/4/

9.2K 531 651
                                    

Bakugo
Wszedłem do domu i postanowiłem jak najszybciej udać się do swojego pokoju.
Dlaczego ten jebany brokuł nie może się przeciwstawić temu Todorokiemu?
Pewnie uważa go za silnego, debil. To zwykły śmieć którego trzeba zniszczyć.

Położyłem się na łóżku i próbowałem nieco uspokoić, ale w głowie nadal miałem obraz tej czerwonej mordy napalonego brokuła. Kurna! Postanowiłem w ciszy zająć się tym co zaczął ten cep, jednakże nie miałem z tego dużej przyjemności. Kogo ja oszukuje? Po prostu próbowałem robić to po cichu!

Dlaczego moje ciało tak reaguje?! Dlaczego samo sobą steruje?!
Dlaczego musiałem zamknąć go swoimi ustami?! Dlaczego?!
Nie chce go widzieć na oczy. Zabije go!

Chwila...
Czy on mi przypadkiem nie powiedział, że nie widzi we mnie już przyjaciela?
Deku, cymbale, ja nigdy nie byłem twoim przyjacielem. W jaki sposób on tak myśli? Jak wolno pracuje jego mózg?!

Nie zamierzam tracić dużo czasu na myśleniu o tym brokule, co on sobie wyobraża?! Że będzie mnie „Przepraszał", a później co?
Uczynię cię moją prawdziwą zabawką. Nie myśl, że ujdzie ci to na sucho, brokule.

Po tych słowach doszedłem tłumiąc ostatnie dźwięki. Wytarłem się i spojrzałem w lustro w moim pokoju.
Na całe szczęście rumieńce dostały mniejszą role w występie który ukazywał się na mojej twarzy. Dochodziła 22.00, więc poszedłem pod prysznic, a jak się później okazało, staruchy tym razem nie było. Moje szczęście.

Deku
Co ja tak właściwie narobiłem?
Dlaczego Kacchan mnie pocałował?
Dlaczego ja nie dałem rady się kontrolować? Cholera...
Kacchan teraz napewno się do mnie nie odezwie...

Powoli przemieszczałem się w kierunku mojego pokoju, gdzie w końcu będę mógł położyć się i to wszystko z siebie wyrzucić.

Kiedy przechodziłem obok salonu zauważyła mnie moja mama, która patrzyła się na mnie zdziwiona.

-Izuku?- zapytała nadal zdziwiona.
-Tak, mamo?
-Coś się stało? Dlaczego jesteś taki przygnębiony?- wiedziałem, że to tylko początek tych jej pytań.
-Ni...
-Przecież widzę, że coś się stało! Mów! O co chodzi?- przerwała mi i zapytała jednocześnie.
-Naprawdę nic się nie stało. Jest... W porządku?- mówiłem, ale coraz bardziej w to wątpiłem, wiedziałem, że Kacchan nie będzie chciał nawet na mnie patrzeć.
-Izuku! Mów!- zaczęła na mnie krzyczeć tylko dlatego, że jej nie odpowiedziałem, mamo, nie mogę ci tego powiedzieć.
-Mamo, nie mogę ci tego powiedzieć- powtórzyłem słowa które tkwiły w mojej głowie od początku tej rozmowy.
Wstałem i wyszedłem z salonu zostawiając oszołomioną matkę w środku.

Najlepiej będzie jak do niego pójdę.
Przeproszę, i zapewnię, że już nigdy nie zrobię mu takiego kłopotu. Może otworzy mi drzwi? Może otworzą mi jego rodzice? Stawiałbym na drugą opcje.
Prawdopodobnie jakby Kacchan zobaczył mnie przez wizjer, zamknąłby drzwi na wszystkie zamki i zacząłby się drzeć przez okno.

Ubrałem buty, bluzę i powoli kierowałem się w stronę domu Kacchana.
Lewo, prawo, prosto...
Po chwili zatrzymałem się pod domem z tabliczką „Katsuki" usadowioną przy drzwiach.

Zadzwoniłem do Kacchana, ale nie odbierał, chciałem cie tylko przeprosić.
Dlaczego nie odbierasz?
Dlaczego zadaje sobie takie durne pytania? Wiadomo, przecież, że nie odbierze po dzisiejszym dniu.
Za dużo się dzisiaj stało.
Stałem pod furką do domu Kacchana, i najzwyczajniej w świecie się rozpłakałem

Bakugo
Ten cholerny brokuł zaczął do mnie wydzwaniać. Po jaką cholerę!?
Wstałem z łóżka, aby zasłonić rolete.
Nie, nie, nie, nie...
Deku, cymbale co ty tu robisz do cholery?!
O ile mnie oczy nie mylą, ten brokuł płacze pod moją furtką, frajer.
Nie zostało mi nic innego do roboty. Zszedłem na dół i ubrałem buty po czym dyskretnie wyszedłem i cicho zamknąłem drzwi.

-Czego wyjesz pod moim domem- zamarł. Śmiesznie się zapowiada.
-Oi, pytam o coś.- powiedziałem bardziej stanowczym tonem, a on tylko spojrzał się na mnie.
-Kacchan...- przytulił się do mnie tak mocno, że miałem lekkie problemy z nabraniem powietrza.
-Kacchan... Przepraszam!- wykrzyczał i schował twarz w mój tors. Nie odpuszczę ci tego tak łatwo, napalony brokule.
-Uspokój się, Deku- powiedziałem i przytuliłem go do siebie.
Sytuacjo, zabije cię!

Deku spojrzał mi w oczy tak jakby chciał coś w nich dostrzec.
-Kacchan... Wybaczysz mi?- nadal wtulony we mnie pytał, a ja tylko zadawałem sobie pytanie, czy mogę mu wybaczyć. W jaki sposób ON wzniecił u mnie podniecenie?
Walić to.

Położyłem ręce na jego rozgrzanych policzkach i pocałowałem go.
Nie jestem w stanie powiedzieć mu, że tak czy siak bym mu wybaczył.
Grunt w tym kiedy bym go zobaczył.

Zielonooki patrzył z niedowierzaniem w to co teraz miało miejsce. Na samym początku miałem nieco wątpliwości, czy robię dobrze, a kiedy mi nadal nie odpowiadał pogłębiłem pocałunek.
Był conajmniej zdziwiony, a jego rumieńce można było dostrzec z daleka.
Po chwili zamknął oczy i oddał to co mu zaoferowałem. Mam tylko nadzieje, że nie ma takich problemów jak ostatnio.
Włożyłem kolano pomiędzy jego nogi, a on się wzdrygnął. Nie miał tak dużego problemu. Szczęście.
Zaczęło brakować mi tlenu więc odkleiłem się od niego pociągając ślinę za sobą. Patrzyliśmy się na siebie przez dłuższą chwile, żeby unormować oddech.
Jednak kiedy to nastało, wbiłem się w jego usta i tym razem robiłem to zachłannie i agresywnie.
Brokuł po chwili oddał pocałunek, ale jego ruchy nie były, aż tak zachłanne jak moje.
Nagle dotarło do mnie, że jestem przed własnym domem, na ulicy wokół przypadkowych ludzi.

Oderwałem się od niego, dysząc i rozglądając się to na wszystkie okna w moim domu, a to na otaczające nas uliczki. Nie była to jakaś często odwiedzana dzielnica, ale sam pomysł na który wpadłem jest conajmniej głupi.

Szybkim ruchem złapałem Deku za rękę i zaciągnąłem go do mojego domu.
-Starucho! Przynieś pościel!- krzyknąłem, bo nie chciałem pokazywać jej teraz swojej twarzy.
-Będzie za godzinę!- odkrzyknęła, a ja już wiem, że mam trochę czasu dla siebie.

Wbiegłem po schodach ciągnąć Deku i prowadziłem go prosto do mojego pokoju.
Kiedy już weszliśmy popchnąłem go na łóżko i zawisłem nad nim z szyderczym uśmiechem.
-Kacchan tu... Tu są twoi rodzice...- powiedział zawstydzony
-I co?- co im do tego?
-No wiesz, dziwnie się czuje w ich obecno- nie skończył bo pocałowałem go, a korzystając z tego, że był zdziwiony wykorzystałem to i zacząłem zwiedzać językiem jego podniebienie.
Odepchnął mnie.
-Kacchan!- krzyknął na mnie.
-No co?!- sam się do mnie pierwszy przykleiłeś, baranie.
-Na-nachalny...- szepnął, ale i tak to usłyszałem.
-Przypomnieć ci kiedy ocierałeś się o mnie?- znowu na mojej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
Zielonooki chyba przetwarzał informacje bo dopiero po chwili schował twarz w ręce.
-Nie chcesz to nie.- nie będę się bawić w gwałcenie brokułów.
Powoli zszedłem z niego i usadowiłem się obok.
-Idź się kąpać, będę czekał.- powiedziałem bo i tak czy siak zostaje tu na noc.
Nie widzę sprzeciwu.
-Yhm- powiedział po czym pocałował mnie w policzek.
Chyba czekał na reakcje, jednak nie dostał żadnej odpowiedzi.
Zszedł z łóżka i udał się do łazienki...

Myślałeś kiedyś o mnie w ten sposób?||BakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz