Dotarliśmy do domu i tyle co zdążyłam zostawić samochód przed domem już czekała na nas Alice i Edward. Wsiedliśmy na tylne siedzenie i auto ruszyło z piskiem opon. Emmett szeptał do mnie co zdobi, kiedy wrócimy do domu i ta myśl poprawiła mi nieco humor, choć co jakiś czas, gdy zerkałam na Eda znów wracała irytacja ich związkiem, ale szybko zaczynałam myśleć o czymś innym.
Wyczuwałam z daleka zdenerwowanie Eda i coś jeszcze. Jego strach. Nie mogłam tego pojąć, ale bał się o nią. Kiedy zamknął oczy i na jego twarzy dostrzec można było zmęczenie wychyliłam się nieco i położyłam mu dłoń na ramieniu.
-Nie martw się,damy sobie radę- wyszeptałam, a wszyscy spojrzeli na mnie pełni zaskoczenia. Nie wiedziałam o co im chodzi. Nie wspieram go-źle, wspieram- także.
-Rosalie ma rację, twoja Bella będzie się u nas czuła świetnie, zobaczysz- odparła Alice szybko mnie popierając.
-Musimy tylko dokładnie się do tego przygotować- odparł Emmett siedzący teraz na dachu auta. On nigdy nie dorośnie, normalnie nigdy.
-Na serio musisz być właśnie tam?-zapytał Edward lekko wychylając się przez okno.- Wiesz, że zwracasz tak na nas uwagę?-zapytał, a Emmett się zaśmiał.
-Kogo ty tu widzisz?-zapytał, bo nasz samochód dawno minął Forks i teraz podążaliśmy pod górę. Wgłąb lasu, jak najdalej mógł wjechać nasz samochód.
-No dobra, chyba zbyt mocno wszystkim się stresuję- przyznał. W tym momencie Alice zgasiła silnik.
-Dalej nie pojedziemy, trzeba wysiąść- przyznała, a my zgodnie opuściliśmy samochód.
-Ustalmy jedno. Przed świtem, dokładnie o czwartej widzimy się tu z powrotem. Emmett, nie oddalaj się za bardzo. Nie możemy Cię potem szukać godzinami. Czy każdy ma telefon?-zapytała Alice, a my skinęliśmy twierdząco głowami.-Dobra to lecimy, smacznego kochani- odparła Al i biorąc Jaspera za rękę rzuciła się biegiem między drzewa.
Będąc na polowaniu wreszcie mogłam się wyżyć. Dać poryw swojej złości i emocjom. To dlatego tak szybko zdobywałam ofiary. Ciepły smak krwi był ukojeniem i namiastką spokoju. Wyciszyłam się. Obudziłam instynkt x który tak często musiałam tłumić. Kiedy mój telefon zaczął piszczeć wiedziałam, że pora wracać do samochodu. Jednak nie ma to jak dobry budzik. Przynajmniej nie przegapiłam wyznaczonej godziny.
Pierwszy przy samochodzie czekał Ed. Nie zdziwiło mnie to za bardzo, choć podejrzewałam, że Edward zabierze samochód i tyle go zobaczymy. Jednak nie byliśmy mocno do siebie podobni. Zaraz po mnie zjawili się Al i Jazz. Byli już prawie wszyscy. No prawie.
-Dobra, gdzie jest Em?-zapytała Alice spoglądając na mnie, a ja od tak wzruszyłam ramionami. Nie polowałam w jego towarzystwie. Nie wiem czy to właściwie jest możliwe. Kiedy zaczynaliśmy się zastanawiać czy jak go znaleźć o dach samochodu coś uderzyło z takim hukiem, że przez chwilę myślałam, że zwaliło się na niego drzewo.
-Haa!!! Nie spodziewaliście się mnie tak wcześnie- krzyknął Emmett stojąc na dachu auta z rozbawioną miną.
-Jak mi zarysujesz lakier to bulisz- odparł Edward, a Emmett zasłonił usta dłonią udając przerażenie.
-Wybacz brachu, rzeczywiście twój samochód to czyste złoto, z ochotą zapłacę za jego odnowę albo..złomowanie- dodał, a Ed kręcąc głową wsiadłem do środka. Al uparła się, że to ona prowadzi w jednym i drugim kierunku i Edward nie próbował jej się sprzeciwiać. Spojrzałam z rozbawieniem na Emmetta i usiadłam na tylnym siedzeniu volvo.
-Jea, jedź szybko Al, nasza bratowa czeka stęskniona za swoim Edkiem-odparł Emmett i rozkraczył się na dachu. Och ten Emciu. Jak zawsze pełen poczucia humoru. Ed pokręcił tylko głową i zamyślony zapatrzył się na mijany przez nas w zawrotnym tempie krajobraz. Ja zrobiłam to samo.
Kiedy dotarliśmy do domu ruszyłam natychmiast po moje wino. Jednak Emmett mnie uprzedził. Niosąc spory karton dzwoniących o siebie butelek uśmiechał się do mnie łobuzersko.
-Czekam na Ciebie na górze- odparł i już go nie było. Alice rykła śmiechem.
-Siostra, ale masz minę- odparła.
-Wino mi zabrał- odparłam od tak niczym obrażona mała dziewczynka.
-Macie wino? No to może, skoro Ed idzie na randkę i mamy weekend to rozpalilibyśmy ognisko?- zaproponowała, a ja po chwili skinęłam głową.
-W sumie to niezły pomysł...wszystkim nam przyda się trochę luzu i relaksu. W końcu ostatnio wciąż wszystko kręci się wokół rudzielca- odparłam, a Emmett podsłuchawszy naszą rozmowę zniósł wino na dół i postawił na stoliku od strony tarasu. Potem wraz z Jasperem popędził po drewno, a Esme poszła po kieliszki i gitarę. Dawno nie słyszałam jak gra Carlisle, a i on był wreszcie w domu, więc trzeba go było do tego zachęcić. Zwłaszcza, że gdy Esme dołączała do niego ze swoim anielskim śpiewem nie można było wyjść z podziwu.
________________________________________
Kolejny rozdział. Jak tam? Podoba się?
Mam już trzy kolejne i ciekawi mnie czy chcecie je zobaczyć? No ale ale...nic za szybko, jeden rozdział dziennie, bo znowu się nie wyrobię haha😄😄
Za to myślę, że jeszcze trochę i dojdziemy do końca części pierwszej. Uwaga uwaga, zamierzam też zmienić okładkę, więc nie dziwcie się, gdy się pojawi😉😉😉
Pozdrawiam i czekam na komentarze
Roxi
CZYTASZ
Zimne serce
Fiksi PenggemarNazywam się Rosalie Lilian Hale. Pewnie większość z Was- ludzi, ocenia mnie jako zimną i bezuczuciową kobietę. Macie rację, taka jestem, ale nie bez powodu. Pozwólcie, że opowiem Wam swoją historię.