Chapitre 1

617 23 2
                                    

-O Mój Boże- zamknęłam na chwile oczy a potem otworzyłam jeszcze raz i spojrzałam- nie wierze, jakim cudem???-pytałam samą siebie, choć nie miało to większego sensu. Moja waga pokazywała o 1,5 kg więcej niż powinno. Może jest zepsuta –próbowałam przekonać samą siebie ale jednak sama siebie nie przekonałam. Zawlokłam swój tyłek do kuchni, by spożyć śniadanie oraz swoja poranną porcje kofeiny, bez których nie umiem funkcjonować. Czyżby ten tort na urodzinach Susie był aż tak tuczący, pomimo iż zjadłam tylko jeden kawałek?- No nic, koniec lamentowania-skarciła się sama w myślach-czas zabrać się za dietę i ćwiczenia-stwierdziłam. Nagle usłyszałam „Highway to hell” AC/DC co oznaczało że ktoś do mnie dzwoni.

-Halo?

-Siemanko, jesteś jeszcze w domu czy już w pracy?- usłyszałam głos mojej przyjaciółki Vanessy

-Jeszcze w domu-odparłam.

-Co się stało? Chora jesteś? Czy wreszcie posłuchałaś rad innych i przestałaś tyle pracować?-zapytała.

Pomyślicie sobie o co chodzi? Vanessa oraz inni moi znajomi uważają, że za dużo pracuje. Przy każdym naszym spotkaniu narzekają, jaka to ich praca jest nie fajna, jaki to szef to kutafon a pracownicy to debile. Ja natomiast KOCHAM moją prace. Jestem prawnikiem. I to cholernie dobrym prawnikiem, skromnie przyznając. „Adwokat diabła” tak mówią o mnie w sądzie. Długo nie wiedziałam skąd ta ksywka. Może dlatego ze jeszcze nie przegrałam ani jednej sprawy? W sumie to nie przeszkadza mi to, długo pracowałam na moją teraźniejszą posadę. Pracuję albowiem w jednej z najlepszych firm prawniczych TOMY&JANE. I jestem z tego dumna.

-Jestem teraz w domu bo dopiero za 2 godziny musze się w stawić w sądzie-odpowiedziałam Van.

-Oh, będziesz miażdżyć kolejnych prawników oraz wysyłać złoczyńców za kratki!- ucieszyła się.

-Tak Van,  właśnie tam, przecież to moja praca.

-Ale nasze zakupy o 17.00 nadal aktualne -upewniła się.

-Pewnie że tak

-To do zobaczenia

-Na razie-pożegnałam się

Spojrzałam na zegarek. Pora ruszać . Zabrałam swoją torbę. Ubrana w czarna sukienkę i tego samego koloru szpilki ruszyłam do podziemnego garażu. Wsiadłam do mojego BMW i ruszyłam do budynku sądu.

-Ah ,opowiedz mi jeszcze raz jaką minę miał ten cały Mr.Morgan, gdy ujawniłaś w trakcie rozprawy tą chusteczkę z krwią jako dowód – poprosiła Van. Siedziałyśmy właśnie w Starbucks i popijałyśmy caffee latte, po prawie 2 godzinnych zakupach.

- Haha, najpierw zaniemówił, potem uświadomił sobie że cała jego linia obrony jest do dupy i na szybko próbował coś wymyślić, lecz mu się to nie udało-opowiedziałam jeszcze raz.

- Królowa Maddie załatwi każdego!-podsumowała.

-A jak!- z uśmiechem odparłam.-Van, zbierajmy się już. W domu mam jeszcze dokumenty do napisania, a jutro musze wstać na poranne zebranie starszych partnerów. Polecenie Jessicy(mojej szefowej).

-Przecież nie lubisz tych zebrań i na nie nie chodzisz-zdziwiła się.

-Oui. Ale podobno mamy nowego pracownika, którego trzeba przywitać i wprowadzić do firmy.

Odwiozłam Van do domu i sama wróciłam do swojego. Uzupełnianie dokumentów zajęło mi 2 h. Była 21. Postanowiłam iść pobiegać w ramach mojego postanowienia o zrzuceniu 1,5 kg. Przebrałam się w ciuchy i poszłam. Wybrałam obwodnice osiedla. Troszkę porozciągałam mięśnie i zaczęłam wolny trucht, Po 3 minutach biegu przypomniałam sobie, dlaczego nie lubię biegać i nie robię tego regularnie. Szybki oddech, pot i ból wszystkich mięśni ciała-oto dlaczego. Może muzyka mi pomoże? Założyłam słuchawki i padło na „Blu Centrell-Breathe”. Hmm może być. Przyspieszyłam trochę i zasłuchana w muzykę nie zauważyłam mężczyzny przede mną i z całych impetem wpadłam nie niego. Ah, ja. Powinnam się nazywać Maddie-matka wszystkich sierot. Obydwoje się wywaliliśmy na beton. Szybko otrzeźwiałam.

-Jezu, nic ci nie jest? Tak bardzo przepraszam- zaczęłam w stronę chłopaka. Ten jednak szybko się podniósł z ziemi.

-Spokojnie, nic mi nie jest- z uśmiechem zapewnił. Przyjrzałam mu się dokładnie. Był wysoki, bardzo wysoki(chodź przy moim 162 cm to wszyscy są wysocy xd),brunet, miał niebieskie oczy, takie jak ja. Przystojniak, stwierdziłam.

-Jeszcze raz bardzo przepraszam- odparłam

-Nic nie szkodzi ,jakie ślicznotki mogą na mnie wpadać zawsze.

Hmm…ma bardzo ładny głos , pomyślałam .

-Jestem Maddie-postanowiłam się przedstawić.

-A ja Alex-odparł.

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Tak,oto pierwszy rozdział SOUS LE COURANT. 

Piszcie, jeśli widziecie jakieś błędy

Zachęcam do komentowania xd

Sous le courantOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz