ROZDZIAŁ.59 POLICJA

180 10 17
                                    

Notka dzisiaj na początku, ale bardzo ważna. CZEŚĆ!
Chciałam przekazać wam, że wątek Jacksona będzie pojawiał się coraz częściej w dość... hucznej formie. Niestety wątek narkotyków i bijatyk będzie się przewijał u niego coraz częściej, więc od tego rozdziału na początku będę ostrzegać o przemocy występującej w rozdziale. Nie będzie jej dużo i w takiej formie, aby wzbudzić w was obrzydzenie, ale chce mieć czyste sumienie ;) Ogólnie coraz szybciej zbliżam się do zakończenia pisania "Let's Race" i niektóre wątki zostaną rozwiązane.
Mam nadzieje, że rozdział się spodoba i z góry dziękuje za przeczytanie, gwiazdkowanie i komentowanie <3 <3 <3 Kocham was!
Ps. Wątek Lucy dalej buntowniczy i bez większych zmian.

**Pov.Lucy**

Od samego rana w domu Paltegumich panował duży ruch. Fernando biegał po kuchni w poplamionej bluzie doprawiając potrawy, których miał NIE DOTYKAĆ. Alexis stał przed lustrem układając włosy, a Jerry wraz z Carlosem grali w jakąś planszówkę. Co ja robiłam? Do góry nogami leżałam na fotelu. Patrzyłam z zainteresowaniem na grę chłopaków. Wtedy do salonu wszedł mój tata, ubrany w świąteczny sweterek. 

- Co robicie? - zapytał. 

- Właściwie to nic interesującego Panie McQueen. - powiedział od razu Carlos przesuwając się o 4 pola na planszy.

- Alexisa widziałem, przy lustrze. A gdzie jest Fernando? 

- W kuchni. Jeszcze wczoraj miał tylko dokończyć barszcz, a teraz biega od talerza do talerza i wszystko poprawia. - zaśmiałam się schodząc z fotela.

- Nie pomagacie mu? - zdziwił się mój tata patrząc tym razem na mnie.

- Nie Panie McQueen. Nie chcemy mu przeszkadzać. - odparł Jerry patrząc na niego krótko. Było tak cicho, że słyszeliśmy tylko tykanie zegara. Mój tata westchnął. 

- Cruz jest teraz w San Antonio. Zadzwonisz do niej Buntowniczko? - zapytał.

- Pewnie. Pogadam z nią.

Po tych słowach przytaknął wychodząc z pokoju. Wróciłam na fotel. 

- Chciałbym już wigilię. - odparł dość smutno Carlos. - Fernando od rana nie wyszedł z kuchni co znaczy, że to co będzie na stole będzie najpyszniejsze na świecie. - opadł na ziemie niechcący podrzucając planszę z pionkami do góry. Na twarzy Carlosa wylądowały pojedyncze elementy gry, ale nie przejął się tym zbytnio. Jerry westchnął kładąc na ziemi pionek, którym właśnie miał się poruszyć.

Wtedy do salonu wszedł Alexis. Ubrany  w białą koszulę, granatową kamizelkę, i czarny krawat. Odwrócił kilka razy głową, jakby chciał zaprezentować swoje idealnie ułożone włosy.

- Zakład o ile, że te włosy zdarzą rozwalić Ci się co najmniej 4 razy? - prychnął dotykając jego włosów. Kleiły się od żelu i lakieru. Prychnął.

- McQueen uwielbia przegrywać. - uśmiechnął się chytrze, a ja podeszłam do Carlosa i Jerry'ego po czym usiadłam obok nich. Carlos dalej leżał z pionkami na twarzy. - Husky dalej w kuchni? Mieliśmy ubrać choinkę. 

- Choinka! - krzyknęłam. - Wiedziałam, że o czymś zapomnieliśmy! - złapałam się za głowę. - Przecież Fernando jest teraz po za zasięgiem!

- A gdzie jest mama Fernando? - zapytał Jerry

- W sklepie. - odparł Carlos dalej się nie ruszając. - Tak samo Pan Francesco.

- W takim razie... jak bardzo nieodpowiednie będzie, jak zaczniemy grzebać w poszukiwaniu ozdób? - zapytałam przymykając oczy.

***Pov. Jackson***

Zmieniłem bieg i nieco przyspieszyłem. Zjeżdżałem na zewnętrzną, gdy usłyszałem głos w słuchawce.

LET'S RACE!- Cars (Auta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz