Prolog

3.5K 136 5
                                    

Obudziłam się wraz ze wschodem słońca. Zegarek wskazywał godzinę czwartą pięćdziesiąt. Przewróciłam się na prawy bok i spojrzałam na przystojną twarz mojego męża, który spokojnie oddychał. Dotknęłam jego miedzianych włosów. Uwielbiałam je czuć pod palcami. Otworzył oczy i ujrzałam jego, cudownie zielone tęczówki.

— Wstawaj śpiochu — pogłaskałam go kciukiem po policzku i dałam pstryczka w nos.

— Widzę, ktoś tu jest rannym ptaszkiem — powiedział zachrypniętym głosem.

Uwielbiam jego głos zaraz po przebudzeniu, słychać wtedy poranną, seksowną chrypkę.

— Ktoś musi pracować, aby ten drugi mógł leniuchować — droczyłam się z nim.

— Grabisz sobie pani Brown — szybko położył się na mnie i zaczął mnie łaskotać.
Mój mąż dobrze znał moje słabe punkty.

— Nie... Proszę... Przestań...Już nie będę... Przepraszam! — ciężko zaczęłam dyszeć.

— No dobrze wybaczam, ale buziak się należy — cmoknęłam go w usta i zszedł ze mnie.

— Zwierzęta czekać nie będą, co zjesz na śniadanie? — zapytałam wstając.

— To co zawsze, moja żona robi najlepsze śniadania na świecie — po co ja pytałam. Mój mąż lubi typowo angielskie śniadanie czyli jajako na boczku i do tego czerwoną fasolę. Ja za to lubię eksperymentować. Jak bym jadła to co on, to w życiu bym nie utrzymała swojej wagi, sześćdziesięciu kilogramów.

Nasz staż małżeński wynosi pięć lat, znamy się od zawsze. Mój mąż jest ode mnie o cztery lata starszy, ja mam dwadzieścia sześć. Zakochałam się w nim od kiedy pamiętam. Bardzo cierpiałam, gdy wyjechał na studia oraz do pracy do Londynu. Czekałam na niego pięć lat, tak naprawdę to nie wiedziałam czy kiedykolwiek tu wróci, ale nie miał wyboru. Jego rodzice zginęli w wypadku samochodowym, gdy wracali od znajomych listopadowego wieczoru. Nagle wszystko zostało na jego głowie w tym zadłużone gospodarstwo. Ben obwiniał się za śmierć swoich rodziców, uważał że to przez to, że byli zmęczeni, bo on im nie pomagał. Wiele razy mówiłam mu żeby się nie obwiniał, ale bez skutku. Obiecał sobie, że postawi na nogi gospodarstwo i zajmie się nim tak, jak jego rodzice zawsze o tym marzyli. Niestety w tej chwili dług na gospodarstwie opiewa na czterysta tysięcy funtów. Spędza nam to sen z powiek, boimy się że je stracimy. Gdy Ben wrócił, był załamany śmiercią rodziców. Obiecałam sobie, że będę go wspierać i zawsze może na mnie liczyć. Pomagałam mu przy gospodarstwie i gotowałam mu. Oczywiście ciągle się w nim podkochiwałam. Z czasem i on odwzajemnił moje uczucia. Zaczęliśmy się spotykać, później mi się oświadczył. Moi rodzice byli w siódmym niebie. Pobraliśmy się i mimo, że różnie bywa jak w każdym małżeństwie to jesteśmy szczęśliwi i się kochamy. Dzieci nie mamy i choć nie powiem, że bym nie chciała, to nie jest to najlepszy moment. Nie wiem czy nie długo będę miała, co włożyć do garnka. Być może stracimy dom, a nie mamy gdzie mieszkać. Z moimi rodzicami mieszka moja starsza siostra Rose z mężem i dzieckiem. Jestem ciocią wspaniałego dwuletniego urwisa Thomasa.

Stałam w mojej typowo angielskiej kuchni. Pilnowałam, aby jajka się nie spaliły, jednocześnie wpatrując się w piękny krajobraz za oknem. Nasz dom składa się z salonu, kuchni, łazienki, sypialni oraz dwóch pokoi na poddaszu. Lubię ten dom, choć troszkę bym zmieniła wystrój. Niestety nie stać nas. W całym domu królują beżowe ściany. W salonie stoi stara sofa w kwiaty oraz białe meble, na których stoi telewizor. Na podłodze również leży dywan w podobnym wzorze do sofy. W naszej sypialni stoi duże łoże małżeńskie, dwie szafki noce oraz szafa w kolorze wenge. W Kuchni natomiast w podkowę ciągną się meble w kolorze błękitnym z białym blatem oraz stołem na środku. Mój mąż się śmieje, że zmywając naczynia, mogę podziwiać widoki, ponieważ zlew stoi pod oknem. W łazience królują kolory granatowy i biały. Jest wszystko co potrzebne czyli zlew, prysznic, wanna i toaleta.

— Mmm... Jak pięknie pachnie — mój mąż wszedł do kuchni ubrany w koszule w kratę oraz w przetarte dżinsy. Ja mam metr sześćdziesiąt pięć, natomiast on metr osiemdziesiąt. Jest dobrze zbudowany, nie za gruby nie za chudy, szeroki w ramionach i raczej wąski w biodrach. Od ciężkiej pracy fizycznej ma idealnie zarysowane mięśnie.

— Gotowe, siadaj do stołu — podszedł do mnie i mnie przytulił od tyłu przylegając swoim ciałem do mojego.

— Mhm... — pocałował mnie w ucho i grzecznie usiadł przy stole — A ty nie jesz?

— Może później, na razie nie jestem głodna — odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

— Skarbie śniadanie to najważniejszy posiłek, musisz jeść, bo ostatnio wydajesz mi się taka blada.

— Tak, tak wiem tato — powiedziałam sarkastycznie. Gdy już chciał się odezwać zadzwonił jego telefon, który odebrał.
No pięknie i śniadanie będzie jadł oczywiście zimne. Po co się tak starać.

Czekając na niego i ja postanowiłam zjeść śniadanie, płatki kukurydziane z zimnym mlekiem - takie lubię najbardziej.

— Jestem — wszedł zadowolony do kuchni — Pamiętasz Simona?

— Tego twojego przyjaciela, ze studiów co mi o nim opowiadałeś?

— Dokładnie jutro przyjedzie do nas na tydzień, chyba nie masz nic przeciwko? Mówi, że musi odpocząć od Londynu i całego miejskiego zgiełku — mój mąż cieszył się jak dziecko.

— Oczywiście że nie, ale opowiedz mi o nim coś więcej, będę się głupio czuła jak przyjedzie, a ja nic o nim wiedzieć nie będę — o przyjacielu mojego męża wiedziałam tylko tyle, że przejął jakąś dużą rodzinną firmę, bo jego tata był już zmęczony oraz to, że razem mieszkali i studiowali z Benem.

— Opowiem skarbie wieczorem...

No to zaczynamy☝️
Piorytetem dla mnie w tej chwili jest " Miłość przychodzi z czasem" ale nie mogłam się doczekać, aby się podzielić z wami moim nowym opowiadaniem. Kocham je odkąd się zrodził ten pomysł w mojej głowie. Zapraszam do czytania😉

PS. Postaram się dodać rozdział chociaż raz w tygodniu.

WypożyczonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz