Rozdział 11

1.1K 31 3
                                    

Wstałam o 7:00 ponieważ czekala mnie dwu godzinna droga. O 7:40 miał być u mnie Dylan. Udałam się do łazienki u wykonałam poranną rutynę. Kiedy zeszłam na dół już ubrana w ciepłe i wygodne ubrania zajęłam się robieniem sobie śniadania.

Nie miałam zbyt dużo czasu, ponieważ była już 7:27. Dlatego zjadłam szybko dwie kanapki. Nie przygotowywałam żadnego prowiantu na drogę, bo pewnie i tak po drodze skręcimy do jakiegoś fast-fooda. Weszłam na górę po walizkę, kiedy stałam już gotowa przed drzwiami wejściowymi kiedy zadzwonił dzwonek.

Porzegnałam się tylko z mamą, która właśnie weszła do kuchni i otworzyłam drzwi.

-Hej, gotowa.- Przedemną stał uśmiechnięty Dylan.

-Jak widać.- Uśmiechnęłam się do niego i wyszłam na zewnątrz. Dylan wziął odemnie walizkę i ruszył w stronę samochodu. Zaraz po tym jak włożył ją do bagażnika zrobiłam to samo z sportową torbą, którą trzymałam.

Usiadlam na przednim siedzeniu. Nie wiem czy tylko mi się wydawało, ale Dylan wydawał się być zadowolony z tego powodu. Jechaliśmy w ciszy po Riley i kolegę Dylana. Tak jak myślałam moja przyjaciółka wzięła więcej bagaży niż ja. Miała ze sobą dwie walizki, ale w sumie może to u dobrze. Zawsze będe mogła coś od niej pożyczyć.

-A pani to dlaczego z przodu usiadła?- Riley uśmiechnęła się do mnie wsiadając do samochodu.

-A bo pani była pierwsza i ma takie prawo. A i jeszcze jedna sprawa. Ja cię naprawdę kiedyś zabije.- Dylan patrzył się na nas z dezorientacją nie wiedząc za bardzo o co chodzi, ale Ruley
doskonale wiedziała co mam na myśli.

-Też cię kocham.- Dziewczyna znowu posłała mi szczery uśmiech.

Właśnie zaparkowalismy pod nawet sporym domem. Dylan wyszedł po swojego kolegę. Gdy zobaczyłam kto stał za drzwiami nie dowierzałam własnym oczom. Za drzwiami stał ten dam uśmiechnięty chłopak na którego wczoraj wpadłam. Teraz zorientowałam się, że przecieru kolega Dylana i chłopak na którego wpadłam mają tak samo na imię. Kiedy Brandon wchodził  do samochodu miał minę jakby też nie dowierzał kogo widzi.

-Brooke to Brandon, Brandon to Brooke.- Zaczął Dylan.

-My już się znamy- Odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy.

Dylan spojrzał na mnie pytającym wzrokiem a z tyłu było słychać cichy śmiech Brandona.

-Ale jak?- Zapyral można już powiedzieć mój przyjaciel.

-No wczoraj wyszłam się przejść i wpadłam na jakiegoś chłopaka. Właśnie tak poznałam Brandona.- Kiedy to mimowolna coraz bardziej słyszałam śmiech chłopaka, który siedział z tylu, przez co samoistnie ja tez zaczęłam się śmiać.

-A wam co tak do śmiechu?- Chyba dopiero teraz do Riley wszystko doszło, ponieważ cały czas milczała.

-A tak się śmiejemy. Dobra jedziemy już?- Zwrocilqn się do Dylana.- Bo do jutra tam nie dojedziemy.- Chłopak tylko kiwnął głową i odpalił samochód po czyn wreszcie ruszyliśmy.

Po godzinie jazdy każdy z nas trochę zgłodniał wiec tradycyjnie skręciliśmy do maka. Po czym znów ruszyliśmy w drogę.

***
Nasza droga trochę się wydłużyła przez postój dlatego na miejscu byliśmy o 10:30. Stanęliśmy przy kilku domkach o takim samym wyglądzie, różniły się tylko kolorem. Jeden był biały, lub czerwony a jeszcze inny szary. Były bardzo ładne tak samo hak okolica.

Przy każdym z domów był duży ogród a każdy z nich był blisko dużego jeziora, które z powodu dość niskiej temperatury było częściowo zamarznięte. Trochę nie dowierzałam, że spędzę tu najbliższe półtora tygodnia.

Wypakowalismy nasze walizki z samochodu i ruszyliśmy ku naszemu domkowi. Nasza tymczasowa kwatera była czerwona. Dylan miał klucze wiec otworzył drzwi, a kiedy weszłam do środka przed moimi oczami ukazał się duży salon z wielkimi oknami przez które było widać ogród. Były też duże przeszklone drzwi prowadzące na teras. Razem z salonem była połączona kuchnia, drzwi które znajdowały się po lewo prowadziły do jasnej i przestronnej łazienki.

Drewniane schody prowadziły na górę. Na wprost znajdowały się drzwi do pokoju chłopaków, na środku do łazienki a na samym końcu do naszego pokoju.

Wciągnęłam walizkę na górę uchyliłam drzwi od dużego pokoju z dwoma łóżkami. Ściany były pomalowane na biało, jedna ze ścian była czarna, co nawet ni się podobało. W pokoju znajdowało się także duże biurko, toaletka, szafa oraz komoda. Zaraz za mną do pokoju weszła Riley, po jej twarzy było widać, że podoba jej się tu taj samo jak mi.

Podczas rozpakowywania naszych rzeczy usłyszałyśmy wołanie chłopaków z dołu.

Kiedy zeszłyśmy po całym salonie rozchodził się zapach gofrów. Podeszliśmy do stołu na którym stali wcześniej wspomniane przezemnie danie. Kiedy oni zdarzyło to zrobić?
Wszyscy usiedliśmy wspólnie do stołu u zaczęliśmy zajadać pyszne gofry.

***
Po wspólnym posiłku razem z Riley wróciłyśmy na górę w celu rozpakowania reszty rzeczy. Kiedy tak siedziałyśmy i już kończyłyśmy naszą prace usłyszałam mój telefon. Na wyswietlaczu zobaczyłam nieodebraną wiadomość od Brandona. Od razu odblokowałem telefon i przeszłam do czytania.

Brandon: Może przejdziemy się i pozwiedzać okolice?

Od razu odpisałam.

Ja: No spoko za dziesięć minut ba dole.

Nie musiałam długo czekać na ofpowiedź.

Brandon: Ok.😄

-Muszę iść.- Ruley spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.

-Gdzie?

-Brandon chce się przejść.

-Tak sam na sam z tobą?- Dziewczyna poruszyła znacząco brwiami i spojrzała tym swoim zadziornym wzrokiem.

-Tak.

-Tylko grzecznie mi tam.- Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie, a ja tylko wywróciłem oczami. Wzięłam ze sobą telefon i wyszłam z pomieszczenia.

Boy from the neighborhoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz