..::Pierwszy::..

2 0 0
                                    

-Tęskniłem za tobą... - słyszę jego szept za moimi plecami.

- Czyżby? - pytam z powątpiewaniem.

- Naprawdę... Tak trudno Ci uwierzyć, że po prostu Cię kocham. CIEBIE. Nie ją... - mówi cicho, a moje głupie serce zaczyna bić szybciej. Niech tak nie mówi... Znowu będę miała nadzieję... Znowu się zawiodę...

- Tak. - Odpowiadam słabym głosem.

- Nie możesz mi tym razem zaufać?

- Już raz ci zaufałam! - krzyczę, a moje oczy zaczynają lśnić łzami. - Zaufałam Ci, a ty po prostu... - Wbrew mojej woli łzy zaczynają płynąć po moich policzkach. Niepewnie podchodzi do mnie i próbuje mnie delikatnie objąć. Trudno... Potem to jakoś w sobie ogarnę... Przylegam do niego kurczowo, mocząc jego koszulę łzami. Zamiast się uspokoić zaczynam mimowolnie bezgłośnie szlochać. - Po prostu mnie zostawiłeś... A ja cię kochałam...- szepczę, łkając wtulona w niego.

- Cii... już dobrze - delikatnie gładzi mnie po głowie i plecach.- Już wszystko będzie dobrze...

- Nic nie będzie dobrze...

- Znowu boisz się zaryzykować?- odsunął mnie odrobinę od siebie, na tyle tylko żeby móc mnie zobaczyć. Ujął mnie za brodę i podniósł moją twarz tak, abym mogła spojrzeć w jego oczy. Albo żeby on mógł spojrzeć w moje. - Nie zasługuję na to?

- Nie o to chodzi...- wyswobadzam się z jego objęć, po czym odsuwam się o krok.- Nic o mnie nie wiesz...- mówię patrząc w podłogę.- Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie.

- Ale chcę Ciebie.- Mówi zdecydowanie, podchodząc do mnie i ponownie unosząc moją głowę.- Tak trudno uwierzyć w to, że komuś może na tobie zależeć?

- Tak.

- Kochanie... Co oni z tobą zrobili? - pyta sam siebie.

- Nie chcesz wiedzieć.

- A ty nie chcesz mówić.

- Dokładnie.- Ponownie odsuwam się od niego, zanim stanie się to dla mnie niemożliwe. Tak strasznie za nim tęskniłam. Za jego dotykiem, obecnością. STOP! Nie możesz się teraz rozklejać nad sobą! - Powinieneś już iść. - Mówię, wskazując na drzwi.

- Niech Ci tak będzie.- wzdycha kręcąc głową. Podchodzi do drzwi. - Ale pamiętaj- tym razem nie odpuszczę ci tak łatwo. Możesz mieć tą swoją fortecę, w której chowasz się za każdym razem, gdy poczujesz się zagrożona. Możesz odgradzać wszystkich od siebie. Ze mną ci się to tym razem nie uda. Albo dopuścisz mnie do siebie, albo rozbiorę tą warownię, aż nie zostanie z niej kamień na kamieniu. A jak już upadnie, pomogę ci zbudować coś o niebo lepszego na jej fundamentach. Ale przede mną już się nigdy w niej nie ukryjesz.- Gładzi mnie po policzku. Muszę się z całych sił powstrzymywać, żeby się do niego nie przytulić... Zachowajmy chociaż tę resztkę godności...

- Może właśnie na to liczę? - szepczę, uśmiechając się delikatnie. W jego oczach pojawia się przebłysk nadziei. Pochyla się i delikatnie całuje mnie w czubek głowy.

- Widzimy się jutro. Przyjdę o siedemnastej. - Uśmiecha się do mnie, po czym wychodzi i zamyka za sobą drzwi.

Wypuszczam powietrze z westchnieniem ulgi, zsuwając się na ziemię po ścianie na przeciwko drzwi.

- No to się załatwiłaś... Po prostu pięknie.- Mamroczę do siebie, kręcąc głową z niedowierzaniem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 12, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zranione serceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz