Obudziłam się w tym samym miejscu do okoła była krew, niedużo ale kiedy to widziałam robiło mi się słabo. Było cicho więc prawdopodobnie wyszła.
Próbowałam się podnieść ale przeraźliwy ból rzeber i brzucha mi to uniemożliwiło. Byłam cała spuchnięta i brudna od krwi. Nawet nie wiem ile tu leżałam, dzień? dwa?
Dobra Ems, wstawaj. Nie możesz tu zostać i czekać aż ona wróci. Wstawaj Emily, dasz radę.- dopingowałam sama siebie w myślach jednak po chwili myśli przerodziły się w szepty. Pewnie wyglądałam jak wariatka... którą zresztą jestem..
Powoli podpierając się o wszystko i trymając się bolącego miejsca na brzuchu poszłam do łazienki. Wyjęłam apteczkę i resztkami sił opatrzyłam rany. Tak o dziwo dawałam radę ale ten cały proces nie był dla mnie nowością więc jakoś daję sobie radę. Chociaż w tej chwili nie wiem co mnie bardziej bolało, jej słowa czy uderzenia.
Kiedy podniosłam bluzkę szloch wydostał się z moich ust, skóra była w niektórych miejscach delikatnie rozcięta albo zadrapana, wszędzie były sine albo fioletowe opuchnięte plamy. To nie wyglądało dobrze.
* * *
Kiedy tylko tu przyszłam wysłałam sms do Michaela że go potrzebuję jak nigdy i gdzie jestem. Nie czekałam nawet 5 minut a chłopak był na miejscu, to naprawdę niesamowite bo nasze miejsce jest bardzo daleko od domu.
Michael's POV:
-Czy.. czy ona znowu ci to zrobiła?- delikatnie przejechałem opuszkami palców po jej opuchniętym policzku. Siedzieliśmy oparci o drzewo w "naszym" miejscu, które znajdowało się w środku lasu nad rzeką.
Nie odpowiadała.
-Emily, proszę powiedz mi.- nie mogę patrzeć jak najważniejsza osoba w moim życiu tak cierpi.
-Tak..- po jej policzkach poraz kolejny spłynęły łzy.- Od kiedy tylko ojciec nas zostawił cały czas wyładowuje na mnie swoją złość i piję.- Ja..
-Co księżniczko.
-Ja już tak nie potrafię Michael.- załkała- Myślałam że sobie z tym poradzę, że skoro jesteś obok mnie...- wytarła kolejną łzę i wzięła głęboki oddech- myślałam że skoro mam Cię przy sobie to dam jakoś radę ale jej słowa które padły ostatnio z ust mnie zniszczyły.- na ostatnim słowie się złamała i wybuchnęła głośnym szlochem wtulając się we mnie.
Nienawidziłem Elen, nienawidziłem jej z całego serca. Nie wierzę jak mogła zrobić coś takiego tak bardzo kruchej i niewinnej dziewczynie, czy ona nie zauważa co ona jej robi? To najgorsza kobieta naświecie, przysiegam. Jeżeli..
Jeżeli moja mała, słodka Emily Carter coś sobie przez tą pijaną szmate zrobi nigdy jej tego nie wybaczę i przysięgam że do końca życia zapamięta nazwisko Clifford.
-Michael..- cichy głos wyrwał mnie z moich myśli.
-Tak?
-Proszę...- lekko pociągnęła nosem- pozwól mi odejść Michael.
W tym momencie łzy poleciały mi po policzkach.
W tym momencie moje serce rozbiło się na milion kawałeczkow.
W tym momencie straciłem czucie w całym ciele.
W tym momencie zawalił się mój świat.
W tym momencie ktoś wbił mi nóż w plecy.
Bo to właśnie w tym momencie najważniejsza osoba mojego życia powiedziała że chce odejść.
__________________________________________________________________
Tak, rozdział dzisiaj jest bardzo krótki a ja jestem zmęczona po pierwszym dniu szkoły (ta dokładnie już po pierwszym dniu.) i zbytnio nie miałam pomysłu dlatego ten rozdział również mi wyszedł taki gówniany.
W zamian postaram się aby 'dziewięć' pojawił się jutro :)
myślę że chyba jesteśmy coraz bliżej epilogu i miałam cień myśli o drugiej części ale jeszcze muszę sobie dokładnie przemyśleć końcówkę, co wy na to? hihi
komentujcie x
CZYTASZ
I can't | m.c ✔
Fanfiction-Czy.. czy ona znowu ci to zrobiła?- delikatnie przejechałem opuszkami palców po jej opuchniętym policzku. Siedzieliśmy oparci o drzewo w "naszym" miscu, które znajdowało się w środku lasu nad rzeką. Nie odpowiadała. -Emily, proszę powiedz mi.- nie...