Już po Ciebie jadę skarbie <3
Odczytałam sms-a od Justina
Dobrze kochanie, do zobaczenia. Kocham Cię <3
Odpisałam i zabrałam swoją torebkę. Justin zabiera mnie na jakiś romantyczny dzień w Detroit. Nie chciał mi nic powiedzieć bo to niespodzianka. Byłam podekscytowana bo wiedziałam że niespodzianki Justina są wspaniałe i na pewno nie będę żałować. Kiedy wyszłam z domu usłyszałam klakson samochodu. Już jest
- Cześć kochanie- pocałowałam Justina w usta
- Cześć skarbie, gotowa żeby spędzić ze mną cały dzień?- zapytał na co się zaśmiałam
- Myślę, że jakoś to przeżyje- wzruszyłam ramionami. - A gdzie jedziemy?- zapytałam uśmiechając się szeroko
- Zobaczysz jak dojedziemy na miejsce- pocałował mnie w policzek po czym odjechał. Jechaliśmy w ciszy ale nie była ona krępująca. To była przyjemna cisza, w której nie musimy mówić nic żeby wiedzieć jak ważni dla siebie jesteśmy jednak Justin postanowił ją przerwać - Rozmawiałem z chłopakami o Tobie- powiedział nie patrząc na mnie
- Poskarżyłeś się na mnie?- zapytałam śmiejąc się
- Nie, to oni zaczęli temat- popatrzył na mnie przelotnie
- W sensie?
- Że bardzo Cię lubią i cieszą się że jesteśmy razem- uśmiechnął się i spojrzał na mnie
- Kocham Cię- pogłaskałam go po policzku
- Ja Ciebie też- położył mi dłoń na udzie
*
Jesteśmy z Justinem w parku od godziny. Byliśmy w kinie, później zabrał mnie na obiad a teraz leżeliśmy na trawie w parku. Justin podpierał się łokciami i patrzył na niebo a ja leżałam na jego brzuchu również obserwując niebo
- Jest tutaj tak przyjemnie- przymknęłam oczy gładząc Justina po policzku. Chłopak chwycił moją dłoń i pocałował moje knykcie
- Jest przyjemnie- stwierdził splatając nasze palce
- Ryan zabierał mnie na spacery ale tylko po kłótni- powiedziałam krzywiąc się
- Nie myśl o tym frajerze kochanie, jest skurwysynem i nie warto w ogóle o nim wspominać
- Masz rację, przepraszam- pocałowałam jego dłoń. Leżeliśmy w ciszy delektując się nami i nagle usłyszeliśmy dzwoniący telefon Justina
- Co jest stary?- zapytał. - Co ty pieprzysz?- zapytał zawiedziony na co się podniosłam nie wiedząc o co chodzi - Ale teraz?- sapnął - Dobra, jedziemy- rozłączył się
- Wszystko w porządku?- zapytałam zmartwiona
- Przepraszam Cię kochanie ale musimy jechać do Dell'a- popatrzył na mnie przepraszającym wzrokiem
- Nie przejmuj się tym, chodźmy- pocałowałam go w usta. Wstaliśmy z trawy i splatając nasze palce skierowaliśmy się do samochodu gdzie udaliśmy się do posiadłości naszego szefa.
CZYTASZ
D.E.T.R.O.I.T Love
أدب الهواةJeżeli ona wybiera tą drogę to ja wybiorę zawsze tą którą ona podąży.