Ilość słów: 3500
Louis, trzy miesiące wcześniej
Louis dotarł do domu z pędzącym sercem i nie czując skruchy za nawrzeszczenie na kierowcę Ubera, który jechał tak strasznie wolno.
Narzeczony dotarł do domu bezpiecznie, głosiła wiadomość i szatyn nie mógł oddychać. Kto robi komuś coś takiego?
Otworzył drzwi do mieszkania, dowiadując się, że nie były zamknięte i zaczęło boleć go serce. Bolało nadal, gdy wszedł do domu i rozejrzał się, widząc pusty salon i włączony telewizor. Serce jeszcze przyspieszyło, kiedy wszedł do kuchni i ona także była pusta, światła zapalone, a na kuchence stał czajnik. Harry nigdy tak niczego nie zostawiał – nie zostawiał świateł i telewizora włączonych, kiedy nikogo nie było w pomieszczeniu. Z poważną miną zwykł mówić, że to marnowanie energii, bo to zazwyczaj Louis zapominał o takich rzeczach.
Szatyn przełknął ciężko, czując jak jego oczy już pieką od łez.
- Harry? – zawołał w głąb mieszkania, łamiącym się głosem.
Jednak nikt nie odpowiedział. Harry nie odpowiedział, a Louis nie wiedział, co robić. Bał się iść dalej w mieszkanie i znaleźć coś, co by go załamało.
- Harry? – zawołał ponownie drżącym głosem.
Postanowił przestać być mięczakiem i poszedł dalej, idąc prosto do ich sypialni i zastając ją tak samo pustą, jak salon i kuchnię.
- Harry! – teraz już krzyknął, z sercem bijącym tak mocno, że właściwie już nie mógł oddychać.
Po tym usłyszał szybkie kroki, jakby ktoś biegł i pojawił się Harry – z szeroko otwartymi oczami w drzwiach ich sypialni, patrząc na niego, jakby zobaczył ducha.
- Co? – miał czelność zapytać, prawą dłoń trzymając na klatce piersiowej, by uspokoić oddech. – Wszystko dobrze?
Louis zmarszczył brwi, nagle czując, jak krew wrze mu w żyłach.
- Co do kurwy, Harry? – zapytał trzęsącym się głosem, oglądając bruneta od stóp do głów, żeby upewnić się, że wszystko dobrze, że nic mu się nie stało.
- O co chodzi?
- Nie słyszałeś, jak cię wołam? – zapytał z rozdrażnieniem Louis. – I czemu drzwi nie są zamknięte? Ile razy mam ci powtarzać, żebyś –
- Louis – Harry przerwał mu, krzyżując ramiona na klatce piersiowej. – Robiłem pranie.
Louis zamrugał i wziął głęboki oddech, pozwalając sobie raz jeszcze dokładnie obejrzeć bruneta – powinien się zorientować od razu, gdy go zobaczył. Miał na sobie swoje ubrania Do Prania, co było nawiasem mówiąc zupełnie absurdalne. Louis zawsze się z niego naśmiewał przez to. Za każdym razem, kiedy Harry postanawiał zrobić pranie, szedł do ich pokoju i zakładał swój śmieszny T-shirt z Britney Spears i jeszcze śmieszniejsze, malutkie szorty we flamingi. Za każdym pieprzonym razem.
Szatyn nagle poczuł ochotę do płaczu, bo oto był Harry w całej swojej wspaniałości, bezpieczny i był sobą. Louis kochał go tak bardzo, że myśl, że mógłby wrócić do domu i zobaczyć go w tak bardzo inny sposób, nie ten kochany i jasny, który zawsze był źródłem światła w jego życiu, bolała. Myśl o nie posiadaniu tego, nie posiadaniu go już dłużej była nie do zniesienia i to dlatego podbiegł do młodszego i mocno owinął go ramionami w talii, przyciskając go do swojego ciała.
- Nie zostawiaj drzwi otwartych, Harry – wyszeptał naprzeciwko jego torsu, z całych sił starając się nie płakać mimo że oczy aż go paliły od tych nieuronionych łez. – Proszę, nie zmuszaj mnie, żebym to powtarzał za każdym, pieprzonym razem. Proszę, nie zostawiaj drzwi otwartych.
CZYTASZ
Help Me To Believe, Give Me Hope PL (Larry) ZAWIESZONE
FanfictionHarry od pięciu tygodni nie miał kontaktu z Louisem i nie wie, jak sobie poradzić w ich pustym mieszkaniu. Kiedy Louis wraca, by dać mu znać, że wszystko w porządku, przynosi także wiadomość, która zwala Harry'ego z nóg. Harry jest zdolny poruszyć n...