12 miesięcy wcześniej
Zaczęłam biec ile sił w nogach. Nie zważajac na pogodę. Choć nie miałam kurtki a deszcz padał było mi gorąco. Moja rasa nie odczuwa zima. Moja wataha została napadnięta a ja nic nie mogłam zrobić. Matka rozkazała mi uciekać, a ja jak jakieś małe dziecko się jej posłuchałam chociaż nam szesnaście lat posłuchałam się jej. Było smutno zostawić całą rodzinę, ale nie miałam innego wyboru. Nie wiedziałam tylko, że to było moje ostatnie spotkanie z mamą i tatą. Przemieszczałam się po różnych miastach, wsiach i krajach. W niektórych się zatrzymywałam na kilka dni. Aż w końcu zatrzymałam się w jakimś lesie by odpocznąć po kilku godzinach biegu.. Tam została napadnięta przez trzech zmiennokształtnych. Zmieniłam się w moją wilczycę.
~Co robicie na moim terenie~
~Myślałem, że te ziemie należą do naszego przywódcy~
~Nie bo do mnie~
Obnażyli kły i warkneła na mnie.
~Co jedną beta i dwie omegi mogą mi zrobić?~
~Niech pomyślę...~
~Zabić cię~
~Jestem ciekawa kto kogo pierwszy uśmierci~
Rzucili się w moją stronę. A ja odskoczyłam od nich. Pokazałam im moje uzębienie. Zaczęliśmy walkę, którą oni przegrali. Dwóch odeszła z tego świata. Przemieniłam się w swoją ludzką postać. Poprawiłam ubrania, choć były w większości podarte. Wzięłam zza pasa sztylet. Przyłożyłam go do gardła, tego który jeszcze żył. Zabiłam go, ale zanim to zrobiłam. Dostałam od niego pamiątkę. Opatrzyłam ranę, która sięgała mi od prawego ramiona aż do nadgarstka. Szłam dalej moja rana dawała o sobie znać. Ale nie przejmowałam się tym za bardzo choć na moich bandarzach zaczęła pojawiać się krew. W końcu zemdlałam. A ostatnie co widziałam to szary wilki zbliżający się w moją stronę.
Czułam, że jestem niesiona przez kogoś na rękach. Lecz moje oczy nie chciały się otworzyć. Obudziłam się w jakimś nie znanym mi miejscu. Było to duże i przytulne pomieszczenie. Muszę porozmawiać z moją wewnętrzną wilczycą
~ Alex Co się stało?~
~Byłaś nie przytomna~
~Tyle to ja sama wiem~
Zdziwiłam się gdyż moja ręka już mnie nie bolała.
~Została opatrzona wtedy gdy ty spałaś~
~Nie jestem ślepa~
Nagle słyszałam kogoś wchodzącego po schodach. Po chwili jedne z drzwi w tym pomieszczeniu otwierają się. Wchodzi chrzestni para osób.
-Jak się czujesz?-pyta się mnie kobieta
Nic nie odpowiadam. Czarnowłosa wilczyca podchodzi do mnie i zaczynam mnie badać.-Gdzie ja jestem?-pytam się ich
-W watasze srebrnego księżyca-odpowiada mężczyzna
Zaraz znam z skądś ten głos. Ale do kogo należy.
~Alex co to za facet?~
~To jest alfa stada~
-Kim jesteś?-pyta się znów przywódca
-Jestem córką Alfy i Luny z watahy krwawej pełni. Nazywam się Emilii-przedstawiam się
-Emily to naprawdę ty?-pyta się matka stada
-Tak to ja ciociu-odpowiadam. W końcu sobie przypomniałam jej głos.
-Moja malutka bratanica ostatnio widziałam cię kiedy miałaś jedynaście lat aż tak wyrosłaś , zmieniłas się od tego czasu-mówi wujek
-Dzięki wujku-wstałam i przytuliłam swoich krewnych, którzy odwzajemnienie mój czyn.
Od tego dnia stałam się dla nich dzieckiem, którego nie posiadali gdyż wilcza matka sfory nie mogła mieć dzieci. Alfa uczył mnie jak być jego następczynią. A Luną jak być matką stada. Narazie będę musiała wypełniać te dwie rolę, ponieważ jeszcze nie mam swojego przeznaczenego. Mój Mate gdy tylko połączymy się oznaczeniem i sparowaniem stanie się przywódcą stada Srebrnego księżyca, a ja matką watahy.
CZYTASZ
Uciekając przed przeznaczeniem (ZAWIESZONE)
LosoweZmieniam się w wilczycę. Zaczynam biec ile sił w łapach, nie patrząc nawet, w którym kierunku. Słyszę za sobą wycie wilka. Alfa dopiero spostrzegł, że mu zwiałam. I na pewno wyśle za mną swoje sługi, jeśli jeszcze tego nie zrobił.