Obudziła się zlana zimnym potem z krzykiem cisnącym się na usta. Serce waliło jej jak oszalałe, a jedzenie zaczynało podchodzić do gardła. Nie przydarzyło się to pierwszy raz w ciągu tej podróży.
Minęły zalewie cztery dni odkąd byli na morzu. Grupie Sadie zostało przydzielone kilka mniejszych obowiązków, na przykład szorowanie pokładu czy stanie w kuchni na zmywaku. Sadie lubiła mieć zajęcie. Wtedy w końcu mogła przestać myśleć, przestać się zadręczać, przestać się bać. Jednak to noce były najgorsze, samo zaśnięcie nie sprawiało jej problemów, zwykle kładła się na hamaku padnięta, wręcz wykończona codziennymi obowiązkami. Okropne były sny i ataki paniki, które zwykle ją wybudzały. Nie jeden raz budziła się w nocy z obezwładniającym lękiem, który ściskał jej serce. Wszędzie widziała wtedy czerwień. Krew. Leżała w takich sytuacjach zwykle na hamaku trzymając się za głowę, ciągnąc za włosy i łkając cicho. Nie odważyła się robić tego głośniej. Bała się, że ktoś mógłby to usłyszeć. Nie chciała przyciągać niczyjej uwagi. Pragnęła być sama ze swoim cierpieniem, który wyniszczał ją od środka.
Yotham leżał odwrócony do niej plecami, gdy się obudziła tej nocy i trzymał swoich małych rączkach jej dłoni, którą aktualnie dziewczyna zaciskała w pięść tak mocno, że czuła krew spływająca po jej nadgarstku z przebitej skóry przez paznokcie.
Śniła znów o Rastrow, o Anastazji oraz Polifie, Bartramie i jego dzieciach, dla których mężczyzna gotów był poświęcić swoje życie... Dla których poświęcił swoje życie. Prześladowały ją też krzyki bezbronnych kobiet, które zginęły okrutną śmiercią. Mrożące krew w żyłach wrzaski, zawodzenia i jęki, jak gdyby niemogące zaznać spoczynku zjawy błąkały się po okręcie. Nie dawały jej zaznać spokoju. Dziewczynie łzy leciały z oczu. Zacisnęła, powieki chcąc wrzeszczeć, krzyk jednak zamarł, nim zdążył wybrzmieć, nie wydostajał się nawet z jej gardła. Jedynie płuca zacisnęły się w jej piersi boleśnie.
Sadie czułą tak niewyobrażalny ciężar na sercu, jakby była rozdzierana od wewnątrz, jednocześnie miała ochotę krzyczeć i już nigdy nie wypowiedzieć ani słowa, rzucać wszystkim, co wpadło jej w ręce i leżeć zawinięta w kłębek, osłonięta grubym kocem od całej reszty świata. Dziewczyna leżała tak koło Yothama przez długi czas, z jej oczu płynęły łzy, a ona nie wiedziała jak je powstrzymać. Nie potrafiła ich powstrzymać. Jej wolna ręka najpierw szarpała za włosy, potem powędrowała na jej twarz, zasłaniając oczy. Przyciskała dłoń do oczodołów mocno. Chciała przestać widzieć tę śmierć, tę krew, te ofiary. Jeszcze mocniej przycisnęła palce do oczu. Jakby pragnęła je sobie wydłubać, wszystko by pozbyć się krwi, którą widziała.
Później znów pojawiła się ta okropna pustka, która na dobrą sprawę była jeszcze gorsza, jeszcze bardziej wyniszczająca niż smutek i wściekłość. Pustka, zmuszająca do braku ruchu, do pustego wzroku i co najgorsze odcięcia się od świata. Pustka niosła za sobą również samotność i choć Sadie była w końcu pośród swoich, pośród przyjaciół, czuła się, jakby przy niej nie było nikogo. Bo to w końcu ona przeżyła atak demonów, to ona widziała, jak te bestie mordowały ludzi, była tak blisko miejsca wydarzeń, że do tej pory czuła krew ich ofiar na sobie, choć została zmyta zaraz na początku wyprawy, a brudne od krwi ubranie wyrzucone za burtę. Dalej jednak czuła drażniący nozdrza metaliczny zapach.
Co noc to samo. Ten sam schemat, w kółko i w kółko niczym zapętlony. Kładła się przed wszystkimi spać, zapadała w naprawdę twardy sen i spała do momentu aż nie pojawiły się sny. Później już tylko leżała obudzona aż do świtu, aby z pierwszymi promieniami słońca zabrać się do tego, co przydzieliła jej Waverly. Zwykle właściwy sen zajmował jej kilka godzin... trzy, w porywach cztery. Dlatego Sadie nie wyglądała najlepiej, czuła się też okropnie, niczym wrak z człowieka. Schudła dobrych kilka kilo, lecz nie można było się dziwić temu, skoro jadała tylko jeden posiłek, ten też raczej wmuszała w siebie, by Archer nie narzekał.
CZYTASZ
Trzynastka
FantasyPrzyodziała na siebie zbroję, ciężką, z sokołem na piersi. Do ręki wzięła miecz. Spojrzała ukradkiem na towarzyszącego jej ducha. On jednak patrzył się w dal. Na drogę, która była przed nimi. Jakby wiedział, co ich czekało. Jakby wiedział, w jakie k...