Zatrzymałam Claude na dziedzińcu, zanim udało jej się przekroczyć próg szkoły. Niedelikatnie złapałam ją za ramię, na co wrzasnęła z przerażenia i wyjęła z uszu słuchawki, z których głośno wydobywał się rockowy kawałek. Zastanawiało mnie tylko, jakim cudem jeszcze nie ogłuchła.
— Musiałaś? — warknęła i przejechała ręką po włosach, które zaczęły wracać do naturalnego, jasnego koloru. Miała na sobie czarne glany, a do jej torby przyszyte były przypinki z logo jakiegoś zespołu, o którym nigdy nie słyszałam. Zdecydowanie wyglądała na kogoś, z kim lepiej nie zadzierać.
— Musiałam. Muszę ci coś pokazać — wyjaśniłam powód mojego zachowania i podałam jej telefon ze spędzającym mi sen z oczu filmikiem.
Obejrzała go w ciszy, po czym zwróciła mi moją własność. Jej twarz była jak skała i zupełnie nie umiałam z niej odczytać, co myśli.
— Myślisz, że jest bardzo źle? — zapytałam z nadzieją. Nadal łudziłam się, że moja siostra specjalnie próbowała mnie nastraszyć, wykorzystując moją naiwność, żeby przypadkiem nie wymsknęło mi się w szkole, że jesteśmy ze sobą spokrewnione.
— To bryka Blackmore'a — stwierdziła zimno Claude, bez jakichkolwiek emocji. Popatrzyła mi uważnie w oczy, zmierzyła dokładnie moją spódnicę, białą koszulę i sweter z dekoltem w serek, po czym westchnęła. — Wiesz, co to oznacza?
Pokiwałam przecząco głową.
— Masz przesrane, złociutka. I to tak, że już bardziej się nie da. To tak, jakbyś siedziała po uszy w bagnie, a jedyna osoba, która mogłaby ci pomóc to Blake. A on nikomu nie pomaga. Nigdy. Rozumiesz?
Zrozumiałam. I to wcale nie sprawiło, że poczułam się lepiej.
— I tak cała szkoła o tobie plotkuje — oświeciła mnie, na co odruchowo zbladłam. Widząc moją minę westchnęła. — Nie konkretnie o Lou Barlow, ale o wariatce, która wrzuciła telefon Blake'a do wody. Na szczęście było ciemno i nikt nie wie, że tam byłyśmy.
Miałam ogromną nadzieję, że moje plany, aby pozostać cichą, niewidzialną kujonką, na którą nikt nie zwraca uwagi, nie legną w najbliższym czasie w gruzach.
Postanowiłam, że nie będę się rzucać w oczy. Zamierzałam unikać Blake'a „Bufona" Blackmore'a i błagać los, aby mnie nie rozpoznał. Ani żaden z jego koleżków.
Bardzo dojrzale.
Jak się wkrótce okazało, uprzejmy donosiciel, który szczerze mnie nienawidził i życzył mi śmierci, wysłał jeszcze jedną wiadomość. Do samego Zainteresowanego i prawdopodobnie do całej szkoły. Zrozumiałam to, kiedy w trakcie przerwy zwiedzałam klimatyczne korytarze. Gdy znalazłam się na schodach, oparłam się o drewnianą balustradę i na ułamek sekundy przerzuciłam wzrok na dół. Moje oczy spotkały się z jego przerażającym spojrzeniem. Stał przy wejściu do szkoły w towarzystwie kilku dziewczyn oraz nierozgarniętych samców, należących do Bandy Blackmore'a, i patrzył w górę. Tak, jakby wyczuł, że mu się przyglądam.
Dopóki znajdował się we względnie bezpiecznej odległości, nie krępowałam się i mierzyłam go wzrokiem. Bez wątpienia nigdy nie spotkałam równie pięknego człowieka. Miałam jednak wrażenie, że nie tylko wygląd przyciągał do niego ludzi, ale i coś, czego nie potrafiłam opisać. Miał nieodgadnione oczy, które hipnotyzowały i pociągały jednocześnie. Bił od niego chłód, a także elegancja i tajemnica. Jakby był żywcem wyjęty z książki o okrutnym księciu, o którym krążą mrożące krew w żyłach plotki, a poddani kłaniają się na każdym kroku w obawie przed jego absolutną władzą.
Zacisnął szczękę i już wiedziałam, że mam kłopoty. Nie wiedziałam tylko, jak wielkie.
Postanowiłam trzymać się planu. Jeśli nie będzie mnie widział, po prostu o mnie zapomni i zajmie się swoimi sprawami. Swoją drogą, to niesamowite, w jakim tempie roznoszą się plotki wśród nastolatków. Przecież jeszcze poprzedniego dnia nie wiedział, że w ogóle istnieję, a nazajutrz dowiedział się, jak wyglądam. Niebywałe!
CZYTASZ
True Beauty - PREMIERA 11.10.2023!💜
Fiksi RemajaFryzurę zawsze można zmienić, charakter niekoniecznie Louise Barlow to szesnastolatka z introwertyczną naturą, przekonana, że im więcej dobra wyśle w świat, tym więcej do niej wróci. Kocha książki, seriale, naukę oraz święty spokój. Nie może go jedn...