1

85 5 2
                                    

Stałam przy swojej toaletce poprawiając makijaż. Słońce oświetlało moją twarz a zza okna było widać świeżo pomalowany, nowy, biały dom otoczony kwiatami. Brakowało tylko domowników...

***

-Mia!-Krzyknęła moja mama z kuchni. Zazwyczaj udawałam że jej nie słyszę albo jestem zajęta nauką - dziś jednak było inaczej. Szczerze mówiąc odkąd tylko dowiedziałam się że do domu obok wprowadzają się nowi sąsiedzi (i to najprawdopodobniej z dwoma córkami w moim wieku) bardzo się podekscytowałam.
Mieszkam co prawda na dosyć dużym osiedlu jednak na mojej ulicy jest jakieś sześć osób z którymi idzie się jakkolwiek dogadać. Mam co prawda najlepszą przyjaciółkę, Onnikę, jednak chciałabym poznać kogoś nowego.

—Tak mamo?—Zbiegłam na dół po świeżo wypastowanych schodach tuż do jadalni—wiesz coś może o ten, no. Wiesz, nowych sąsiadach?

Twarz mojej mamy zaczerwieniła się. Kątem oka dostrzegła mojego ojca siedzącego na kanapie z kawą i gazetą w dłoniach—Michaela, nie jestem tak podekscytowana tak jak ty. To tylko sąsiedzi—moja rodzicielka zaśmiała się nerwowo. Zawsze żeby wyjsc na poważną używa mojego pełnego imienia a nie zwraca się jak wszyscy - Mia. Widać było że bardzo stresuje się przyjazdem „nowych" jednak przy tacie starała się ukryć to, jak bardzo przeżywa.
To całe podniecenie dlatego, ze od dłuższego czasu nikt nowy nie pojawiał się na Palmsings. Moja mama od około roku chodzi do sklepu, pracy, na sąsiedzkie grille i sprząta w ogrodzie. Spotyka tylko osoby z naszej uliczki. Przyda jej się „socjalizacja".

Minęło kilka godzin nim na podjeździe białego domu przy Palmsings 164 pojawił się duży, czarny samochód. Gdy popatrzyło się w okna domów otaczających tą imponująca posesje widać było kobiety które wręcz gapiły się na nowych sąsiadów jak na trzydaniowy posiłek. Michaela postanowiła wyjść na powitanie „nowym" i jak stwierdziła postanawia „zachować się jak człowiek, nie małpa".

Stałam w kuchni i obierałam owoce.
W tle leciała płyta Rafała Brzozowskiego. Śpiewałam. Głośno śpiewałam.
Po kilku minutach jednak mój koncert został przerwany przez dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Wyjrzałam przez okno i krzyknęłam tylko coś w stylu „tak, to oni!" i od razu pobiegłam się przywitać. Nie będę jak te stare baby gapić się na biedną rodzinę która pewnie i tak jest już mocno zestresowana.

Nasze domy dzieliło kilkanaście metrów. Zamknęłam za soba furtkę i z uśmiechem podeszłam do auta z dziwna rejestracja zaczynająca się na numer 67. Moje serce waliło jak szalone.
Po kilku sekundach drzwi otworzyły się a z przodu wysiedli kolejno młoda kobieta, naprawdę piękna. Wyglądała na Koreankę. Mężczyzna, wysoki, dobrze zbudowany. Na jego nosie widać było okulary a jego czarne włosy były bujne i idealnie ułożone ale na końcach już delikatnie siwe. Teraz przyszedł czas na moje dwie nowe koleżanki. Prawda? Otóż nie do końca.
Nikt więcej nie wysiadł z auta. Niska, czarnowłosa kobieta obróciła się w moja stronę i z szerokim uśmiechem powitała. To samo zrobił mężczyzna.

—Dzień dobry! Przepraszam że nachodzę państwa już na samym początku ale chciałam po prostu zobaczyć moich nowych sąsiadów. Mieszkam obok—wskazałam ręka na mój dom a małżeństwo wesoło przysłuchiwało się moim niepoprawnie złożonym zdanią.

—Nie ma problemu kochana, bardzo mam miło—kobieta uśmiechnęła się delikatnie—jestem Seo Yoon. Mów mi po prostu Yoon.

—Dobrze, Pani Yoon.

—Ja jestem Hann—krzyknął mężczyzna który już chwile wcześniej zabrał się za rozpakowywanie rzeczy z samochodu—pewnie Cię to za bardzo nie interesuje—zaśmiał się.

—Dlaczego? Przyszłam państwa poznać—zdziwiły mnie jego słowa. Może powiedziałam coś nie tak?

—Hej, nie stresuj się—pan Hann przerwał swoją pracę—pomyślałem, że bardziej zainteresuje Cię nasz syn. Jesteście chyba w podobnym wieku.

Gdy usłyszałam „syn" poczułam niesamowity strach. Szykowałam się długo ale przez jedzenie owoców i taniec mój makijaż już nie wyglądał tak dobrze jak na początku. Bałam się.
syn. syn. syn.
miały być dwie córki do jasnej cholery.

I w tym momencie pani Yoon zawołała tego chłopaka.
Przepraszam, anioła.
Wyglądał jak wszystkie moje marzenia w sosie karmelowym. Gdyby nie jego rodzice obok już dawno bym się na niego rzuciła.

—Taehyung! Dziecko wyjdź—kobieta złapała się za głowę.

—Co? Już jesteśmy?—Chłopak wysliadl z auta wyciągając słuchawki z uszu. Był idealny. Stanął i popatrzył mi się w oczy i zaśmiał. Ja rozpłynęła się w środki.

Machnął głowa zarzucając plecak na ramie

„czesc, jestem taehyng"


***
czesc moi kochani,
ciekawe czy ktoś w ogole to przeczyta. postanowiłam zacząć pisać żeby oddać swoje „fantazje". tak, wiem jak to brzmi. mam nadzieje ze pierwszy rozdział tego cudownego fanficrion wam się spodoba.
to mój pierwszy raz
nie bijcie
smieszna sprawa bo mam dysortografie dlatego prosze poprawiajcie mnie.

dziejuje <33

plis no zostań i czytaj dalej moedo

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 17, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

neighborhood • kim taehyung Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz