Poranną krzątaninę w kuchni przerwało dudnienie moich szpilek o drewniane schody państwa Holmes i wszyscy musieli spojrzeć na mnie.
Na ladzie dostrzegłam prawie gotowe śniadanie.
- I jak się spało? - spytała pani Holmes z uśmiechem.
- Świetnie - odparłam, rzucając przelotne spojrzenie Mycroftowi, który spuścił głowę, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
- Jemioła się przydała? - mruknął Sherlock złośliwie, a ja posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Oczywiście - odparłam i usiadłam na krześle.
Oczywiście, że nie.
Czyli powieszenie jemioły nad naszym łóżkiem było pomysłem młodszego Holmesa. Tylko on mógł wpaść na taki głupi pomysł...
Pan Holmes przyglądał nam się badawczo, gdy jego żona kończyła przygotowywać śniadanie. Gdy złapałam półmiskek z wędliną, chcąc zanieść go na stół, jego wzrok powędrował na moje dłonie.
- Nie postarałeś się, synu - stwierdził, a ja wymieniłam zdziwione spojrzenia z Mycroftem - Mogłeś kupić ładniejszy.
- Ładniejsze co? - spytałam cicho.
- Pierścionek oczywiście.
Zaśmiałam się nerwowo i uniosłam dłoń, aby lepiej było widać biżuterię na mojej dłoni.
- To nie zaręczynowy - wyjaśniłam - Taka pamiątka po mamie. Dostałam go od ojca.
Maleńki, delikatny pierścionek w kolorze dojrzałej zieleni błyszczał na moim palcu w świetle słońca, które wyjrzało zza chmur.
- Aach... - westchnął mężczyzna lekko zawiedziony - Ale mam nadzieje, że staruszek dożyje tych waszych zaręczyn.
Mrugnął porozumiewawczo do starszego syna, a ja jak najszybciej ruszyłam do salonu, żeby zanieść wędlinę i nie wybuchnąć śmiechem.
Podczas śniadania w wiadomościach podali informacje o topniejącym śniegu i kątem oka dostrzegłam, jak Mycroft szybciej je swoją porcję.
Za to ja nie spieszyłam się zbytnio.
- Powinniśmy zaraz wracać. Muszę... - zaczął, ale ja nie dałam mu dokończyć.
- Spokojnie. Praca może zaczekać - stwierdziłam, zaciskając pod stołem palce na jego przedramieniu.
Mycroft jak zwykle miał na sobie garnitur i muszę przyznać, że powoli mnie to nudziło. Przynajmniej jego krawat idealnie pasował do mojej sukienki pod względem koloru.
W końcu nie mogłam już dłużej się ociągać i wstałam od stołu, dziękując za posiłek, a on od razu pociągnął mnie do przedpokoju i podał płaszcz.
Chwilę potem już ciągnął mnie za rękę do samochodu, rzucając rodzicom krótkie "Do zobaczenia!" i nie dał mi się nawet z nimi pożegnać.
Wsiadłam do samochodu szybko i zapięłam płaszcz, bo gdy Mycroft wypchnął mnie z domu nie zdążyłam tego zrobić.
Po sekundzie on też był w samochodzie i szybko nakazał kierowcy jechać do Londynu.
- Można wiedzieć skąd ten pośpiech? - spytałam, unosząc brwi.
- Stąd - odparł i podał mi swój telefon, a ja zamarłam widząc znajome imię na ekranie.
CZYTASZ
I'm serious, Mr. Holmes
FanfictionWiele osób wmawiało mi, że mam wspaniałe życie. Ja też próbowałam to sobie wmawiać. Ale to nie była prawda. Wszystko było takie nudne. Teraz wiem, że gdyby nie pewien mężczyzna cały czas bym tak żyła.