4.

78 12 9
                                    

Kolejny kubek herbaty uspokajającej wylądował na moim biurku. Nie poszłam do szkoły, nie potrafiłam myśleć o niczym innym jak tylko o nim.

Kim był ten mężczyzna? Czemu miał jego oczy?

Westchnęłam głośno i upiłam łyk parującej cieczy. Przymknęłam oczy rozmyślając.

- Sky! - krzyknęła z dołu mama.

Nie odezwałam się. Nie miałam na to siły.

- Idę do sklepu! Zrobię ci coś do jedzenia jak wróce - kontynuowała. Skrzywiłam się na te słowa. Moja mama była modelką a nie kucharką, ale do czego zmierzam? Nie umiała gotować, ani trochę.

Po chwili usłyszałam trzask drzwi wejściowych co oznaczało, że już wyszła z domu.

Siedziałam tak, nic nie robiąc aż do chwili gdy to zaczęło robić mi się zimno. Gęsia skórka na moich ramionach nie wróżyła nic dobrego więc podniosłam się i skierowałam w stronę okna z zamiarem jego zamknięcia. Wyglądnęłam przez nie na ładny, szary chodnik.

Zamarłam.

Jego oczy.

Nie, nie tylko jego oczy. On cały.
Stał na szerokiej ulicy wpatrując się wprost we mnie. Lekkie brązowe loki powiewały na wietrze, lecz pełne usta się nie uśmiechały.

Przełknęłam głośno ślinę, nie mogąc oderwać się od tego hipnotyzującego spojrzenia. Był daleko, ale widziałam go bardzo wyraźnie.

Serce zaczęło walić mi mocno o żebra, a ja sama nie mogłam złapać oddechu.

Stał tam, stał i patrzył wprost na mnie.

Zamknęłam z trudem oczy i odwróciłam się ponownie uciekając od niego, od jego oczu, od niego całego.

Nie wiem ile tak trwałam w totalnym osłupieniu. Nic nie łączy się z rzeczywistością, nic nie rozumiem.

Mój trans przerwał jednak dzwonek do drzwi.
Nie wiele myśląc, zbiegłam po schodach o mało się przy tym nie zabijając. Zapomniałam o mojej opuchniętej kostce. Ignorując ból i wszystko inne dookoła podeszłam do drzwi, przekręciłam klucz i drżącą dłonią chwyciłam za klamkę. Przełknęłam głośno ślinę i zawahałam się.

To on?

Wciągnęłam głośno powietrze i nacisnęłam wreszcie klamkę otwierając drzwi i przymykając jednocześnie oczy.

Cisza.

Serce podchodziło mi do gardła, czułam się jak w jakimś pudełku bez wyjścia.
Z jednej strony chciałam go zobaczyć, a z drugiej bałam się tego spotkania.

Uchyliłam delikatnie jedną powiekę a moje ciało przeszła fala rozczarowania. Miliony szpilek wbijało się w moją osobę, szczęka automatycznie zacisnęła się ze złości. Paznokcie już dawno boleśnie wbiły się w skórę.

Mówią, że nadzieja pozostanie na zawsze.

Moja, właśnie z tą chwilą umarła zabijając przy tym każdą komórkę mojego ciała, pozostawiając tylko ból i pustkę.

Przed drzwiami stała moja mama uśmiechającą się i trzymająca w rękach dwie siatki z jakimiś produktami spożywczymi.

- Zapomniałam kluczy - wyjaśnia miło.

Westchnęłam tylko głośno i nawet na nią nie patrząc wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na obrotowym krześle upijając łyka już zimnej herbaty. Czułam się rozdarta, jak szmaciana lalka która właśnie się komuś znudziła.

Come BackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz