Rozdział 38

376 33 2
                                    

Alex

Znacie to uczucie? Gdy strach rozrywa cię na strzępy? Gdy nie masz pojęcia co robic? Ja się właśnie znajduję w podobnej sytuacji. Co mam zrobić?! Jestem na to skazana? Dla czego ja muszę tyle cierpieć. Co ja takiego zrobiłam?! KIEDY W KOŃCU BĘDĘ SZCZĘŚLIWA?! Mam dosyć. Nie ma dla mnie raytunku. Nikt mi nie pomoże.

Mężczyzna właśnie zdjął mi majtki. Boję sie. Prosze niech ktos mi pomoże... Derek, czemu cię tu nie ma? Ty byś mi mimo wszystko pomógł. Zaczęłam się szarpać. Lecz przez związane kończyny nie mogłam nic zrobić poza kontunowania czynności jaką jest szarpanie się. Mimo że jeszcze mam trochę wiary w to ze mnie zostawi to reszta mnie w to nie wierzy. Czemu niby miałby mnie zostawić w spokoju? Nie jestem nie wiadomo kim żeby to uczynił. Chodź w tej chwili o tym marzę całym sercem.

-Zostaw mnie proszę! Jeśli mnie wypuścisz oddam ci wszystkie moje pieniądze. Błagam! Nie rób tego- zaczęłam krzyczeć i płakać. W tej chwili jestem bez silna i tylko zostało mi płakanie i błaganie o litosc.

-Nie drzyj tak mordy i sie tak nie szarp to nie bedzie bolalo- szepnął mi do ucha na co zrobiło mi sie nie dobrze. Byłam całkowicie naga i wiedziałam co on zaraz zrobi. Jestem skończona... zaczął mnie całować po szyji, a po chwili poczułam straszliwy bol.

-NIE!! błagam przestań... to boli...- ryczałam i krzyczalam tak głośno jak nigdy w życiu. Ból jest okropny. Po chwili przyśpieszył i stał się jeszcze brutalniejszy. W tej chwili po prostu odwróciłam wzrok i cicho łkałam. Chwilę potem poczułam ulgę, bo facet skończył mą męke.

-Ciesz sie że jestem na tyle miły i utalentowany że zdążyłem wyjąć. Inaczej nie było by już tak zabawnie....- wstał. Zapiął spodnie i poszedł. Po prostu wyszedł. Była to dla mnie ulga. Czuję pustkę, bezsilność, ból i przede wszystkim strach przed myślą która mnie dobija. Myślą która mówi mi okropne, ale prawdziwe rzeczy...
To dopiero początek.

Derek

-Czemu jej tu nie ma?!- wrzasnęłem wściekły. Miała tu być. Miałem ją uratować. Znów miała być przy mnie i miałem jej udowodnić że nadal ją kocham i błagać o wybaczenie.

-Ja nie mam pojęcia - powiedział wstrząśnięty Scott. On też był wściekły, ale starał się panować nad nerwami. Ja natomiast czuję że zaraz wybuchnę. Po prostu nie wytrzymam.

-Wszystko na nic. WSZYSTKO POSZŁO SIĘ JEBAĆ. To nie tak miało wyglądać. Miała tu byc. Ona... ona...

-Stiles, dobrze się czujsz?- spytał Scott, który zauważył zachowanie chlopaka.

-N-nie za bar-dzo.- zaraz po tym chlopak osunął się po ścianie i zaczął szybko i nie równo oddychać. Co mu jest?

-Stiles!- Lydia podbiegła do chłopaka i kucnęła przy nim. - Stiles. Stiles! Co mu jest?! - Lydia trzymała za ramiona chłopaka.

-Wiem co mu Jest. - głos zabrał młody alfa.- On ma atak paniki. Trzba mu pomóc, albo sie udusi! Lydia zrób coś! Ty się znasz na tym.- Wszyscy byli przerażeni tym co dzieję się chłopakowi. No oprócz mnie. Cały czas zastanawia mnie gdzie jest Alex i czemu trop doprowadził tu? Zabrali ją w czasie, gdy atakowaliśmy ich u góry? Ale tu nie ma przecież przejść. Nie uciekł by nam ani jeden. Chyba że jest wyjście, ale dla nas nie widoczne. Przemieniłem się i zacząłem niszczyć wszystkie skrzynie. Drzazgi lataly, a ja wpadłem w amok. Nie mogłem przestać. Przynajmniej do czasu, gdy nie było już czego rozwalać.

-Lepiej?-

-Lepiej.- Odpowiedziałem Scottowi. Szczerze mówiąc czuję się trochę lepiej i spokojniej.

-Miałeś jakiś cel w tej rozróbie?- spytała Malia.

-Jakimś cudem tutaj doszliśmy. Tropy nas tu prowadziły czyli to nie przypadek. Musiała tu być, albo bylo tu cos co jest z Alex związane.- Mówiąc to zacząłem rozglądać sie po ścianach.

Bohater... D.H.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz