Po raz kolejny poprawiłam materiał niewygodnej sukienki, którą przygotowano dla mnie na ten wieczór. Uciskała mnie w okolicach biustu, przez co co minutę zmuszona byłam wykonywać dziwne ruchy tułowiem, jakby próbując sobie pomóc.
- Przestań się tak kręcić. - matka zmierzyła mnie wzrokiem jeszcze raz oceniając mój wygląd. - Za chwilę wszyscy przyjdą.
Kiedy się odwróciła, przewróciłam oczami marząc tylko o tym, żeby znaleźć się już w swoim ciepłym łóżku i mieć za sobą ten żałosny dzień. Nawet nie wiem z jakiej okazji odbywa się owy bankiet i jaka jest moja rola na nim. W zasadzie, średnio mnie to interesuje i jestem tu jedynie ze względu na rodziców.
Chwilę później drzwi wielkiej sali minęli państwo Oh. Od razu udali się w naszym kierunku z uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Oczywiście mowa o starszych, gdyż po mimice Sehuna było widać, że nie chce tu być tak samo jak ja. To zabawne, że rodziciele nigdy nie zauważali naszych niezadowolonych min. Byli zapatrzeni w siebie i prawdopodobnie nawet nie interesowało ich to, co sądzimy o takich imprezach.
Ukłoniłam się w kierunku państwa Oh i kiedy już miałam zrobić to samo w stronę Sehuna, ten chwycił moją dłoń i złożył na niej nieśmiały pocałunek.
Spojrzałam na niego pytająco, jednocześnie starając się ukryć zaskoczenie przed rodzicami, którzy od razu przystąpili do rozmowy między sobą.
- Podobno zakochani dżentelmeni tak robią. - szepnął do mnie chłopak, kiedy starszych pochłonęła konwersacja, w której nie uczestniczyliśmy. Rozśmieszyła mnie cała ta sytuacja.
- Dobra zabawa dziś będzie. Mają tu ściankę. - wskazałam palcem w kierunku przygotowywanej przez kilku mężczyzn ścianki zdjęciowej. Przed nią fotografowie ustawiali swoje sprzęty, by móc robić dobre zdjęcia, które za kilka dni miały ukazać się w internecie.
- Myślisz, że będziemy musieli tam iść?
- Obawiam się, że to nieuniknione.
***
Najgorsze oczekiwania już po kilkunastu minutach stały się prawdą. Kilka minut spędzonych na ściance były jednymi z najgorszych chwil jakie miały miejsce w moim dotychczasowym życiu. Zmuszona byłam stać i pozować ciągle czując rękę Sehuna na swojej talii. Przed sobą miałam kilkunastu fotografów, którzy co ułamek sekundy robili zdjęcia, wypuszczając ze swoich urządzeń flesze, które oślepiały moje bolące już oczy. Nie byłam nawet w stanie się uśmiechnąć. Robiłam takie coś po raz pierwszy i teraz jestem jeszcze bardziej pewna, że nigdy więcej nie chcę przeżywać tego drugi raz.
Kiedy zeszliśmy z prowizorycznej sceny, bez żadnego słowa udałam się prosto do toalety ignorując wszystko i wszystkich. W moich oczach nagromadziły się łzy, które były wynikiem prawdopodobnie nadmiernego wystrzeliwania fleszy w moim kierunku... lub po prostu były moimi uczuciami, które w kulminacyjnym punkcie wydostały się na wolność.
Całe szczęście, nie rozmazały one mojego naprawdę ładnego makijażu. Tego dnia wyglądałam wyjątkowo dobrze z pomalowanymi oczami oraz pofalowanymi włosami. Moja stylistka była prawdziwą artystką i czego by się nie podjęła, wszystko wychodziło jej dobrze. Może z wyjątkiem doboru kreacji. Dzisiejsza sukienka mimo że wyglądała dobrze, była niesamowicie niewygodna, co nie poprawiało mi humoru, a jeszcze bardziej go psuło.
Sięgnęłam do torebki aby wyjąć z niej telefon, który kilka dni temu dostałam od Hyunjina. Moje usta uformowały się w szeroki uśmiech, widząc wiadomości, które jakiś czas temu chłopak wysłał.
,,Mam nadzieję, że dobrze się czujesz. Odezwij się, kiedy będzie już po."
,,Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęsknię"
Sto razy bardziej wolałabym teraz spędzać czas z Hyunjinem na zwykłej rozmowie... lub czymś nieco lepszym. Niestety mogę sobie jedynie pomarzyć i powspominać wszystkie fajne chwile, bo na moją niekorzyść bankiet dopiero się zaczął i z pewnością czeka mnie na nim jeszcze mnóstwo wrażeń.
,,Spotkamy się niedługo"
Po odpisaniu chłopakowi i schowaniu telefonu głęboko w torebce, wyszłam z toalety. Przed wejściem spotkałam Sehuna.
- Wszyscy cię szukają żono. - powiedział
- Przestań. - zmierzyłam go wzrokiem. - Mam ochotę stąd nawiać.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo. - wziął głęboki oddech, ciągle na mnie patrząc. - Więc wiejemy?
- Nie. - odpowiedziałam na odczepne, a następnie wyminęłam chłopaka zmierzając w stronę stolików.
Koniec końców oboje znaleźliśmy się w sali, gdzie odbywała się kolacja. Przy okrągłym stole siedzieli już nasi rodzice w towarzystwie innych osób, których twarzy nie znałam. Wolne były dwa miejsca, które o dziwo znajdowały się obok siebie.
- Nareszcie jesteście. - ciemnowłosa kobieta uśmiechnęła się w naszą stronę. - Jak idą przygotowania do ślubu?
Miałam ogromną ochotę odpowiedzieć, że nie biorę w nich udziału, lecz szybko wybiłam sobie ten pomysł z głowy. Uśmiechnęłam się jednak pod nosem na myśl jak śmiesznie musiałoby to brzmieć.
- Wszystko idzie sprawnie. - odpowiedziała matka Sehuna. - Wynajęliśmy piękną salę na Gangnamie, lecz na razie nie mogę zdradzić za dużo.
- Nie mogę się już doczekać. To na pewno będzie piękny ślub. - odparła ta sama kobieta. - Wybrałaś już suknię, Naehee?
- Ciągle się zastanawiam. Wybór jest naprawdę duży, a chcę żeby była idealna. - uśmiechnęłam się w jej kierunku rozumiejąc, jak wielką frajdę sprawia mnie opowiadanie takich bajeczek.
Wszystko było takie... nieszczere. Wszystkie uśmiechy, gratulacje były niesamowicie wymuszone i dam sobie rękę uciąć, że wypowiedziane na pokaz. Byłam ciekawa ile z zebranych tutaj osób faktycznie cieszy się ze ślubu i życzy nam szczęścia, a ile widzi tutaj jedynie biznesowe i finansowe korzyści.
***
,,Jestem już po. Było beznadziejnie jak zawsze, lecz przeżyłam i tęsknię za tobą bardzo"
~~~~
Króciutko wyszło, ale nie bijcie. Rozdział skupia się głównie na żałosnych przeżyciach Naehee, za to też nie bijcie.
Muszę przyznać, że nawet lubię tego Sehuna(: Nie wiem dlaczego. Tak po prostu.
Pamiętajcie o posiłkach i ciepłym ubieraniu się.
CZYTASZ
speechless | hwang hyunjin
أدب الهواة- Kochasz go? - zapytał po cichu, nadal na mnie patrząc. Poczułam jak jego uścisk na moich dłoniach staje się silniejszy. - Nie. - odpowiedziałam od razu. - Absolutnie nie. - Nie możesz postawić się rodzicom? - Nie mam tyle odwagi. Wiesz jacy są wpł...