Przez cały wieczór tonęłam we własnych myślach. W głowie miałam większy mętlik niż przedtem, co wcześniej uważałam za nieosiągalne.
Tęsknie.
Jedno słowo, na pozór zwykłe, ale tak bardzo zagmatwane.
Czy to był po prostu jakiś głupi żart wymyślony przez Astorię? A może on na prawdę wciąż czuł coś do mnie?
Nie wiedziałam co jest gorsze. Z jednej strony chciałam żeby to był tylko głupi wygłup, ale jednocześnie gdzieś we mnie wciąż żyła część mnie, która go kochała i chciała wrócić.W końcu udało mi się poskromić moje myśli i zasnęłam.
Trwałam w błogiej otchłani snu, gdy do moich uszu dobiegł głos przez który dostałam gęsiej skórki.
- Vivian. - wołał mnie.
Nie mogłam go zobaczyć, ale czułam jego obecność całą sobą.
- Vivian. - znów to samo.
Zaczęłam się rozglądać rozpaczliwie wokół siebie, ale przez otaczającą mnie pustkę i ciemność miałam wrażenie jakbym stała w miejscu.
W pewnym momencie mignęła mi przed oczami blond czupryna Malfoya.
Chciałam krzyczeć lecz z moich ust wydobył się tylko mały obłoczek pary.
Znowu zauważyłam chłopaka, tym razem wyraźniej. Nagle poczułam jakby ktoś włączył klimatyzację i oblał mnie lodowatą wodą.
Mimo przeszywającego mnie chłodu zrobiłam ociężały krok w stronę chłopaka, jakbym chodziła w wodzie.
- Vivian, chodź do mnie.
Jego głos dźwięczał gdzieś z tyłu mojej głowy jakby był tylko żałosną projekcją mojego zmęczonego samotnością mózgu, ale jednocześnie czułam jego obecność.
Zaczęłam biec, jednak im szybciej starałam się przemieszczać, tym bardziej obraz Ślizgona stawał się zniekształcony, jak odbicie na wzburzonej tafli jeziora.
- Draco, nie mogę. - zawołałam przez łzy, które w ułamku sekundy zamieniły się w malutkie sople ozdabiające moje różowe od zimna policzki. - Jesteś za daleko.
Wyciągnęłam przed siebie ręce, próbując go za wszelką cenę dosięgnąć. Opuszki moich palców były okryte szronem, a skóra była nienaturalnie blada.
W pewnej chwili wbiegłam w Dracona, jak w ścianę między peronami.
Moje ramiona zacisnęły się wokół jego talli i wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam.
Mimo ubrania, które miał na sobie, czułam piekące ciepło jego skóry. Czułam jakbym płonęła, ale za żadne skarby nie chciałam go puścić. Było to istne ukojenie dla mojego wcześniej zmarzniętego ciała i stęsknionej duszy.
Poczułam jego silne dłonie głaszczące mnie czule po plecach. Nachylił się i szepnął mi do ucha.
- Tęsknie.Obudziłam się z krzykiem i gwałtownie podniosłam do pozycji siedzącej.
To był sen. Tylko sen. Mój zdradziecki, cholerny umysł postanowił się nade mną poznęcać i tyle.
Zaczerpnęłam głęboko powietrza i odgarnęłam włosy z twarzy. Chwilę zajęło mi ochłonięcie się po tym koszmarnym wytworze mojej wyobraźni.
Całe szczęście nie obudziłam dziewczyn z pokoju. Wiedząc, że nie mam szans na ponowne zaśnięcie, wyszłam po cichu z dormitorium i udałam się do łazienki.
Wzięłam zimny prysznic aby rozbudzić swój niestety wciąż zmęczony organizm. Wysuszyłam i rozczesałam włosy, pomalowałam rzęsy i ubrałam się w szkolny strój.
Po porannej rutynie postanowiłam wykorzystać pustkę panującą w pokoju wspólnym i rozłożyłam się wygodnie na kanapie.
Cieszyłam się tą błogą chwilą ciszy i relaksu, dopóki nie zostało mi to brutalnie przerwane.
- O Scamander. - powiedział zaskoczony moją obecnością Draco.
Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam na niego jak najobojętniej jak potrafiłam.
- O, dupek. - mruknęłam.
- Co tu robisz? Jest środek nocy.
- Mogłabym zapytać o to samo.
W rozczochranych włosach i luźno zawiązanym krawatem wyglądał tak uroczo i niewinne. Serce roztapiało mnie od środka, ale mózg zmuszał mnie do zachowywania dystansu.
- Masz krzywo zapięte guziki. - rzuciłam lustrując jego wygląd.
W końcu moje serce wygrało i do końca zmiękłam.
Widok bezradnego Dracona męczącego się z guzikami koszuli przyprawił mnie o dobry humor. Zaśmiałam się i wstałam.
Podeszłam do niego i zaczęłam odpinać koszulę. Próbowałam powstrzymać się przed rumieńcem, kiedy zobaczyłam jego nagi brzuch i zarys mięśni.
Zaczęłam zapinać guziki, czując na sobie wzrok blondyna.
Gdy skończyłam, wygładziłam mu lekko pogięty kołnierzyk. Przesuwając palcami po materiale, czułam pod skórą lekkie mrowienie. Tak bardzo chciałam móc zrobić jeszcze jeden krok, zbliżyć się, ale wiedziałam że nie mogę sobie na to pozwolić.
- Sierota. - uśmiechnęłam się pod nosem, gdy skończyłam.
- A każda sierota potrzebuje matki. - zaśmiał się.
- Dziwne masz te fantazje. - rzuciłam siadając z powrotem.
- Chodziło mi o kogoś, kto się nią zaopiekuje, zboczuchu. Bo widzisz, taki Potter na przykład. Nie ma rodziców i widzisz co z niego wyrosło. - usiadł obok mnie.
Popatrzyliśmy na siebie i wybuchnęliśmy śmiechem.
- To było złe. Bardzo złe. - wydusiłam z siebie, kiedy w miarę się uspokoiłam.
- Ale dobre, sama to przyznasz.
- Chciałbyś. - przewróciłam oczami. - Propo 'matek' i opieki - zrobiłam cudzysłów palcami. - Gdzie twój piesek obronny?
- Na Merlina, błagam, nie mów mi nic o niej. - jęknął i przetarł twarz dłonią.
Rzuciłam mu zaciekawione spojrzenie.
- Ona mnie zamęczy na śmierć. Dracuś to, Dracuś tamto. Ugh.
Wiedziałam, że póki co na więcej szczegółów nie ma co liczyć.
- Mhm.
Spojrzałam na niego w tym samym momencie, w którym on spojrzał na mnie. Przez kilka sekund wpatrywał się w moje usta, jak zawsze wtedy, kiedy chciał mnie pocałować. Stety albo niestety, nie odważył się na żaden ruch.
- Lepiej pójdę dopóki twoja dziewczyna nie przyszła i mnie nie udusiła. - uśmiechnęłam się smutno. - Jakbyś chciał kogoś do pogadania wiesz gdzie mnie szukać.
Nic nie odpowiedział tylko musnął lekko moją dłoń, wywołując u mnie ciarki.
Wstałam i po cichu wyszłam.Albo jestem już chora psychicznie albo Draco próbuje dać mi do zrozumienia, że chce wrócić do tego co było.
W końcu doszłam do wniosku, że pora zawalczyć o swoje.
Tak wiem, niezły mam zapłon. Jednak lepiej późno niż wcale.
Nawet jeśli mi się nie uda, będę wiedziała, że próbowałam.
CZYTASZ
Consequences | Draco Malfoy
Fiksi PenggemarKiedy wpadniesz w ramiona miłości, możesz stracić wszystko. Odważysz się? Kochający brat, wpierający rodzice, lojalni przyjaciele. Czy to wszystko może legnąć w gruzach przez zadurzenie się w pewnym chłopaku i ciąg niefortunnych zdarzeń? Opowiadanie...