◆
Występują w przyrodzie dwa rodzaje bólu - fizyczny i psychiczny. O tym pierwszym, Stephen uczyły się już od najmłodszych lat i mógł wręcz recytować podręcznikowymi definicjami. Z medycznego punku widzenia, to negatywne wrażenie zmysłowe, powstające pod wpływem bodźców nocyceptywnych, uszkadzających tkankę w organizmie.
O ironio, ten prawdziwy, bezlitosny ból poznał dopiero po pamiętnym wypadku, kiedy zewnętrze rany już dawno zagoiły się, pozostawiając na delikatnej skórze dłoni pamiątkę, pod postacią szkaradnych blizny. Było to uczucie, którego nie można do niczego innego porównać. Cierpiało nie tylko jego ciało, ale przede wszystkim dusza. Ból fizyczny okazał się być niczym, w stosunku do tego wytworzonego w jego psychice.
– Wyżej.
Naprawdę starał się; z całej mocy pragnął rozprostować palce, ale podświadomie wiedział, że to i tak nie miało większego sensu. Zniszczyli go. Został mu tylko ten ból i drżące ręce, z których wypadał świat. Zawsze uważał, że los neurochirurga jest jak los żołnierza. I w medycynie, i na wojnie trzeba akceptować, że nawet jeśli się wygrywa, nie wszyscy muszą przeżyć. Nie spodziewał się, że koniec końców podzieli los swoich pacjentów i podobnie do nich polegnie na polu walki. Bo właśnie tak się czuł - martwy w środku.
– Wyżej, wysil się – ponowił czarnoskóry mężczyzna, asekurując pracę zniszczonych mięśni.
– To bezsensu! – wysyczał przez zęby Stephen, a jego wzrok był z lekka nieobecny. Patrzył tylko na napinające się od wysiłku blizny, mając głęboko w dupie cały, przytłaczający go świat.
Liczyły się tylko ręce - bilet powrotny do dawnego życia. Potrzebował wrócić do pracy, zwyczajnie nie mógł bez niej funkcjonować.
Stał się niczym ten nałogowiec na odwyku, a medycyna była jego prywatnym narkotykiem. Od dziecka uwielbiał pracę własnych rąk, kochał majsterkować, ale kiedy zaczął pracę chirurga, o dziwo, szybko się rozczarował. Nie było w tym ekscytacji. Chirurgia okazała się nudna i męcząca. Do czasu, gdy właściwie przez przypadek podpatrzył w szpitalu operację mózgu. Zafascynowała go neurochirurgia - detaliczna, efektowna i tak cholernie podniecająca dziedzina. Zamiast dużych cięć i śliskich narządów, czysta, koronkowa robota.
I to ryzyko.
Tak, ta cholerna adrenalina, która pobudzała go każdego ranka lepiej niż jakikolwiek narkotyk. Jeden błąd, jeden niewłaściwy ruch ręką mógł spowodować ciężkie uszkodzenie mózgu, paraliż ciała, inwalidztwo... Zwykły lekarz może czasem powiedzieć: Proszę się nie bać, wszystko będzie dobrze. On, neurochirurg - nigdy. Cały czas grał o życie pacjenta, a śmierć była wyjątkowo przebiegłym przeciwnikiem. Ba, smierć! Przecież w neurochirurgii są rzeczy znacznie gorsze niż śmierć! To ludzie po nieudanych operacjach. Sparaliżowani całkowicie. Z koszmarnymi uszkodzeniami mózgu.
On był kowalem ich losu, a świadomość tego krążyła w jego żyłach jak najlepszy narkotyk, już tyle lat.
Był kowalem ich losu.
– Nieprawda, dasz radę.
Był... a teraz nie był nawet w stanie samodzielnie się ogolić.
– Powiedz no, koleżko z licencjatem... – zaczął z pogardą w głosie Strange, akcentując ostanie słowo jak najgorszą w jego słowniku obelgę. Co sobie wyobrażał ten ograniczony czarnuch? Ukończył żałośnie prostą fizjoterapię pierwszego stopnia i miał czelność pouczać kogoś pokroju Stephena? Niedoczekanie. – Widziałeś kiedyś kogoś w takim stanie, co by z tego wyszedł?
– Był taki jeden... – odparł niewzruszony rehabilitant – złamał kręgosłup w fabryce, paraliż połowy ciała. Przychodził trzy razy w tygodniu, aż przestał. Myślałem, że umarł. Parę lat później przeszedł obok mnie po ulicy.
Gówno prawda.
– Pierdolisz! Pokaż mi jego papiery – warknął doktor, rozluźniwszy palce i tym samym oznajmując, iż uważa tę chuja wartą rehabilitację za skończoną.
– Trudno je wyciągnąć... ale jeśli ma ci zrzednąć mina, dupku, to warto.
◆
Jak widzicie, skupiłam się nie na samej fabule, co na kolejnych przemyśleniach bohatera.
Uważam, że Stephen przeszedł ogromną przemianę wewnętrzną, którą warto zaznaczyć.
CZYTASZ
DESTINY ▹ stephen strange
Fanfic❛❛ Przez poszukiwanie szczęścia dla niego samego osiągamy tylko pustkę. To smutne, to tak cholernie smutne. Przeżywamy nasze życie jak idioci, a potem umieramy. ❜❜ ▂▂▂▂▂▂▂▂▂▂▂▂ ━ marvel fanfiction