zbyt łatwo można je znaleźć. Jeszcze kilka razy je przekładam, po czym chowam je pod łóżko. A jeśli ktoś tu zajrzy? Może powinnam zakopać je w ogrodzie? Mogłabym je ukryć na dachu, ale jak tam później wejdę jako człowiek? Po przemyśleniu tego jeszcze raz, postanawiam jednak ukryć buteleczki z eliksirem na dachu, zostawiając pod łóżkiem tylko jedną z nich. Otwieram okno, które działa tak, jakby ktoś od dawna go nie otwierał, po czym staję na parapecie, rozpościeram skrzydła i lecę na dach. Chowam je niedaleko komina, po czym wracam do pokoju.

Mijając lustro, coś sobie przypominam. Niegdyś Anioły pozostawały całkiem nagie, ale Królowa postanowiła to zmienić. Przywdziewamy białe stroje, najczęściej szaty lub sukienki. W Niebie mam komplet białych sukienek, ale na Ziemię wzięłam tylko tę, którą mam na sobie.

Potrzebuję ubrań. I to jak najszybciej, skoro mam wmieszać się w tłum i zacząć chodzić do szkoły. Nagle zaczynam się stresować. Zupełnie zapomniałam o szkole! Gdyby to było możliwe, pewnie zaczęłaby mnie boleć głowa lub brzuch z nerwów.

Żeby zająć czymś moje myśli, wracam do pokoju Kyle'a, który już śpi. Siadam obok niego ma łóżku i zanim zdołam się powstrzymać, przeczesuję ręką jego włosy. Odsłaniam jego podbite oko i przygryzam wargę... nie powinnam. To wbrew zasadom, inne Anioły uznałyby to za marnotrastwo.

Ronię jednak kilka łez, które spływają na oko Kyle'a. Odczekuję i po chwili nie ma już żadnego siniaka. Rano, Kyle będzie miał miłą niespodziankę.

CDN.

Nowy rok, stara ja 😈

Nowy rok, stara ja 😈

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
• under my wings • [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz