Prolog

15 1 2
                                    

Harry Potter był na szóstym roku w Hogwarcie. Wszystko wydawało się cudowne. Był czarodziejem, wreszcie miał okazję poczuć się kimś wyjątkowym, a nie tylko pomiatanym dzieckiem jego wuja i ciotki. Mógł czarować, mógł uciec od Dursley'ów na dość długi okres czasu, jednak wtedy, kiedy zaczął poznawać magię nie myślał nawet, że to wszystko może się obrócić przeciwko niego. Nawet jeśli nie lubił być zbytnio w centrum uwagi, to musiał przyznać, że na początku trochę podobało mu się ta cała historia z blizną na czole i tym, że pokonał największego czarnoksiężnika mając zaledwie kilka miesięcy. Teraz nie cierpi co chwila bolącej blizny, a strata Syriusza, powrót Voldemorta tylko go zaczęła przytłaczać. Westchnął. Ostatnio dużo myślał. Zaczął odcinać się od innych i zostając tylko sławnym chłopakiem, który wszystko trzyma w sobie. Stał się zimny i ponury. A jego śmiech - zwłaszcza prawdziwy nie był dany usłyszeć nawet Hermionie i Ronowi.

  — Ostatnio dużo myślisz — powiedział czyiś bardzo piskliwy głosik. Tego głosu nie mógł z nikim innym pomylić. Luna, tak miała na imię ta dziewczyna. Mimo, że wierzyła w niestworzone rzeczy i jest pogrążona w swoim świecie, to miał wrażenie, że tylko ona jest w stanie czasami go zrozumieć.

  — Wiem, ale nie bez powodu. Ostatnio działo się dużo, za dużo — odparł Harry, a przed jego oczami pojawiło się bezwładnie upadające ciało Cedric'a na ziemię. To było jego jedne z najgorszych wspomnień.

Na tym ich rozmowa się zakończyła, ponieważ Harry szybkim ruchem wstał i pobiegł w głąb korytarza. Upadł na  podłogę i zakrył twarz dłońmi. Nawet już nie był w stanie płakać. Nie był w stanie nawet się podnieść i iść do dormitorium. Wtedy przez dłonie ujrzał czyjąś sylwetkę, którą uklęknęła przy nim i zapytała chłodnym głosem:

  — Potter? — Tego głosu także nie dało się z nikim pomylić. Zimny jak lód, Draco Malfoy. Dzisiaj Harry nie był gotowy na jego zaczepki, wyśmiewanie się, czy inne rzeczy. Choć ostatnio przez dłuższy czas tego nie robił, z niewiadomych przyczyn dla Harry'ego. Malfoy znikał na całe dnie i nie pojawiał się na lekcjach, więc musiał coś kombinować. Ale Harry nie miał czasu zamartwiać się też tym. Na początku roku był ciekawy, ale teraz zapomniał nawet o swojej wścibskości.

Znowu wstał, znowu stchórzył. Nawet przed nim nie był w stanie się obronić. Pobiegł i schował się w kolejnym kącie. Normalni czarodzieje się tak nie zachowują. Czy z nim jest coś nie tak? Oczywiście. Był sławny, powinien mieć wszystko, czego dusza zabraknie, a on nie ma nic. Nawet jego najlepsi przyjaciele nie siedzą tutaj, by go pocieszyć w trudnych chwilach. Nie wiedział ile tak siedział. Może dziesięć minut, może trzydzieści, a może godzinę... Jednak w końcu postanowił wstać i się trochę ogarnąć. Zadania się same nie odrobią, a kolacja sama nie zje... Chociaż nie chciał iść na nią, jest tam tyle wścibskich osób, a on potrzebuje być sam... Ale tak mu burczało w brzuchu, że nie miał innego wyjścia, jak powolnym krokiem udać się w stronę Wielkiej Sali. Cóż się dziwić, że był taki głodny, w końcu przy myśleniu czasami zapominał jeść.

Wszedł do Wielkiej Sali, i jak się domyślił, zaatakowały go wzroki wlepiające się w niego. Zapomniał, że powinien najpierw zakryć te sińce pod oczami. Ludziom wydaję się, że Harry nie widzi jak przeszywają go wzrokiem, kiedyś nawet uznawał to za zabawne, ale teraz jedyne co mógł zrobić to prychnąć na myśl, jak tak głupim można być. Usiadł przy stole Gryffindoru, i nie zwracając na nikogo uwagi zaczął jeść wlepiając swój wzrok w talerz. Nie żeby było to jakieś szczególnie interesujące, po prostu nie chciał skrzyżować się z kimkolwiek wzrokiem. Nawet jego przyjaciele nie zapytali, czy wszystko w porządku. Nie, że miał na takie pytania szczególną ochotę, ale serce jeszcze bardziej mu się kroiło na tę myśl, o ile jeszcze bardziej może. Jedyną osobą, która zainteresowała się chociaż trochę jego stanem, była Luna. Nawet z nią ostatnio dogadywał się lepiej, niż z Ronem, z którym ostatnio praktycznie w ogóle nie rozmawia.

  — Chcesz porozmawiać? — zapytała w końcu Hermiona, wymieniając z Ronem porozumiewawcze spojrzenia.

  — Wydaję mi się, Hermiono, że trochę już za późno na rozmowę — powiedział ostro Harry i wstał od stołu. Już spokojniejszym głosem powiedział:— Idę się przejść, nie szukajcie mnie.

I wyszedł, pogrążając się w własnych myślach.


Jak się podoba?  Jest to moje drugie opowiadanie dopiero... Wiem, że nie jest najlepsze, ale serio się nad tą pierwszą częścią starałam, może trochę kogoś zachęci do dalszego czytania... No nic, zobaczy się. Cześć!

Ellie_Birb
4.01.2019

Dla Ciebie IdolWhere stories live. Discover now