Chapter 7

2 0 0
                                    

Następnego dnia obudziłam się obolała i rozmazana. Zasnęłam w makijażu w poprzek łóżka. Świetnie. Podniosłam się leniwie i ziewnęłam głośno. Poszłam do łazienki ogarnąć się i wziąć szybki prysznic. Po porannej toalecie weszłam do salonu, w którym ku mojemu zaskoczeniu spała Nadzieja. Nie pamietam, żeby wczoraj ze mną wracała. No cóż, może rodzice znów ją wywalili z domu. To było bardzo prawdopodobne i to nie byłby pierwszy raz. Dziewczyna nigdy nie dogadywała się ze swoimi rodzicami. W przeciwieństwie do moich. Zachowywali się, jakby to była ich adoptowana córka. Cieszyłam się z tego faktu, bo dziewczyna była mi bardzo bliska. Przykryłam ją kocem i poszłam zaparzyć sobie i przyjaciółce herbaty. Rodziców i Bianki nie było w domu, bo wyjechali na 3 tygodnie do dziadków do Niemiec. Postawiłam dwa kubki z ciepłym napojem na stoliku i usiadłam na fotelu obok kanapy, na której spała Nadzieja. Włączyłam telewizję, by sprawdzić pogodę. Zawsze lubiłam wiedzieć, co mnie czeka w ciągu dnia. Oglądanie wciągającego programu przerwał mi dzwonek do drzwi. Westchnęłam głośno i ruszyłam, by otworzyć przybyłemu. Widoku, który zastałam za drzwiami, nigdy bym się nie spodziewała. Pierwsze co zobaczyłam, to wielki bukiet czarnych i niebieskich róż, a dopiero za nim ciemnowłosego chłopaka.
- Maks? - powiedziałam szeptem bojąc się, że Nadzieja usłyszy. Szatyn tylko wychylił się zza kwiatów, bym mogła się upewnić, że to on.
- Co ty tu robisz? - zapytałam poirytowana. I oparłam się o framugę drzwi. Chłopak spuścił wzrok.
- Przyszedłem do Nadziei - powiedział cicho.
- Skąd wiesz, że jest u mnie? - byłam bardzo podejrzliwa. Czy on ją śledził? Maks wahał się przez chwilę.
- Dzwoniła wczoraj do mnie - powiedział zestresowany. - Była kompletnie pijana - spojrzał na mnie w końcu i w jego oczach zobaczyłam troskę. Westchnęłam krótko i zaprosiłam go do środka. Weszliśmy do salonu, w którym dziewczyna nadal spała. Teraz była opatulona szczelnie kocem aż po sam nos. Parsknęłam cicho i podeszłam do szafki, by wyjąć z niej wazon. Nalałam do niego wody i postawiłam na blacie, by chłopak mógł tam włożyć podarunek. Następnie ruszyłam w stronę okna i chwyciłam za sznurek od rolety.
- Jesteś gotowy? - spojrzałam na Maksa. Ten skinął głową, na co odsłoniłam zasłony. Usłyszałam pomruk niezadowolenia Nadziei.
- Ty głupia pindo, chcesz mi oczy wypalić? - zawinęła się w naleśnika tak, by koc zasłaniał jej całą twarz wraz z oczami.
- Nadziejka, wstawaj. Mamy gościa - powiedziałam.
- Każ mu wyjść, nie jestem gotowa na rozdawanie autografów tak wcześnie - machnęła ręką nawet na nas nie patrząc. Podeszłam do niej i odwinęłam ją z koca w wyniku czego spadła z kanapy.
- Dziewczyno, czy z tobą już gorzej? Siadło ci na mózg? - powiedziała nieprzytomnie przecierając oczy dłońmi, po czym spojrzała na mnie morderczym wzrokiem. Wstała, zabrała koc i odwróciła się do mnie plecami. Gdy zobaczyła, kto cały czas stał w kuchni i przypatrywał się całej sytuacji, wypuściła koc z rąk. Spojrzała na mnie, a później na chłopaka. Zamrugała kilka razy.
- Co tutaj robisz? - zapytała zszokowana. - Albo czekaj, nie mów nic. Pójdę się ogarnąć i pogadamy - wyszła z pokoju.
- I jak tu nie mieć do tej dziewczyny słabości? - westchnął cicho rozmarzony. Pokręciłam głową i złożyłam koc w idealną kostkę. Gdy dziewczyna wróciła, zaparzyła chłopakowi herbaty, a swoją, która i tak była już zimna, sączyła powoli. Uśmiechnęłam się na ich widok, choć uważam, ze dziewczyna zasługuje na kogoś lepszego. Na kogoś, kto będzie się o nią troszczył i bezinteresownie przynosił kwiaty, a nie tylko na przeprosiny. Dopiłam herbatę i włożyłam kubek do zlewu.
- Wychodzę! - krzyknęłam na odchodne i wyszłam z domu. Poszłam do żabki na szybkie zakupy, bo nie miałyśmy praktycznie nic na dzisiejszy obiad. Ja kupię składniki, a Nadzieja zrobi obiad. Taki podział pasuje nam obu. Z zamyślenia wyrwały mnie krzyki.

Uwiedziona |Sweet Lady KillerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz