Siemaneczko~~
Expelled (kto nie czytał, zapraszam do KS, bardzo fajny ff) się skończyło, więc czas na ficzka u mnie :D Tym razem trochę inne klimaty. Jak zwykle we współpracy z KS ;) & Koniecznie przeczytajcie tagi do tego ff, bo niektóre rzeczy mogą Wam się nie spodobać :P
A teraz zapraszamy na krótki wstęp do naszego kolejnego dzieła, który jest legendą, wprowadzającą Was do naszego nowego świata :D
(komentujcie i piszcie co sądzicie, chętnie z Wami podyskutuję! ;))
[900 słów]
~~~~~~~~~~~
Nastoletni Smok Seokjin nie miał łatwo ze swoimi dwoma niesfornymi uczniami. Mały rozrabiaka, jakim był jego młodszy brat – Baranek Taehyungie – oraz jego największy przyjaciel, a zarazem przyszły władca królestwa – Owieczka Jiminnie – na każdej lekcji zachowywali się za głośno. Zwykła nauka pisania, zmieniała się w walkę na atrament, a mapy zawsze kończyły poszarpane, gdy chłopcy wyrywali je sobie, chcąc wszystko dokładnie zobaczyć. Ale Smok miał do nich dużo cierpliwości i nie strofował ich. Przynajmniej nie za często. Tylko jedna lekcja potrafiła przykuć uwagę dwóch nicponiów – historia. Kiedy nadchodził zmierzch, Seokjin zjawiał się ze swoim braciszkiem na rękach, w komnacie Jimina, i kładł Baranka obok księcia, aby przytuleni do siebie mogli wysłuchać opowieści o losach świata.
– Seokjinnie, opowieś o powśtaniu hyblyd?! – zapytał uroczo Taehyung, przytulając do siebie Jimina, który pokiwał energicznie głową.
– Dobrze, ale nie krzyczcie już i kładźcie się wygodnie.
Chłopcy natychmiast umościli się na łóżku i wtuleni w siebie, przyglądali się z uwagą młodemu nauczycielowi, który zaraz zaczął swoją opowieść.
Dawno, dawno temu, na świecie był tylko jeden wielki ląd, zwany Pangeą, a wszystkie stworzenia, które ją zamieszkiwały wyglądały jak bezładna masa...
– A ćy maśa miała ląćki? – przerwał nagle Jimin.
– Wyklądały jak błotiowe źamki? – dodał szybko Taehyung.
– Nie. Wyglądały jak ciasto, które pani Lee wyrabia na wasze ulubione pierożki. Nie przerywajcie, bo nie będę opowiadał.
– Pśeplaśamy...
– W każdym razie...
Warunki na Pangei były jednak bardzo różne. W jednych miejscach słońce świeciło mocno, wysuszając ziemię, w innych mróz ściskał tak mocno, że małe dziecięce stópki by zamarzły w kilka sekund. Dlatego każda masa musiała się formułować, przekształcać, dostosowywać do środowiska i w ten sposób powstały różne gatunki zwierząt. Każdy z nich był inny, ale każdy tak samo piękny i wyjątkowy.
Pewnego dnia, ostatnia masa, która ciągle wędrowała po całym lądzie, nie mogąc się zdecydować, gdzie chce zamieszkać, zaczęła przybierać do tej pory nieznany kształt. Zwierzęta obserwowały ją zaniepokojone, a kiedy proces się skończył, stanęła przed nimi piękna istota, krocząca dumnie na dwóch nogach. Zwierzęta bały się jej, bo nie potrafiły nawet nazwać, kim jest ów stworzenie. Wtedy ono same nadało sobie imię, a było nim Człowiek.
Człowiek okazał się jednak bardzo źle przystosowaną do życia na Pangei istotą. Marzł tam, gdzie śnieg pokrywał ziemię, oraz mdlał z wycieńczenia przy za dużym słońcu. Nie potrafił oddychać pod wodą, ani latać niczym ptaki. Było mu bardzo smutno z tego powodu, a jego tułaczka zdawała się nie mieć końca.
– Ćo to tłaczka? – przerwał znowu Jiminnie.
– To takie ćoś do woźenia, źe bieźeś łopatkę, wźućaś na nią źiemie i wieśeś ją i wyśipujeś. Alpo ja moge ćiebie wieść, ale cie nie wyśipie, bo śie udeźiś – odpowiedział natychmiast Taehyungie, tonem wielkiego znawcy tematu.
– Chodziło o TUŁACZKĘ, nie taczkę, Tae... – Seokjin westchnął, kręcąc głową na to zbyt aktywne zachowanie. – To po prostu ciągłe chodzenie z jednego miejsca w drugie. Takie bez konkretnego celu. Nie myślisz o tym, gdzie idziesz, tylko po prostu idziesz.
W końcu jednak człowiek miał już dość i położył się w jednym miejscu, czekając na to, aż jego ciało po prostu się rozleci w tysiące małych kropel wody, które zwilżą ziemię. Zwierzęta, nadal zaciekawione tym dziwnym gatunkiem, zgromadziły się przy nim, a niektóre z nich postanowiły nie dopuścić do śmierci Człowieka. Zaczęły znosić mu jedzenie, ogrzewać swoimi futrami, gdy nastawała zimna pora oraz robić wiele, wiele innych rzeczy. Uczyły człowieka jak żyć, a w końcu on, mając wielką wiedzę, zaczął pomagać im i robić znacznie więcej, niż zwierzęta mogły.
Człowiek stał się pierwszym Alfą. Ale kiedy wszystko wydawało się już być w porządku, pojawił się nowy problem. Każdy gatunek miał dużo przedstawicieli, którzy mogli zadbać o kolejne pokolenia...
– Ćyli lodziły śie dzieći?
– Tak, Taehyungie.
Ale Człowiek był tylko jeden. I zwierzęta martwiły się, że jego gatunek zniknie i nie będą już miały swojego przywódcy. Dlatego pozwoliły mu na...
Seokjin się zaciął. Bo jak miał wyjaśnić dzieciom, że zwierzęta zaproponowały Człowiekowi seks z każdym przedstawicielem gatunku? W ogóle czy ten kto pierwszy opowiedział tę legendę, czuł jej absurd?
Pozwoliły mu na posadzenie ziarenek, które podarowały mu zwierzątka każdego gatunku, a z tych ziarenek wyrosły kwiatki, w których spały małe hybrydy.
– A mama mówi, źe dzieci śą w bźuśkach Omeg! Bo mama ma mojego blaciśka w bźuśku! – zaczął znów Jimin.
– Tfoja mama źjadła tfojeko blaciśka? – dopytywał przerażony Taehyung, jednak Smok postanowił przerwać tę dyskusję.
– O dzieciach porozmawiamy jutro! Mam wam dokończyć legendę, czy iść?
Małe hybrydy szybko dorosły, potem pojawiło się ich jeszcze więcej i więcej, aż w końcu Człowiek nie miał już sił sadzić więcej ziarenek. Dlatego położył się znów na ziemi, ale tym razem jego ciało znów zaczęło się zmieniać. Zaczęło nagle rosnąć i rosnąć, aż przekształciło się w wielkiego stwora, który przybrał imię Smok. I Smok również powtórzył historię Człowieka. Sadził ziarenka, z których wyrosło dużo pięknych hybryd, w tym także smocze.
– Jak ty!
– Tak, Taehyungie, jak ja. I Owieczki i Baranki, takie jak wy.
Wszystkie zwierzątka i hybrydy żyły razem, ale pewnego razu zauważyły, że lądy, na których mieszkają, zaczynają pękać. I powoli, powoli zaczęły się oddalać od siebie, tworząc dużo mniejszych lądów, które odpływały tak daleko od siebie, że hybrydy i zwierzęta nie mogły już się zobaczyć. Nauczyły się jednak żyć w mniejszych grupkach. Choć hybrydy były dużo sprytniejsze od zwierzątek i nie potrzebowały ich rad i nauk, dlatego zwierzęta przestały z nimi rozmawiać i zaczęły pomagać w milczeniu, zapominając z czasem język, którym dawniej wszyscy mówili. W tym czasie hybrydy budowały swoje wielkie, piękne miasta i żyły w spokoju, aż po dziś dzień.
– Koniec bajki. Spać.
– Ale blaciśśśśkuuuuuu... – zaczął natychmiast mały Baranek. – A ile było hyblyt kiedyś? I ćemu telaś jeśt tyle klóleśtf? – zapytał, pokazując dziesięć swoich paluszków, a Jimin, natychmiast dodał jeszcze swoje dwa. Widocznie lekcje liczenia nie poszły na marne.
– O tym opowiem wam innym razem. Teraz śpijcie – upomniał ich Smok, pochylając się nad nimi, aby poprawić im koc. – Dobrej nocy, nasz mały książę i mój braciszku.
– Doblanoć Seokjinnie!
CZYTASZ
"Tightrope" - Kookmin
FanfictionKsiążę Jeongguk niczego tak bardzo nie pragnął jak władzy. Nawet za cenę życia niewinnych hybryd. W tym jednej wyjątkowej - przyszłego króla Królestwa Owiec. Jednak czy decyzja o poślubieniu księcia koronnego Jimina, ułatwi mu dojście do władzy i os...