Rozdział 10: Twoje szczęście

323 46 15
                                    

Da się być przy kimś bardzo blisko, a jednocześnie strasznie daleko?

Ja miałem takie wrażenie, które nie pozwalało mi czasami normalnie funkcjonować. Pomimo tego iż odzyskałem ukochanego musiałem trzymać się na dystans, choć naprawdę miałem ochotę wpaść w jego ramiona i nie dopuścić do tego by mnie wypuszczał. Lecz musiałem być cierpliwy. Wszystkie informacje w końcu spłynęły na niego niczym rwący wodospad, więc nie było w tym nic dziwnego, że był zdezorientowany. 

Oczywiście to nie oznaczało, że się od niego odcinałem, broń mnie Panie Boże. Rozmawiałem z nim, jedliśmy także wspólnie otoczeni naszymi znajomymi. Lecz także często zamykał się sam w pokoju, a ja mimo największych chęci dostania się do niego, odpuszczałem. 

Nareszcie zawitała do nas wiosna, gdzie słońce swoimi promieniami rozgrzewało rośliny pobudzając je do życia. Spędzałem ten czas najchętniej na dworze wyłączając się na cały świat. Wtedy byłem w swoim świecie. 

Nie mieliśmy może za dużo miejsc gdzie można by było posiedzieć w spokoju, lecz obdarzono nasz szczęściem do posiadania niewielkiego kawałka ziemi, na którym zaczęła rosnąć mocno zielona trawa. Dlatego też ułożyłem się na niej wygodnie patrząc prosto na leniwe obłoki, które sunęły po błękitnym niebie. Podłożyłem jeszcze ręce pod głowę i zacząłem się wyciszać. Zamknąłem oczy wdychając z całych sił świeże powietrze, które wypełniało moje płuca. Miałem wrażenie jakbym pierwszy raz w życiu oddychał samodzielnie bądź też był na świeżym powietrzu.

Nagle moje myśli, które miały odłączyć się od świata powędrowały ku jednej osobie. Minęło tyle czasu, a sytuacja wcale się nie poprawiła, a może i nawet pogorszyła. Hoseok dalej nie przypomniał sobie niczego, dodatkowo też zauważyłem, że unika kontaktu fizycznego z moją osobą. Jak siadamy na stołówce to siada naprzeciwko mnie, nigdy obok. Gdy z nim rozmawiałam wydawało mi się, że wcale nie ma ochoty na moje towarzystwo. Dlatego też powoli sam odpuszczałem.

To bolało, zwłaszcza, że nie znam powodu dlaczego akurat tak się stało. A jak raz o to zapytałem to oberwałem w twarz odpowiedzią, że mi się tylko wydaje. Może i wyolbrzymiałem niektóre kwestie, ale też nie byłem głupi i widziałem co się dzieje. Teraz też żałowałem, że od razu mu powiedziałem, że go kocham... Może wtedy siedzielibyśmy teraz razem gadając na najbardziej błahe tematy jak to mieliśmy kiedyś w zwyczaju. 

"Ale przynajmniej żyje, powinieneś być szczęśliwy" mówiłem do siebie w myślach. I faktycznie byłem, bo nie każdy dostaje szansę jakby to nazwać drugiego życia. Choć to nie znaczyło, że moje serce nie cierpiało. 

Nagle usłyszałem koło siebie cichy szelest. Będąc już wyczulonym na różnego rodzaju dźwięki podniosłem głowę by zaraz zobaczyć jako koło mnie zasiada nikt inny niż osoba, która zawładnęła moim sercem. Przez chwilę patrzyłem na niego po czym odwróciłem głowę ponownie w stronę nieba. Siedzieliśmy przez jakiś czas w całkowitej ciszy nie odzywają się do siebie ani jednym słowem. A z każdą chwilą ten brak komunikacji między nami robił się coraz bardziej niezręczny, przez co chciałem to przerwać i zapytać po co do mnie przyszedł. Lecz on wyprzedził moje słowa.

- Chce z tobą porozmawiać 

- Więc słucham - przymknąłem znowu oczy - o czym chcesz rozmawiać?

- W sumie to zapytać o parę rzeczy~ 

- Rozumiem - mówiłem mechanicznie, by tylko nie dać po sobie poznać, że tak naprawdę nie miałem ochotę na jakąkolwiek wymianę zdań. Chciałem tylko odpocząć i pozwolić mojemu umysłowi na chwile odetchnięcia. 

- Mówiłeś, że coś nas łączyło 

- Mówiłem~ w sumie do niczego między nami nie doszło... Tylko powiedziałeś, że mnie kochasz jak zostałeś ugryziony... - to wspomnienie samo w sobie było dla mnie zbyt okrutne

UNDEAD 2 |[myg + jhs]|✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz