Kolejny raz szedłem ta samą, mijałem tych samych ludzi co dzień, tydzień, miesiąc temu. Znowu omijali mnie szerokim łukiem, nie dlaczego, że wszyscy byli zabiegani i skupieni. Omijali mnie przez to co mnie spotkało. Pamiętam jak byłem taki jak oni - dobrze ubrany, czysty i pachnący, ale zdarzyło się tak, że straciłem wszystko. Nie obwiniałem losu o to co się stało. Straciłem wszystko - dom, rodzinę, pracę, sens życia.
Ten wypadek i jego konsekwencje stały się nieodłączną częścią mojej skrzywdzonej duszy, którą sam skrzywdziłem. Minąłem kobietę w zielonej sukience, podobną miała Moja Żona. Ślicznie w niej wyglądała-pamiętam. Momentalnie stanęły mi łzy w oczach. Moja dusza znów zaczęła krwawić, czułem jak ciepłe łzy spływać po mojej twarzy.
Ludzie patrzeli na mnie jakbym conajmniej obnażył się publicznie, a ja tylko tęskniłem za swoją żoną i córka, po których z mojej winy zostało światło gdzieś na niebie. Nie mogłem sobie wybaczyć tego do czego doprowadziłem, mówiła- „Zostańmy w domu“, „Pojedziemy jutro“, ale ja musiałem widzieć lepiej. Musiałem!!!! Musiałem!!!!!! Musiałem!!!!!!!!!!!!Szybko uciekałem od nieprzychylnych spojrzeń, gubią się w labiryncie ludzkich twarzy. Zaprowadził mnie on do ciemnego, brudnego zaułka, stal tam zielony kontener. Usiadłem pod nim i chwałem twarz w dłoniach
-Ja chce do Amy i Alice!!!! - krzyczałem łamiącym się z bólu głosem, nikt jednak tego nie słyszał, nikt nie słyszał mojego wołania o pomoc. Wszyscy dbali tylko o sobie i o to co mają. Zresztą kto zainteresowałby się człowiekiem mojego pokroju? Przecież sięgnąłem niżej niż dna-Musiał Pan bardzo je kochać. - powiedział delikatny i czuły kobiecy głos. Jednak nie byłem sam. Podniosłem wzrok z rąk i ujrzałem kobietę średniego wzrostu ubraną w biały T-shirt i jeansy. Odrazu poczułem ogromny wstyd.
-Mogę jakoś pomóc?-spytała zmartwiona kobieta
-Nie, nie trzeba-odpowiedziałem ocierając łzy
-Ale to naprawdę żaden problem-opowiedziała kobieta znikając za drzwiami. Najwyraźniej tutaj pracowała i spotkała mnie wynosząc śmieci
-Zapraszam do środka-powiedziała brunetka wracając po chwili
-Naprawdę nie trzeba-odpowiedziałem broniąc się przed nią
-Ale ja nalegam-starała się mnie przekonać swoim ciepłym uśmiechem. Nie miałem siły na walkę z pracownicą restauracji-poznałem po fartuchu. Wszedłem do środka, odrazu moim oczom ukazała się duża, czysta i dobrze wyposażona kuchnia. Widok ten odrazu ścisnął mi serce, przypominały mi się czasy gdy rodzinne gotowaliśmy. Natychmiast w mojej głowie zaczął się odbijać radosne śmiechy i głosy mojej żony i córki-zawsze bardzo się cieszyły, kiedy robiliśmy coś razem.
Piękny zapach unosił się z całej restauracji-był to zapach jedzienia robionego z sercem.
-Przepraszam za kłopot-powiedziałem smutno, idąc za kobietą
-Żaden problem, sama przyjemność-odrzekła spokojnie jakby mówiła prawdę. Musiał naprawdę mocno wierzyć w to że tak jest. Zaprowadziła mnie do sali gdzie siedziało dużo ludzi, wszyscy zaczęli na mnie patrzeć jak na jakiś wybryk natury-znów one, te spojrzenia. Kobieta nie, nie związał szła dalej do pięknie nakrytego stolika na którym stał ciepły posiłek i picie.
-Ale ja nie mam pieniędzy-powiedziałem smutny faktem, że nie mam jak wynagrodzić jej ciężkiej pracy. Tak naprawdę nie miałem nic.
-Na mój koszt-odpowiedziała kobieta łapiąc mnie za ręce. Niedowierzałem że chciała mnie nakarmić. Podeszła tak ze mną do stolika
-Smacznego-powiedział radośnie kobieta, odsuwając mi krzesło
-Dziękuję i przepraszam za kłopot-powiedziałem przygnębiony widokiem kilku osób opuszczających restauracje. Usiadłem za stolikiem i chwilę popatrzyłem na jedzienie
-Śmiało-rzekła odchodząc do kuchni.
Wnętrze było piękne, niebieskie ściany idealnie komponowały się z bielą kwadratowej zastawy i granatowymi obrusami, pełno żywych kwiatów, to miejsce żyło i było równie piękne co kobieta w fartuchu, która w tym czasie zbierała talerze z sąsiednich stolików. Cały czas się uśmiechała co dawało wrażenie, że je się w domu a nie restauracji. Na moim stole stał ciepły rosół, ziemniaki z kurczakiem, ciepła herbata z cytryną i jabłecznik wszystko jeszcze parowało. Odrazu zabrałem się za „jedzenie“-nie było można nazwać tego jedzeniem wyglądało to jakby jadło zwierzę, a nie człowiek. Wszystko tam było smaczne, nie pamiętałem kiedy ostatni raz jadłem coś ciepłego i świeżego. Od wielu miesięcy jadłem tylko to co znalazłem w śmietniku, najczęściej były to resztki lub zepsute jedzenie. Jedząc te wszystko pyszne jedzenie znowu się popłakałem-tak bardzo tęskniłem. Czemu one zginęły a nie ja? Ciągle przed oczami miałem ich twarze i oczy z których uciekło życie. Wyszły kolejne osoby widząc jak jem i płacze, praktycznie zostałem ja i kobieta, która zaprosiła mnie do środka-nie wyrzuciła mnie na zewnątrz tylko dlaczego? Czyżbym spotkał anioła w ludzikiej skórze? Chwilę potem umocniła mnie w tym przekonaniu
-Jeśli chcesz dokładkę to poeidz-usiadła naprzeciw mnie -Naprawdę dziękuję i przepraszam za klientów i kłopoty-odparłem przygaszonym głosem,na co kobieta się uśmiechnęła i nic nie powiedziała-ta cisza mnie przerażała, wydawało się że kobieta myśli co powiedzieć i tak też było
-Wiem jak to jest-spojrzała mi w oczy swoimi pięknymi zielonymi oczyka-miały piękny wiosennych kolor młodych liści, tych co pną się do życia pierwsze
-Bardzo je kochałem-spuściłem głowę po tych słowach, czują jak ponownie łzy stają mi w oczach. Czy ona też straciła wszystko? Rodzinę? Sens życia? Dom?
Chciałem uciec ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa, chciały żebym został i pozbierał kawałki cennej rzeczy, którą zniczyłem.
-Zmarły w wypadku. Moja żona Amy i córka Alice, były całym moim światem. Dwie najcenniejsze osoby w moim życie-podniosłem głowę, nie ukrywałem już łez, ona też-płakała lekko się uśmiechając, był to uśmiech zrozumienia mówiący-wiem jak to jest.
-Jest mi bez nich strasznie ciężko...bardzo ciężko-wziąłem głęboki wdech i podwinąłem rękawy pokazując swoje blizny, na których widok lekko się przestraszyła i zmartwiła. Bez słowa wstała i przytuliła mnie. Nic nie mówiła-była to cisza, która leczyła moją bezskrzydłą duszę. Odwzajemniłem jej uścisk i poczułem pewną ulgę
-Załamałem się...Umarły z mojej winy...Czemu to nie mogłem być ja?!-mówiłem płacząc w jej takie. Nie brzydziła się mnie, traktowała mnie jak człowieka-jak równego sobie, rozumiała mój bol-to co dusiłem w sobie od miesięcy.
-Pomogę Ci-lekko się uśmiechnęła-Nie musisz nic więcej mówić. Tylko żyj, one na pewno chciałby tego-powiedziała opiekuńczo, wycierając moje łzy
...
CZYTASZ
Nie każdy anioł ma skrzydła
Short StoryHistoria mężczyzny który stracił wszystko, a dusza jego pogrążona w mroku. Czy anioł którego poznał pokaże mu światło? ------------------ Wybaczcie ludziska za brak przecinków i możliwe błędy ortograficzne