Rozdział 13

267 25 3
                                    

Już miałam wychodzić, gdy....

Pojawił się on. Znowu staje na mojej drodze.
Lea:Co tutaj robisz ?
Wojtek:Przed twoim wyjazdem chcę cię o coś jeszcze poprosić...
Lea:Tak?
Wojtek:Czy mogłabyś ze mną pojechać do szpitala i odebrać badania? Wiesz.. nie chcę być sam podczas tego wszystkiego, a moi rodzice nie mogą ze mną jechać, bo wyjechali wczoraj w delegację.
Lea:Dobrze pojadę z tobą.
Wsiedliśmy do samochodu perkusisty i ruszyliśmy w stronę szpitala. Przez połowę drogi siedzieliśmy w niezręcznej ciszy, do póki on nie zatrzymał auta. Kiedy wyszłam z samochodu ujrzałam przepiękny pomost, a po bokach płynęła woda. Ten widok był nie do opisania.
Lea:Gdzie my jesteśmy? Bo to miejsce nie wygląda mi na szpitalny parking.
Zaczęłam rozmowę.
Wojtek:Jesteśmy pod Warszawą.
Odpowiada idąc w moją stronę.
Lea:A po co mnie tu przywiozłeś i co z twoimi badaniami?
Mówię patrząc mu prosto w oczy.
Wojtek:Już dawno je odebrałem i wszystko jest dobrze... nie jestem chory.
Lea:Jak to je odebrałeś !!? I mi nie powiedziałeś!
Mówię wkurzona.
Lea:Wiesz jak ja się martwiłam! Jesteś cholernym dupkiem za to, że mi nie powiedziałeś!
Odkładam go pięściami, kiedy on w pewnym momencie łapie mnie za ręce i przybliża swoją twarz do mojej. Czuję jego odech na moi ustach, a jego wzrok na moich oczach. Ja natomiast próbuje uniknąć spotkania z jego wzrokiem. Jednak on łapie mnie za podbródek przekręca lekko moją głowę i wbija mi się w usta. Biję się z myślami czy oby na pewno dobrze robię odwzajemniając pocałunek...
Kiedy oderwaliśmy się od siebie, pobiegł do samochodu, z którego wyjął piękny bukiet róż. Padł przede mną na kolana i powiedział.
Wojtek:Lea'jo Lauro Stoch czy zostaniesz moją dziewczyną?
Lea:Tak, ale... jak ty to sobie wyobrażasz przecież ja dzisiaj wyjeżdżam...
Mówię przez łzy szczęścia, ale jednocześnie i smutku.
Wojtek:Damy radę będę do ciebie przyjeżdżać ty do mnie, a później może ja się przeprowadzę do ciebie.
Powiedział po czym mnie przytulił. Mogłabym tak przez cały czas siedzieć w jego ramionach, ale niestety...
Lea:Która jest godzina?
Wojtek:16
Lea:Jezus... ja za 3 godziny mam samolot. Możesz mnie już odwieść do domu?
Wojtek:Jasne.
Całą drogę do domu przegadaliśmy o tym jak to będzie kiedy wyjadę.

2 godziny późnej...
Jestem już na lotnisku, właśnie żegnam się ze swoją mamą kiedy ktoś za mną zaczyna mówić...
Sara:Ufff... na szczęście zdążyliśmy.
Lea:Nie wierzę.
Mówię odwracając się w stronę przyjaciół.
Pimpek:Co myślałaś, że nie przyjedziemy cię pożegnać!?
Lea:No już powoli traciłam nadzieję...
Christina:To głupia jesteś jeśli tak myślałaś.
Powiedziała po czym wszyscy mnie przytulili.
Lea:Muszę już iść paaa!!
Wojtek:Zaczekaj!
Krzyknął, a następnie podszedł i szepnął mi do ucha "kocham cię" i dał całusa w czoło.
Wszyscy:Dzwoń do nas!!
Idąc w stronę bramek odwróciłam się i wysłałam przyjaciołom buziaka, a potem poszłam w stronę samolotu.

Miłość ponad wszystko / FeliversOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz