Rozdział 6

10.9K 343 81
                                    

- Dylan Collins -

Obecnie stoję z chłopakami i Victorią przy moim samochodzie. Za 5 minut mam się ścigać z tym debilem, który właśnie podchodzi i obejmuje Vi. Zielonooka przewraca oczami na to, że ją objął i coś powiedział. Mam taką ochotę mu wyjebać. Czemu on ją dotyka?!

- Nie będę udawała Twojej laski kretynie. - mówi głośno i patrzy na mnie. Uśmiecham się do niej wrednie. Najwidoczniej dalej jest zła o to, że ją NIEŚWIADOMIE zwyzywałem. Podchodzi Ben mówiąc, że muszę już iść. Lukas całuje blondynkę w kącik ust. Victoria patrzy na niego wkurzonym wzrokiem. Wszyscy odchodzą na bok ale tak, że dobrze będą wiedzieć wyścig

- Powodzenia. - mówi wrednie Lukas. Przewracam oczami i wsiadam do auta od razu odpalając. Na środek wychodzi jakaś wytapetowana laska. A dokładniej... Przyjaciółka Aschley.

- Trzy... - ryk silników - Dwa... - zmiana biegów - Jeden.. - ręce na kierownicy - Start! - stanik upada na ziemie. Jak na razie prowadze ale znając Lukasa będzie oszukiwał. Kurwa! Wiedziałem! Ten zjeb Black uderza o bok mojego auta. Ma do chuja szczęście, że będę miał nowe auto. Odpłacam się szatynowi tym samym. Robimy jedno okrążenie i zaczynamy drugie. Lukas jest kilka metrów za mną ale mnie dogania. Zawracam driftem za słupem. Trasa przebiega przez lotnisko i stare dzielnice. Ostatnia prosta. Black zostaje z tyłu. Po chwili jestem na mecie. Robie obrót o 360° przez co robie drift. Wychodze z auta i patrzę na Victorię, która lekko się uśmiecha. Podchodzą do mnie chłopaki i gratulują. Matt ciągnie w moja stronę blondynkę. Lukas podchodzi i daje mi hajs.

- Następnym razem się postaraj Black. - mówię chamsko i przeliczam kasę.

- Spierdalaj Collins. - mówi oschle patrząc na Vi. Po chwili odchodzi i odjeżdża.

- Koniec związku? - mówi ze śmiechem Nicholas

- Już wolała bym chodzić z Dylanem niż z nim. - wszyscy patrzymy na nią zdziwieni - To znaczy... Ygh! Z... Levisem. - odwraca głowę lekko się rumieniąc.

- Muszę to gdzieś zapisać! Rogers się rumieni i powiedziała, że wolała by być ze mną niż Lukasem! - krzyczę patrząc na nią. Spogląda na mnie śmiejącego się.

- Wal się Collins. - patrzy na mnie wkurzona

- Z Tobą zawsze Rogers. - usmiecham się do niej zadziornie. Matt z Benem zaczynają się śmiać.

- Ty wolisz tą szmate Aschley.. A nie... Ona nie jest szmatą tylko ja nią jestem! - mówi udawając szczęśliwą - Wypierdalaj do tej zdiry i do mnie się do kurwy nędzy nie odzywaj. - patrzy w bok - O popatrz... Idzie Aschley - Victoria odchodzi od nas. Wszystkich zdziwiła jej wypowiedź. Vi jest o mnie zazdrosna?

- Kochanie! - słyszę pisk Aschley. Przewracam oczami i nawet nie raczę na nią spojrzeć.

- Nie piszcz Aschley. - wzdycham głośno patrząc na odchodząca Victorię.

- Ale jak w łóżku dzisiaj piszczałam to nie narzekałeś skarbie. - wszyscy na nas patrzą. Spoglądam na Victorię, która staje w miejscu. Kurwa! Co za szmata!

- Kurwa idiotko. Wykorzystałaś to, że byłem najebany i zaciagłaś mnie do łóżka! - nie wytrzymuje i patrzę na tą tapeciare - Na trzeźwo nawet bym Cie nie dotknął i ty to dobrze wiesz. - Aschley na mnie patrzy. Odchodzi rzucając "Pożalujesz tego jeszcze"

- Policja! - krzyczy jakiś chłopak. Wszyscy się zwijają. Podbiegam do Victorii, która pewnie szuka Lukasa. Łapie ją za rękę przez co na mnie od razu patrzy.

- Przecież Cie nie zgwałcę Rogers. - śmieję się. Ciągnę ją w stronę swojego auta. Od razu wyjeżdżamy innym wyjazdem z lotniska. Jedziemy już spokojnie po drodze asfaltowej. Postanawiam pojechać nad jezioro gdzie się kiedyś spotykaliśmy.

- Mogłeś zabrać swoja dziewczynę, a nie mnie Collins. - przerywa Victoria tą niezręczną ciszę. Śmieję się cicho pod nosem patrząc na drogę.

- Zazdrosna jesteś Rogers? - pytam. Blondynka nic nie odpowiada. - Ta szmata nie jest moja dziewczyną. - usmiecham się lekko

- Wczoraj ją broniłeś i mówiłeś, że ja jestem szmatą. - bierze telefon i do kogoś dzwoni - .... Weź się kurwa teraz nie tłumacz! Zostawiłeś mnie!... Zamknij pysk i mnie posłuchaj. Sam mówiłeś, że jak będzie taka akcja to mnie zabierzesz a ty co zrobileś? Zostawiłeś mnie z Collinsem Matt!... Spierdalaj. - rozłącza się wkurzona i chowa telefon - Gdzie ty jedziesz? - patrzy na mnie.

- Jedziemy w nasze miejsce spotkań Rogers. - patrzę na nią katem oka. Widzę, że zastyga i patrzy w bok.

- Idioto jest pierwsza w nocy, a ty jak jakis kretyn... Którym jesteś... Będziesz  jechał nad jezioro! Ciebie chyba pojebało Collins! Jest zimno. - patrzy na mnie i okrywa się bomberką. Włączam ogrzewanie. - Ja nigdzie nie wyjdę bo możesz mnie zgwałcić w lesie. - śmieje się z tego.

- Rogers... Mogę Cie nawet zgwałcić w aucie... Ale tylko jak będziesz tego chciała skarbie. - śmieję się. Dziewczyna przewraca oczami ale się śmieje. Victoria nic już nie mówi. Po 5 minutach jazdy jesteśmy już przy lesie. Zjezdzam na pobocze i wysiadam z samochodu. Zaskakująco blondynka też to robi. Wyciągam z tylnich siedzeń swoją bluzę i rzucam ją Victorii. Ona ściąga swoja bomberkę i zakłada bluzę. Blondynka niepewnie idzie po ścieżce w gląb lasu. Uśmiecham się bo wiem, że sama się boi chodzić jak jest ciemno... Podchodze do niej.

- Dalej jest Ci zimno Rogers? - patrzy na mnie. Wtula się w bluzę chowając ręce w kieszenie.

- Mhm... - po 2 minutach wchodzimy na piasek. Widzę uśmiech na twarzy Victorii. Blondynka idzie od razu na mostek. Ide za dziewczyną rozglądając się. Vi siada na końcu mostku i patrzy na gwiazdy. Siadam obok niej.

- Kiedy tu ostatni raz byłaś? - patrzę na nią. Ona odwraca głowę w moja stronę.

- Tydzień temu. - opiera ręce za sobą i patrzy w gwiazdy uśmiechając się. Spoglądam przez chwilę na nią ale kłade się na mostku i też patrze w gwiazdy. Obydwoje w tym samym czasie dostajemy wiadomości. Bierzemy telefony i odczytujemy.

Od Matt 🔞💸:
Jutro o 10 jedziemy nad jezioro do innego miasta.

Usmiecham się na tą wiadomość i widzę, że Victoria też. Po kilku minutach patrzenia w gwiazdy wstaję.

- Chodź. - wyciagam rękę do blondynki. Ona niepewnie za nią łapie i wstaje. - Nadal masz lodowate ręce Rogers. - śmieję się z moich słów.

- To ty nie wiesz Collins, że osoby z zimnymi dłońmi są dobre w łóżku? - patrzy na mnie.

- U mnie żadna jeszcze nie narzekała, a mam ciepłe ręce Rogers. - śmieję się. Dziewczyna przewraca oczami. Ciagne ją za rękę do drzewa na którym są nasze inicjały. Victoria patrzy na napis "Na zawsze" ze łzami w oczach.

- Jedziemy już?- odchodzi od drzewa i idzie w stronę lasu.

- Jasne. - podchodze do niej. Idziemy lasem w stronę auta. Gdy tylko do niego wsiadamy dostaję wiadoność od mamy Victorii, żebym miał ją na oku. - No to mała jedziesz do mnie, cieszysz się? - patrzę na nią i odpalam.

- Nie? - unosi brew do góry - Niby czemu?

- Twoja mama chce, żebym miał na Ciebie oko. A wiedząc, że dalej się boisz być sama, będziesz spala u mnie.  - Uśmiecham się. Zielonooka nic już nie mówi. Opiera głowę o szybę i patrzy na drogę. Po 20 minutach jesteśmy na podjezdzie mojego domu. Patrzę na Victorie, która śpi. Wysiadam i idę od strony pasażera. Otwieram drzwi i biorę śpiącą dziewczynę na ręce. Otwieram drzwi i wchodze do środka. Kładę Victorię na swoim łóżku. Rozbieram się do bokserek i wychodze z pokoju. Wchodze do pokoju naprzeciwko i kladę się na łóżku włączając telewizor. Po kilku minutach zasypiam...

Nienawidze CieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz