Wigilijne życzenie

22 1 0
                                    

Spojrzałem w stronę okna z nadzieją na niepowtarzalne, klimatyczne widoki. Doszukiwałem się świątecznego nastroju - fantazyjnych wzorów wymalowanych na szkle szronem, śniegu wolno spadającego z nieba, drzew ozdobionych kolorowymi lampkami i ozdobami - praktycznie wszędzie, niestety bez powodzenia, bowiem za każdym razem, gdy kierowałem wzrok za oko, widziałem nasz rozległy ogród, który w tym roku postanowiłem udekorować sam. Miałem wizję, genialny pomysł kiełkujący w myślach od początku grudnia, z tym że zbieranie materiałów zajęło mi więcej czasu niż początkowo założyłem, dlatego też dopiero dzisiaj, w dniu świątecznej kolacji, wstałem wcześnie rano, z nadzieją, że wszystko przygotuję na czas.

Ziewnąłem, przeciągnąłem się czując jak ciało budzi się do życia po całonocnym śnie. Całonocny to wiele powiedziane, zaśmiałem się sam do siebie, do trzeciej kończyłem pakować prezenty dla przyjaciół, nie mogłem pozwolić sobie na błąd, chciałem żeby wszystko było perfekcyjne, idealne, chcę ich zaskoczyć i wywołać uśmiechy na twarzach. Ubrałem się ciepło, a następie kolejno wynosiłem kartony ze światełkami, niedużymi lampionami ogrodowymi, ozdobami, które chcę wykorzystać do udekorowania ogrodu. Było zimniej niż założyłem, jednak o siódmej rano nadal można zmarznąć, choć już widziałem słońce wychodzące zza horyzontu, które ogrzewało i rozjaśniało wszystko dookoła. Cienka warstwa śniegu pokrywająca trawę i ścieżkę skrzyła się od promieni słońca wprawiając mnie w zachwyt. Uwielbiam ten moment, kiedy promienie słońca spotykają się ze śniegiem dając efekt miliona rozsypanych diamentów, błyszczących się przed moimi oczami. Pominę kwestię oślepiania po dłuższym czasie oglądania tego pięknego zjawiska.

Odetchnąłem głęboko porannym zimowym powietrzem, ostrym i kłującym, a zarazem orzeźwiającym. Zatarłem dłonie, klasnąłem kilka razy, po czym wyłowiłem pierwszą plątaninę kabli z pudełka, ekscytując się efektem jaki osiągnął moje wysiłki. Chciałem ozdobić kilka najbliższych drzewek i krzewów, myślę, że obwieszenie całego ogrodu zajęłoby mi więcej niż pół dnia, a przecież jeszcze mam w planach inne rzeczy, jak na przykład spotkanie z Tae-hyungiem, zanim wstaną pozostałe osoby. Potrząsnąłem głową, muszę zająć się czymś innym. Przewiesiwszy przez ramię sporą ilość kabli rozstawiłem drabinę uważając na potencjalne nierówności terenu, nie chciałem przecież zrobić sobie krzywdy w dniu świąt. Nieufnie postawiłem stopę na pierwszym stopniu i powili wchodziłem wyżej aż znalazłem się w odpowiednim miejscu, żeby rozwiesić pierwsze światełka. Nieudolnie zarzucałem je na gałązki małej choinki z rozpaczą stwierdzając, że zachowanie równych odstępów graniczy z cudem nawet jeśli drzewko nie ma zbyt okazałych rozmiarów.

Uporawszy się z tym zadaniem postanowiłem rozłożyć latarnie wzdłuż ścieżki prowadzącej przez ogród do zadaszonego miejsca, w którym znajduje się kilka ławek i przenośny grill.

To już poszło dużo łatwiej, szybciej i przyjemniej. Musiałem tylko pamiętać, aby wszystkie latarnie były połączone, żeby każda świeciła. Planuję to posprzątać zaraz po świętach, może dopiero po nowym roku, ale na pewno nie zostawię tego na stałe, toteż liczę na to, że spadnie więcej śniegu, który zakryje kable zdradzające sposób uruchomienia świateł. W mojej wyobraźni wyglądało to dużo lepiej niż w rzeczywistości, ale nie załamuję się! Wieczorem jak już wszystko włączę, będzie świetnie. 

- Hej, Yoon-gi, co robisz? - Usłyszałem znajomy głos i zamarłem, sparaliżowany strachem, niepewnością i poczuciem klęski. Tak oto mój drogi przyjaciel V, przyłapał mnie na dekorowaniu ogrodu, co za wszelką cenę chciałem ukryć, żeby wykorzystać to jako element zaskoczenia przy tworzeniu magicznego świątecznego nastroju podczas dzisiejszej kolacji. Niechętnie się wyprostowałem, tymczasowo porzucając swoją pracę by dowiedzieć się, skąd dochodzi wołanie. Tae - hyung stał na progu drzwi prowadzących z salonu do ogrodu, ubrany w kurtkę i owinięty niebieskim szalikiem. Trzymał dłonie w kieszeniach, oparty ramieniem o framugę drzwi obserwował z zaciekawieniem moje poczynania. Wywołałem wilka z lasu, przeszło mi przez myśl, dopiero o nim myślałem, a tu nagle słyszę jego ciepły głos. Mimo dzielącej nas odległości mogłem zauważyć, że nie minęło dużo czasu odkąd wstał. Zmierzwione jasne włosy nie zaczesane po śnie, wydaje mi się, że powieki miał lekko opuchnięte i ledwo otwierał oczy, do tego ziewnął już dwa razy odkąd go zobaczyłem. Podejrzewam, że oparł się dla zachowania równowagi. Ustawiłem ostatni lampion po prawej stronie ścieżki, przeniosłem się na lewą zaczynając pracę od nowa. Teraz wracam tą samą drogą którą tu przyszedłem, zależało mi na obustronnym rozstawieniu świateł, ścieżka miała być oświetlona jak pas startowy.

Wigilijne życzenieWhere stories live. Discover now