- Harvey, ja nie wiem co tam się stało... - Płakałam w ramię przyjaciela, czując bezsilność i bezradność - Z jej głowy wypływała krew... Tak po prostu umarła na moich oczach!
- Ćśśś - Próbował mnie uspokoić - To nie twoja wina, to był podstęp. Spokojnie, kochanie.
- Umm, Harv - Podniosłam głowę i spojrzałam w jego oczy - Ty nie powinieneś teraz czasem płakać? To była twoja narzeczona, która zmarła przed chwilą!
- Chciałem się jej pozbyć, dobrze to wiesz - Prychnął i objął mnie ramieniem - Szkoda, że nie żyje, ale no wkurzała mnie.
- Ty nie masz serca - Jęknęłam i odepchnęłam go od siebie - Znaliście się od zawsze!
- Mam serce, mogę Ci pokazać - Oburzył się różowowłosy.
- Suzie, zrobiłem Ci herbatę - Powiedział Andy, który właśnie wszedł do pokoju. Wtedy spojrzał na nas i zmarszczył brwi - Czy wy nie pozwalacie sobie na zbyt wiele?
- Bez przesady - Wstałam z kanapy i wzięłam kubek od Fowler'a - Po prostu zmarła mu...
- Dość, kurwa! - Warknął blondyn - Spędzasz z nim więcej czasu niż ze mną! Może ty mnie z nim zdradzasz, co?! - Andrew skrzyżował ręce na piersi. Spojrzałam na Harvey'ego, przypominając sobie nasz pocałunek w Irlandii.
- Nigdy bym Cię nie zdradziła! - Zaoponowałam - Dlaczego myślisz, że mogłabym być...
- Przestań Suzie - Przerwał mi różowowłosy - Nie możemy go... - Urwał, bo zadzwonił jego telefon, więc wyjął go i odebrał.
- Andy, to naprawdę nie tak - Próbowałam się bronić.
- A jak?! - Podniósł na mnie głos, a ja chciałam się rozpłakać.
- Dokończycie to później. Duff chciał popełnić samobójstwo, jedziemy do szpitala - Oznajmił Cantwell, a ja zakrztusiłam się śliną.
- Co proszę? - Pisnęłam.
- Brook dzwonił. Mało się nie udusił, jak to mówił - Zmarszczył brwi - Aaa i kazał wam nosić telefony przy dupie, bo dzwonił do was ze sto razy - Dodał i ubrał buty.
***
- Dzień dobry - Przywitałam się z recepcjonistką - Jack Duff, próba samobójcza.
- Jest pani kimś z rodziny? - Zapytała znudzona, robiąc coś w komputerze.
- On jest... Umm... moim tatą - Powiedziałam, ale średnio to przemyślałam. Kobieta spojrzała na mnie zdziwiona.
- Umm... To prawda, ten mężczyzna wcześnie został ojcem - Wtrącił Andy.
- Aha, ale czekaj... Ile ty właściwie masz lat? - Recepcjonistka dalej nie dawała za wygraną.
- Jak to ile? Piętnaście, nie widać? Lol - Prychnęłam i poprawiłam włosy. Obym brzmiała jak nastolatka.
- Pan Duff ma trzydzieści, ale bierze przykład z Krzysztofa Ibisza i nie starzeje się - Odezwał się Harvey, a ja wywróciłam oczami.
- Sala dwanaście - Kobieta napiła się kawy z kubka - Potrzebuję urlopu... - Wymamrotała pod nosem.
Razem z chłopakami szybko poszliśmy do niego. Nie wierzę, że ona w to uwierzyła, bo Jack jest przecież ode mnie młodszy!
Zapukałam do drzwi, a następnie je otworzyłam. Weszłam do małej, jasnej sali. Ściany były w perłowym kolorze, tak samo jak meble.
Śpiący Irlandczyk leżał na łóżku, a na taborecie siedział Brook, patrząc na niego i trzymając jego dłoń.
- Wyatt... - Szepnęłam i podeszłam do chłopaka - Możesz mi to wytłumaczyć, proszę?
- On wziął tabletki nasenne... - Wyszlochał, a kilka łez wypłynęło mu z oczu - Zostawił list - Podał mi skrawek papieru, a ja zaczęłam czytać.
Brooklyn Gibson David Avraam Wyatt
Słoneczko, skoro to czytasz, to pewnie mnie już tutaj nie ma. Nie chcę, by twoje jadeitowe oczy były przeze mnie mokre, więc musiałem to zrobić. Troszkę teraz popłaczesz, ale przynajmniej potem będziesz szczęśliwy. Musisz zrozumieć, że jestem... byłem chory, co strasznie mnie ograniczało.
Kocham Cię,
Jack- Ojej... - Wykrztusiłam - On to przez tego HIV-a chciał...?
- Tak - Odparł załamany Brook - Teraz sobie śpi, bo jest bardzo słaby. Przeżyje to... raczej.
- Jejku - Westchnęłam.
- Suzie, Andy mówił, że szukacie domu - Wyatt nagle zmienił temat - Wprowadzicie się do nas? Mamy wolny pokój, a to zrobi dobrze nam i wam.
- Ja... nie wiem czy to dobry pomysł - Pokręciłam głową i spojrzałam na mojego męża.
- Spróbujmy, proszę - Andrew złapał mnie za ramię - Chociaż na kilka dni, ale chociaż coś...
- Dobra - Uległam, a on lekko się uśmiechnął.
- Świetnie - Prychnął Harvey - Dlaczego nikt mi o tym nie powiedział? Mogłabyś zatrzymać się u mnie - Skrzyżował ręce na piersi.
- Miałeś chyba na myśli „moglibyście" - Poprawiłam go, marszcząc brwi.
- Ta, cokolwiek - Machnął ręką.
- Jack, obudź się już - Załkał Gibson, a ja spojrzałam na niego. Widać, że on naprawdę mocno go kocha. Ciekawe, czy Andy też mnie... Stop. Zaczynam już myśleć o jakichś nieistotnych bzdurach, bo przecież z jakiegoś powodu wziął ze mną ślub, prawda?
Chociaż... teraz jest jakiś nerwowy. Częściej się denerwuje, robi awantury, krzyczy i obraża się. Może on ma już kryzys wieku średniego? Czy to możliwe, że to już to?
Musieliśmy wyjść na korytarz, bo pielęgniarka nas wyprosiła, ponieważ musiała zmienić kroplówkę albo coś takiego, nie znam się.
Usiadłam na krześle, a obok mnie Harvey, który lekko mnie objął. Uśmiechnęłam się do niego, kiedy nagle Andy szarpnął mnie za rękę, że aż wstałam. Szybko wyrwałam dłoń z jego uścisku i spojrzałam na niego przerażona.
- Nie szarp jej, frajerze - warknął Cantwell, wstając i popychając Fowler'a - Zabawkę sobie znalazłeś, czy co?
- Nie wtrącaj się, dziwkarzu - Andrew pokazał mu środkowy palec - To moja żona i mogę jej robić wszystko, co tylko zechcę!
- Jesteś jakiś chory - Stwierdził różowowłosy - Nie jesteś dobrym mężem.
- Dajcie mi wszyscy spokój, idźcie się pieprzyć w toalecie! - Krzyknął mój... mąż i zaczął gdzieś iść.
***
Oja Oja ojaaaaa macie dzisiaj rozdział, bo dzisiaj jest rocznica!Rowno rok temu(9.02.2018) dodałam prolog do ,,Współlokatora" ! Uwierzycie, że to już rok?
Rok to bardzo długo i jak mam być szczera... myślałam, czy to czasem nie jest już wystarczająco i czy nie zawiesić konta... Jak myślicie?
CZYTASZ
Odejdź, to zbyt wiele
FanfictionDruga część ,,Współlokator"! 💙 Często było im ciężko, ale mimo to byli szczęśliwi. Nie spodziewali się jednak, że pewnego dnia to wszystko wróci, a ich spokój zostanie zakłócony. Wszystko zaczyna się psuć, ale oni nie chcą przyznać, że nie jest ju...