Levihan (Dziwne wyznanie) część 1

496 22 8
                                    

-Zaczekaj-usłyszałam za sobą głos niskiego mężczyzny. Wraz z końcem wypowiedzi zamknął drzwi.-Nie jedziesz na wyprawę.-poczułam jak jego zimna ręką chwyta mój nadgarstek.
-Czemu niby Kurduplu?-zapytałam śmiejąc się.
Mężczyzna wyciągnął z kieszeni mały prostopadłościan. Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Masz na to nasikać-powiedział obojętnie.
-Ale co to?- zapytałam ze zdziwieniem, którego nie odkryłam.
-Test ciążowy, jebnięta okularnico.-wyjaśnił moje pytanie
-Ale ja na nie je...-przerwał mi czarnowłosy mężczyzna.
-Zobaczymy-wyszedł z pokoju bez zawahania

Siedziałam na łóżku i zastanawiałam się czy jest sens tego test. Doszłam do wniosku, że nie, ale dla pewności go zrobiłam. Wynik nie wyszedł od razu, więc poczekałam chwilę aż wyjdzie i poszłam do pokoju Levi'a.
-Dobra teraz czekam na wytłumaczenie.- usiadłam na łóżku mężczyzny. Było one nieużywane, gdyż Levi spał na krześle.
-Pierwsze powiesz mi jaki jest wynik lub pokaż test ciążowy.-powiedział popijając swoją czarną herbatę bez cukru.
-Hmm.... Jest pozytywny-powiedziałam wynajmując test z kieszeni.
-Podejrzewałem to.- powiedział patrząc się na mnie. Byłam zdziwiona.
-Ale co?-zapytałam natychmiast.
-Jesteś w stanie błogosławionym.
-Czekaj, czekaj... co?!-krzyknełam zszokowanym tonem.
-Słuchaj uważnie. jesteś w ciąży i nigdzie nie jedziesz, znaczy chyba dziś.-powiedział spoglądając na zegar.

-Ale ja z nikim...-przerwałam przypominając sobie pewną sytuację z sprzed miesiąca.- Z Tobą?!
-Nie krzycz bo Erwin przylezie, a ja nie mam ochoty mu się tłumaczyć co my teraz robimy- upomniał mnie niebieskooki
-Dobra, ale jak to się stało, że my... No wiesz?-powiedziałam ostatnie słowa zawstydzona.
-Nie zadawaj tyle pytań czterooka.-powiedział beznamiętnie.
-Nie mogę w to uwierzyć-westchnęłam
-Mówiąc szczerze zaplanowałam to-popatrzył ze współczuciem na mnie.

-Twoje pomysły są dziwne.-przyznałam mu szczerze.
-Kocham Cię moja szalona okularnico -powiedział patrząc mi prosto w oczy-Nie chcę Cię stracić, tak jak sprzed laty Farlana i Isabel.
-Kurduplu myślisz, że się wybieram na tamten świat?
-Ale po tym co się stało dwa miesiące temu w jaskini... Martwię się o Ciebie.
-Czy Ty uważasz, że nie potrafię być samowystarczalna?
-Nie, ale twoje pasję są zbyt niebezpieczne. Jak będzie trzeba zrobię Ci krzywdę byle byś była bezpieczna.
-Myślisz, że dziecko mnie zmieni?-zapytałam patrząc się w piękne kobaltowe oczy
-Nie, oby nie- zaśmiał się Levi.
-Rzadko się śmiejesz, ale robisz to tak uroczo, wiesz?
-Wiem
-Dobra, czyli jutro nie jadę, ale Ty musisz- uśmiechnęłam się przyjaźnie.
-Dzisiaj- poprawił mnie granatowooki patrząc na zegarek.
-Mogę spać czy mam wracać do siebie?

Mężczyzna wstał z krzesła i poprawił pościel na łóżku.
-W końcu jesteśmy parą, to rób co chcesz. -zgodził się nie mówiąc tego na głos.
-Okej -rozebrałam się do bielizny. Odkryłam kołdrę i położyłam się na łóżku. Odpłynełam do mojej krainy.

Nastał następny dzień. Słońce lśniło wśród murków i traw siedziby zwiadowców. Małe promienie tańczyły na policzku Leci'a, który spał wtulony we mnie.
Obudziłam się jako pierwsza, moje czekoladowe, proste włosy pomieszały się z czarnymi włosami mężczyzny. Pewnym, szybkim ruchem wstałam i nie chcący obudziłam niskiego ukochanego.
-Patrząc na Ciebie bez ubrań mam ochotę zostać tu- uśmiechnął się do mnie- To już ostatnia moja wyprawą. Zresztą twoja też.
-Nie, urodzę i wracam tutaj-zrobiłam oburzoną minę.
-Ale ja muszę Ciebie pilnować.-zamyślił się- Nie mam do Ciebie sił. A kto wychowa tego malucha?
-Twój pomysł, Ty cierp.-uśmiechnęłam się.
-Ciekawe czy Eren będzie dobrą matką?-powiedział na głos swoje myśli.
-Nie, nie. Ja na pierścionek od Ciebie czekam.

LEVI UKLĘKNĄ NA JEDNO KOLANO I WYJĄŁ, KOLEJNE MAŁE PUDEŁKO W KSZTAŁCIE SERCA.
-A tak a pro po. Czy czynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz Panią Ackermann?-
-Ciekawy żart-wzięłam do rąk pierścionek- Nawet rekwizyt wygląda na prawdziwy.
-Ale jesteś głupia. -wstał i zrobił rozłoszczoną mine.-Ja na poważnie a Ty? Żarty sobie stoisz-
-Oj... Kurduplu przecież się tylko z Tobą drocze, A tak wracając do tematu przyjmuje twoje oświadczyny.
-Hurra- zobaczyłam po raz kolejny jak się uśmiecha, wygląda na szczęśliwego.-Wolisz ślub z brzuchem czy bez?
-Z. Niech każdy wie, że spodziewam się Twojego dziecka.
-Suknia jakiego ma być koloru?
-To wywiad czy co?- zaśmiałam się. Nigdy nie widziałam go tak zaangażowanego.-Suknię zrobię sama. -odparłam spokojnie.
-Potrafisz szyć?- obojętnie spojrzał na mnie.
-Pewnie, że tak. Moja mama jest krawcową, nauczyła mnie szyć zanim... -poczułam jak pojedyńcza łza spływa mi po policzku.
-Zabił ich tytan?
-Nie, mieszkałam za Siną. Pokłóciłam się z nimi, bo nie chcieli bym poszła do wojska. Moja mama sprawiła, że gdy miałam 16 lat byłam zaręczona i miałam wziąć ślub z takim synem nauczycieli, ale uciekłam z domu i trafiłam tutaj. Dowiedzieli się o tym. Doszło do kłótni, ba nawet dostałam w twarz od matki.
-Heh... Ja... Nie wiem co powiedzieć.
-Najlepiej nic -pocałowałam go.
-Odnowimy wasze relacje obiecuję.

Na przygotowaniach do ślubu minęło nam pół roku. Ceremonia wyglądała rewelacyjnie, moją druhną była Saiko //A: pozdro dla kumatych//, a świadkiem był generał Erwin. Ja weszłam na salę w pięknej beżowej suknie, w której rękawy były koronkowe, a tył był długi do kostek. Z przodu wycięcie było do kolan a dekolt był nie widoczny. Moi rodzice siedzieli w pierwszym rzędzie. Grupa treningowa siedziała z tyłu, a w połowie cały korpus zwiadowczy. Było dużo ludzi, ale cisza jaka panowała była... uspokajająca. Można było usłyszeć tylko głos mój i Levi'a.
-Obiecuję wierność małżeńską, aż do śmierci.
Zapamiętam ten dzień jako ciepły, lipcowy i pełen wrażeń.

Był już dzień, w którym miałam zostać matką według Pani ginekolog i położnej Karoliny. Rano jak wstałam wszystko było normalnie, ale w południe poczułam, że mój skarb chce uciec.

-Levi!-krzyknęłam wystraszna.
-Słucham okularnico- powiedział spokojnie.
-Zaczęło się- wydyszałam
-Biegnę po Karolcie.
Zniknął mi z oczu. Ja usiadłam na kanapie i czekałam. Ból był nie do zniesienia. Miałam ochotę zasnąć i przespać ból, ale nie mogłam. Po kilku minutach przyszła Karolina wraz z Levi'em.
Rodziłam trzy godziny, a gdy urodziłam podano mi do rąk małe coś całe we krwi.Zanim to się wydarzyło Levi uciął pępowine. Było głośne, płakało, ale gdy je przytuliłam przestało, wtedy nastała cisza. Straciłam przytomność. Zanim jednak straciłam kontakt z rzeczywistością usłyszałam.
-25 września, dziewczynka.-myślała na głos lekarka.
-Jesteś cudowną Hanji -poczułam jak ręka mojego męża chwyta moją.
-Nazywasz się Karolina- Levi puścił moją rękę i wziął dziecko na ręce. Głaszcząc dziecko nadal jej imię, lekarki która pomogła jej przyjść na świat. Zasnęłam dumna z siebie i pełna podziwu.

______________________________________________________________________
Witam Was w moim trzecim opowiadaniu na temat mojego ulubionego shipu z Ataku tytanów.
L:Fajnie się pisze swoją biografię, która chciałabyś mieć. I masz czelność nazywać się moją córką.
A: Posprzątałam dom, tak, że lśni.
L: A kibel też?
A: Też.
L: Moja krew w tobie płynie.
H: Żegnam Was moi przyjaciele.
A:Twoi? A nie moi przypadkiem?
H: Póki nie masz 15 lat co twoje to też moje.
A: Dobra... (Pedofil alert)



Levihan /Levi x Hanji one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz