Leżałam pod cieplutką kołdrą gdy nagle obudziły mnie promienie słoneczne, które powoli docierały do mojej twarzy. Uchyliłam jedno oko skanując teren wokół, pierwsze co poczułam to był nieziemsko mocny ból głowy oraz suchość w gardle i fakt, że nie jestem u siebie. Podniosłam się powoli do siadu zaczesując włosy do tyłu i rozglądając się dookoła siebie- byłam w stosunkowo ciemnym pomieszczeniu, który zamieszkiwał najprawdopodobniej młody chłopak, wywnioskowałam to po licznych plakatach sportowców oraz gołych babek. Po przeanalizowaniu pokoju spojrzałam na osobę, która śpi koło mnie i od razu rozpoznałam tą brązową czuprynę wystającą spod kołdry. Otworzyłam szeroko oczy i szybkim ruchem wstałam z łóżka czego od razu pożałowałam, bo kac mocno dawał o sobie znać. Złapałam się ręką komody i chwyciłam się za głowę, wzrokiem przeszukałam pokój i nieudolnie starałam się znaleźć wodę, na jej brak jęknęłam cicho, po czym wyciągnęłam swój telefon z tylniej kieszeni spodni. Cholera jest dopiero 6 rano, spojrzałam na śpiącego towarzysza i westchnęłam cicho zastanawiając się jak ja teraz wrócę do domu. Pochwyciłam swoją torebkę w poszukiwaniu pieniędzy na taksówkę, na szczęście miałam kilka banknotów na takie sytuacje. Szybkim ruchem zarzuciłam torebkę na ramię i napisałam smsa do Michaela, że jak coś to wróciłam do domu. Wyszłam z pokoju modląc się w duchu aby nikogo nie spotkać, pomału zeszłam po schodach oddychając z ulgą, bo zastałam tylko śpiących oraz jeszcze walczących ludzi. Na ten widok zaśmiałam się cicho i zadzwoniłam po transport. Po wyjściu na zewnątrz postanowiłam zapalić i usiłowałam sobie cokolwiek przypomnieć z wczorajszego wieczoru ale na marne, pamiętam wszystko do momentu poznania miłego blondyna. Pochłonięta intensywnymi myślami zdążyłam wypalić cztery papierosy do momentu gdy na horyzoncie zauważyłam żółty samochód zmierzający w moim kierunku, pośpiesznie wyrzuciłam końcówkę papierosa i podałam kierowcy adres opierając głowę o szybę.
***
-Błagam, zabij mnie- jęknęłam opadając bezwładnie na kanapę koło Mikea- Ten kac mnie zamęczy, przysięgam że mam dość.- blondyn zadzwonił do mnie około dziesiątej pytając jak się czuje, gdy postanowiłam mu ponarzekać przez telefon o tym jak bardzo umieram, chłopak zaśmiał się i powiedział, że zaraz przyjedzie i obejrzymy jakiś film. Oczywiście jak to Backer faktycznie przyjechał i teraz od trzech godzin siedzi ze mną i razem leczymy kaca jedząc pyszną pepperoni. Blondyn co prawda nie jest w aż takim stanie jak ja ale on też wczoraj dużo wypił.
-Weź nic nie mów. Nie dość, że mam kaca to od rana wypisuje do mnie jakaś laska, z którą się niby przespałem, a przecież nie byłem aż taki pijany!- bronił się chłopak na co cicho się zaśmiałam.
-Dobrze wiesz Bacaker, że był byś do tego zdolny.- spojrzałam na chłopaka, a on natychmiast odwrócił głowę z oburzoną miną.
-Słucham?! Przecież nie jestem jakimś dupkiem co bierze laski na jedną noc.- prychnął zakładając ręce pod głowę.
-Tak? A nie pamiętasz już domówki u Ciebie? A domówek u Stephane, Adama, Chrisha i Joe? Chłopie ty tam prawie zaliczyłeś co drugą laskę!- zaśmiałam się patrząc jak dumny uśmieszek Mika się powiększa. No niestety muszę przyznać, że za tym przystojnym blondynem lata co druga dziewczyna, to oczywiste że wiele kobiet marzy o wysokim, dobrze zbudowanym blondynem z czarnymi tęczówkami.
-No dobra, ale to nie moja wina, że gdzie nie pójdę to każda laska mnie podrywa! Ja tylko wykorzystuję okazję.- blondyn wyszczerzył się w moim kierunku puszczając mi oczko, na co donośnie się zaśmiałam oznajmiając, że idę po kolejną butelkę wody. Gdy weszłam do kuchni usłyszałam huk frontowych drzwi, a do pomieszczenie wszedł zmarnowany Michael. Spojrzał na mnie przepitym wzrokiem, a jego wyraz twarzy pokazywał, że to najgorszy dzień jego życia.
CZYTASZ
Nigdy Nie Byłam Grzeczną Dziewczynką
Novela JuvenilMłoda dziewczyna wyrwała się z szalonej i niebezpiecznej przeszłości, aby żyć spokojnie u boku taty. Co się wydarzy gdy w pewnym momencie do jej domu wprowadzi się pewien brunet, od którego aż czuć ironie i kpine? Czyżby zaburzy jej dotychczas spok...