4

5K 157 10
                                    

Obudziłam się w moim pokoju ale jak się tu znalazłam? Pamiętam, że waliłam w worek i ktoś mnie odciągnął ale chyba usnęłam. Dłonie miałam zawinięte w bandaże ciekawe kto mnie opatrzył? Nic nie rozumiem, nie rozumiem czemu chłopacy nie chcą ze mną rozmawiać i czemu tak szybko o mnie zapomnieli?

Zostałam obudzona przez szóstkę śmiejących się idiotów którzy oblali mnie wodą, natychmiast się zerwałam z łóżka.

- Macie trzy sekundy na ucieczkę- krzyknęłam zła, jak na zawołanie przestali się śmiać, staneli jak wryci 

-3...2...-otrząsnęli się i zerwali się do biegu- 1...- zaczęłam za nimi biec, wpadłam do ogródka i zobaczyłam jak chowają się za drzewem.

- jak was dorwę to własna matka was nie pozna-powiedziałam nie  ja, nie powiedziałam ja się darłam.

-bądźcie cicho nie jesteście tu sami- na zewnątrz wyszła nasza sztywna sąsiadka w samym różowym szlafroku i kapciach w króliczki, kiedyś była księgową nie, że mam coś do księgowych ale ona to straszna sztywniara. Aktualnie jest na emeryturze ale dalej ma kija w dupie. 

- przepraszamy już będziemy cicho- powiedział Gaston. Stara baba tylko prychnęła, weszła do domu trzaskając drzwiami. Dopiero teraz zauważyłam w co była ubrana popatrzyłam na chłopaków i od razu  wpadliśmy w śmiech. Chłopcy mocno mnie przytulili.

-kocham cię- powiedzieli równocześnie.

- ja was też, dobra chodźmy na śniadanie- wydusiłam.

Po policzku polała mi się łza, takie dni były tam moją codziennością mimo, że zazwyczaj się na nic złościłam kochałam takie poranki, kiedy spędzaliśmy je razem wygłupiając się i śmiejąc do utraty tchu. Dobra Liv ogarnij się i nałóż kamienną maskę i przeżyj kolejny długi dzień. Wygramoliłam się z ciepłego łóżka i ruszyłam w stronę łazienki. Zrobiłam codzienną toaletę i ubrałam się w czarne spodenki z wysokim stanem, czarny crop-top i białe vansy, a włosy tylko rozczesałam. Zrobiłam lekki makijaż pomalowałam brwi, wytuszowałam rzęsy oraz zrobiłam kreski, a na usta nałożyłam tylko balsam.Ruszyłam na śniadanie, miałam ochotę na omlet więc zabrałam się do pracy. Podśpiewywałam sobie pod nosem aż usłyszałam czyjś głos, natychmiast się odwróciłam .

-no zszedłem na śniadanie a tu takie widoki, mógłbym się przyzwyczaić- uśmiechnął się Adrian.

-kurwa odwal się ode mnie - w międzyczasie nałożyłam sobie omleta i zaczęłam go jeść.

-wczoraj byłaś milsza kiedy wypłakiwałaś się w moje ramię- powiedział ze swoim typowym uśmieszkiem podrywacza- a tak w ogóle  to co się wczoraj stało? 

- A gówno cię to obchodzi nie prosiłam cię o pomoc- czemu się musi wtrącać nie może być cicho?

- gdyby nie ja to byś tam zemdlała

- i za to ci dziękuję kurwa pasuję, a teraz daj mi spokój- w tym momencie mój kochany brat wyczujcie ten sarkazm. Jeszcze jego tu brakowało po prostu zajebiście. Straciłam już apetyt wrzuciłam talerz do zlewu i ruszyłam do pokoju. 

- a tej co się stało?- usłyszałam pytanie brata- gówno!- krzyknęłam. Wzięłam telefon z półeczki nocnej oraz rolki z szafy ( kocham jeździć na rolkach jak i na deskorolce kiedyś także jeździłam konno) zbiegłam na dół minęłam Adama i wybiegłam na dwór, w parku założyłam rolki po krótkiej rozgrzewce włączyłam muzykę i zaczęłam tańczyć oraz robić jakieś figury. Tak się natym skupiłam, że nie zauważyłam jak grupka chłopaków mnie obserwuje. Kiedy się ocknęłam i zobaczyłam ich od razu wyłączyłam muzykę.

- co się patrzycie?- zapytałam nie miło, usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam ściągać  rolki

-ładnie tańczysz, a tak w ogóle to jestem Luck, to jest Paweł, Artur i Max, a ty?- Luck jest wysokim blondynem o niebieskich oczach  ubrany jest w niebieskie potargane jeansy i  białą podkoszulkę.Natomiast Paweł jest brunetem o zielonych oczach i słodkimi dołkami w kącikach ust. ubiera się w szare jeansy, żółtą podkoszulkę w serki. Max jest najwyższy z nich wszystkich jest także szczupły. oczy ma koloru piwnego natomiast włosy ma w odcieniu czarnym.

- dzięki, jestem Oliwia dla przyjaciół  Liv a teraz się zmywam, pa.- nie czekając na odpowiedź ruszyłam przed siebie usłyszałam jak Luck woła za mną z pytaniem o numer telefonu-nie odpowiedziałam już mu. Nie chciałam wracać do domu i widzieć się z Adamem i jego pojebanymi kolegami, więc ruszyłam w stronę galerii. Najpierw poszłam kupić parę ubrań. wybrałam kilka podkoszulek, spodni, spodenek, sukienkę oraz bluzę. Natomiast później wstąpiłam do sklepu kosmetycznego kupiłam kilka kosmetyków do makijażu i pielęgnacji ciała oraz wstąpiłam do sklepu z butami wybrałam tenisówki szpilki oraz koturny. Póżniej wstąpiłam do victori secret i wybrałam kilka kompletów bielizny. Kiedy zrobiłam się głodna postanowiłam pójść do mcdonalda zamówiłam mcwrapa, coca-cola. Przeglądałam social-media  nic ciekawego nie znalazłam dopóki nie zobaczyłam zdjęcie dodane przez  Simona, na którym byli wszyscy razem z jakąś dziewczyną i widać, że świetnie się bawili. Od razu mi się smutno zrobiło,dlaczego to nie ja jestem razem z nimi świetnie się bawić. Akurat w tym momencie zadzwonił Pedro ale nie miałam ochoty odbierać, nie teraz. Dosiadła się do mnie jakaś blondynka spojżałam na nią zdziwiona.

-hej,wolne? a tak w ogóle to jestem Amelia,a ty?- Amelia jest blondynką o długich lekko kręconych włosach. Oczy miała koloru niebieskiego. Ubrana była w krótkie białe spodenki i do tego pudrową podkoszulkę.Cały czas się uśmiechała.

-hej jestem Olivia dla przyjaciół Liv, a czemu się dosiadłaś do mnie?- ciekawiłao mnie czemu akurat mnie wybrała przecież tyle osób było do wyboru.

- widziałam, że siedzisz smutna sama to stwierdziłam, że dotrzymam ci towarzystwa powiesz mi czemu jesteś smutna?- zapytała z troską ale dalej była uśmiechnięta.

-nic takiego, nie chcę o tym rozmawiać- z Amelą rozmawiałam ponad godzinę okazało się, że jesteśmy w jednym wieku i, że będziemy chodzić do jednej szkoły, a może nawet klasy. Blondynka jest bardzo towarzyską miłą oraz wesołą osobą od razu złapałyśmy wspólny język. 

- muszę już iść ale może podasz mi swój numer telefonu to się zdzwonimy?- niebieskooka podała mi swój numer, pożegnałyśmy się  i od razu ruszyłam w stronę domu. po dotarciu była 22.30 nie śpieszyłam się za bardzo. Od progu zobaczyłam wściekłego brata od razu zauważyłam, że jest wściekły ale szczerze mam to w dupie. 

- Liv gdzie ty byłaś, wyszłaś rano i dopiero teraz wracasz jestem twoim bratem powinienem wiedzieć gdzie wychodzisz, a co by było gdyby ci się coś stało?-od razu zaczął na mnie krzyczeć

- zamknij się, po pierwsze brata straciłam kiedy zacząłeś sie na de mną znęcać, po drugie gówno cię obchodzi o której wrócę mogę w ogóle nie wrócić i gówno cię to obchodzi,  a po trzecie nie podnoś na mnie głosu zrozumiałeś?- popatrzyłam na niego z mordem w oczach. W jego oczach widziałam smutek, żal oraz złość ale nie interesuję mnie to dobrze mu tak. Szybko pobiegłam  do pokoju, rzuciłam zakupy na podłogę i ruszyłam w stronę łazienki. Zmyłam makijaż i wskoczyłam pod prysznic od razu zaczęłam się odprężać. Nie wiem ile tak stałam, wyszłam i wytarłam się ręcznikiem i ubrałam w piżamę. Nastawiłam budzik i od razu zasnęłam.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Jest to najdłuższy rozdział jaki napisałam 1110 słów. Za wszystkie błędy ortograficzne i jakieś nie spójne zdania przepraszam ale pisze w nocy i nie chce mi się tego jeszcze raz sprawdzać. Do następnego rozdziału. Dobranoc.
Ps. Rozdział miałam dawno przygotowany i myślałam ze go opublikowałam wiec wstawiam teraz wstawiam. :-)

Black Queen ; Bad SisterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz