ROZDZIAŁ.58 SZCZYT

197 12 8
                                    

***Pov. Zygzak***
Rozmowy z kumplami z branży zawsze bardzo lubiłem. Wspólny temat w którym każdy może się udzielić. Kiedy byliśmy młodsi zdarzało się nawet, że razem szliśmy po wyścigach do jakiegoś baru, aby pogadać. Nie piliśmy alkoholu (jakby nie patrzeć, dalej sportowcy), ale bardzo miło wspominam te wypady. Wszyscy zostaliśmy również rodzicami w podobnym czasie, co poskutkowało tym, że przy pierwszej, lepszej okazji spotykaliśmy się, aby choćby o nich podyskutować. Okazje te nie zdarzały się często biorąc pod uwagę dzielące na kilometry. Nigdy nie rozumiałem kiedy mama tak rozgadywała się przyjaciółką o mojej młodszej siostrze chwilę po jej narodzinach. Pomyśleć, że zrozumiałem to dopiero po tym, jak sam zostałem ojcem.
Siedzieliśmy w przestronnym salonie. Właściwie cały dom Paltegumich taki był. Ja, Jeff, Francesco, Raoul, Miguel no i żona Francesco piliśmy herbatę i rozmawialiśmy mimo dość późnej pory.

- Jak trenowanie Cruz? - zapytał mnie Jeff kiedy zapadła cisza.

- Dość dobrze, ale ostatnio ma problemy ze skupieniem się. Znalazła sobie chłopaka i jest rozproszona.

- Cruz? - upewnił się Miguel. - Znaczy... kogo? - zapytał, a ja tylko uśmiechnąłem się pod nosem.

- Taki jeden z San Antonio. Na początku wydawał się wredny, ale to równy chłopak.

- Tylko, żeby przypadkiem ich dwójka się nie zagalopowała w tej "miłości". A przynajmniej nie teraz. - wtrąciła Felicia opierając się o swojego męża. Dopiero po chwili zrozumiałem o co jej chodziło.

- Są młodzi Felicio. My też byliśmy! - pogłaskał jej ramię Francesco. Podniosła się i spojrzała mu w twarz.

- Jest u szczytu kariery. Cruz nie może sobie teraz tego zawalić. - burknęła.

- Uważam, że Cruz jest na tyle odpowiedzialna, że nie dopuści, aby coś zniszczyło jej karierę. - odparłem.

- Uważam podobnie. - odparł Jeff. 

- A co do dzieci na górze jest strasznie cicho. - wtrącił Raoul kładąc kubek z herbatą na stoliku.

- Pewnie już śpią. - stwierdził Miguel. - Lucy to na pewno. Jej pierwsza zmiana czasu.

- Tego nie byłbym taki pewien. - zaśmiałem się dopijając herbatę.

- Szczerze nie spodziewałem się, że Lucy będzie jeździć. I, że Fernando nie. - przyznał Jeff. - Wiedziałem, że tę dwójkę ciągnie w inne strony, ale ostatecznie podejrzewałem, że to się nie zmieni.

- Jest mi jedynie źle, że zmuszałem Fernando do wyjazdów na te wszystkie zawody. Był Aquillą, ale orzeł z podciętymi skrzydłami nigdy tak naprawdę nie wzleci. Dostrzegłem, że skrzydła rozprostowuje w kuchni. I niech tak będzie. - powiedział Francesco. Przynajmniej dostrzegł, że mimo dobrych wyników to nie jest sport dla jego syna.

- A ty McQueen, jak przełknąłeś, że Lucy idzie w tym kierunku? - dopytał Miguel.

- Nie byłem zaskoczony, bo ciągle słyszę, że jest kropka w kropkę ja. I wiadomo... dla mnie to mała córeczka, którą najchętniej trzymałbym pod kloszem, aby nie stała się jej krzywda. Ale tak się nie da, bo ona, jak ja za wszelką cenę próbuje spod niego uciec. Od zawsze ją do tego ciągnęło i gdzieś miałem świadomość, że prędzej, czy później skończy na torze. Nie pomyliłem się.

- Ona chyba dogaduje się z Cruz, prawda? - upewniła się Felicia.

- No pewnie. Jakby nie patrzeć jedna i druga się ściga tylko w różnych ligach, czyż nie? - zaśmiałem się.

***Pov. Jackson***

Nie mogłem zasnąć. Przewracałem się z boku na bok i nawet obecność Cruz obok mnie nie mogła tego zmienić.

LET'S RACE!- Cars (Auta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz